ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Józef Skrzek East Wind ─ Tryptyk Petersburski w serwisie ArtRock.pl

Józef Skrzek East Wind — Tryptyk Petersburski

 
wydawnictwo: Wydawnictwo 21 2007
 
1. Tysiące planet... 4:30
2. Burza nad Newą 8:01
3. W kołysce dłoni twych/Ojcze Nasz... 10:34
4. Bezdroża od Tarnopola 9:26
5. Preludium z wokalizą 4:00
6. Rosa na wzgórzach Soliny 11:46
7. Planety horyzontalne 8:41
8. Luiza 4:13
9. ...tam serce Twoje – pamięci Fryderyka Chopina 12:06
10. Pieśń o słońcu niewyczerpanym 5:56
 
Całkowity czas: 79:11
skład:
Józef Skrzek: organy, fortepian, syntezatory, śpiew ; Michail Ogorodov: syntezatory, śpiew ; Aleksandr Ragazanov: perkusja ; Roksana Vikaluk: śpiew ; Michał Giercuszkiewicz: instr. perkusyjne
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,12
Arcydzieło.
,2

Łącznie 22, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
03.09.2016
(Recenzent)

Józef Skrzek East Wind — Tryptyk Petersburski

Dokształt koncertowy – semestr piąty.

Wykład siódmy.

 

Od dłuższego czasu próbowałem jakoś “ugryźć” ten album, ale kompletnie mi nie szło. Nie jest to problem, że to nie “moja” muzyka – bo moja. Nie jest problem, że marne – bo wręcz przeciwne. Nie potrafiłem sobie poradzić z jej opisaniem. Dorwała mnie ta muzyka już jakiś czas temu i pozostawiła ze szczęką na podłodze i tak mi zostało do teraz. Z każdym kolejnym przesłuchaniem wędruje coraz wyżej w moim prywatnym rankingu moich ulubionych nagrań koncertowych. Najwyższa półka tuż, tuż. Może i dobrze, że tyle mi się ten krążek przeleżał, bo jestem  tą muzyką cały czas zauroczony i to jeszcze bardziej niż jakiś czas temu. Wtedy dałbym pewnie osiem albo dziewięć gwiazdek, pozachwalał i tyle. A teraz mój zachwyt to już nie jest sensacja polowania, tylko coś znacznie trwalszego. W swoich recenzjach staram się jak diabeł święconej wody unikać górnolotnych określeń – że Dzieło, że Przesłanie i tym podobnych dyrdymałów, i popadania w nadmierną egzaltację, która mnie  śmieszy i denerwuje. W tym przypadku trudno od tego uciec, bo to kawał wielkiej muzyki, który zdarza się rzadko, powiedzmy raz na kilka ładnych lat.

 

Józef Skrzek East Wind zostało powołane do realizacji projektu nazwanego “Tryptyk Petersburski”. Oprócz samego Skrzeka brali w nim udział ukraińska wokalistka Roksana Wikaluk, dwaj perkusiści – Aleksander Ragazanow i Michał Giercuszkiewicz i weteran rosyjskiej sceny prog-rockowej – klawiszowiec Michaił Ogrodow. W ramach tego przedsięwzięcia odbyło się trzy koncerty w grudniu 2004 roku – 4-go grudnia w Planetarium Chorzowskim, 5-go w Warszawie w bazylice Św. Krzyża i 6-go grudnia w Poznaniu  w Blue Note. Zarejestrowano około sześć godzin materiału, z czego na płycie znalazło się nieco ponad 79 minut. Esencja. 

