ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Wetton, John ─ Rock Of Faith w serwisie ArtRock.pl

Wetton, John — Rock Of Faith

 
wydawnictwo: Giant Electric Pea 2