 

Nie od dziś wiadomo, że jeśli Józef Skrzek ma dzień, to na scenie dzieją się  rzeczy wielkie (bo jak nie ma – to się nie dzieją... albo się nic nie dzieje). Wydaje mi się, że podczas tej krótkiej trasy  był w formie prawie optymalnej. Za to ewentualny niedostatek natchnienia zrekompensował wielką starannością i skupieniem, z jakim ta muzyka  była wykonana. Co prawda jest to album nagrany na koncertach, ale w wersji ostatecznej wszystkie odgłosy z publiczności usunięto – żeby nie przeszkadzało tym, którzy będą to słuchać z płyty? Coś w tym jest – publiczność jako katalizator. Czyli  wspomaga reakcję, a nie bierze udziału w niej samej.

 

Pamiętam, że od razu największe wrażenie zrobiło na mnie „Ojcze Nasz” zaśpiewane przez Skrzeka i Wikaluk po polsku i ukraińsku. Dla mnie, pochodzącego z tej części Galicji, gdzie jeszcze stosunkowo niedawno  trwały krwawe walki między Polakami i Ukraińcami, gdzie żyje jeszcze całkiem sporo ludzi, którzy dobrze to pamiętają,  którzy stracili bliskich, miało to  symboliczne znaczenie. Powiem więcej, było jak strzał w mordę. Gdzieś nagle w środku zimy, rankiem, na jakiejś bieszczadzkiej szosie, w drodze do pracy usłyszałem to po raz pierwszy. Przetrzeźwiałem natychmiast, resztki snu momentalnie wyparowały z mojej głowy. Nie wiem, czy taki był zamysł Skrzeka, czy samo tak wyszło, ale wyszło. I ja to odbieram jako swego rodzaju memento – pamiętajmy, ale już nie jątrzmy. Dlatego szlag mnie trafia, jak jacyś debile z Przemyśla  organizują nacjonalistyczne hucpy, gwoli podkurwenia Ukraińców. Mało im trupów, wysiedlonych spalonych wiosek? Chcą więcej? Jeśli tak nienawidzą Ukraińców, to niech się zaciągną do separatystów w Donbasie.

 

Właściwie od „Ojcze Nasz” zaczyna się na „Tryptyku…” naprawdę duża muzyka. Monumentalna, patetyczna, ale zupełnie bez nadęcia i pretensjonalności. I trudno się dziwić, że najdostojniej wypadają fragmenty z katedry Św. Krzyża, bo tam Skrzek gra na organach kościelnych.  Jedyną, krótką przerwą na oddech jest urocza piosenka „Luiza”, która na chwile rozładowuje ten podniosły nastrój i dzięki której wszystko może zaczynać się od początku, a „…Tam Serce Twoje” może wybrzmieć jeszcze mocniej.  Mogłoby  się wydawać, że  stosunkowo krótka „Pieśń o słońcu niewyczerpanym” to taka uspokajająca koda na koniec płyty – przez pierwsze dwie trzy minuty tak jest, ale potem jest finał…

 

Magia. Z tym mamy do czynienia. Nie lubię używać zbyt górnolotnych, czy zbyt egzaltowanych słów. Ale w tym wypadku nie mam innego wyjścia. Nie ma bardziej adekwatnego określenia dla tych  niespełna osiemdziesięciu minut muzyki, które  znalazły się na tym albumie.

 

Dycha.

 

Pytania:

  1. Szef pewnej znanej kapeli wspominając  współpracę ze Skrzekiem chwalił ją sobie, ale też stwierdził, że w pewnym momencie zaczął mieć wrażenie, że już nie jest to do końca jego kapela. Kto to był? (3 pkt.)
  2. SBB – czyli początkowo Silesian Blues Band, albo Szukaj Burz Buduj, chociaż nie wiem, czy były to oficjalne nazwy grupy – w każdym razie są i innej rozwinięcia tego skrótu – czasem dosyć złośliwe – proszę podać kilka z nich, razem ze źródłem pochodzenia. (1-5 pkt. – w zależności od liczby)
  3. Kilka lat temu wybuch spory skandal obyczajowo-polityczny, w centrum którego znalazło się SBB. Kto był jego bohaterem? (1 pkt.)
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.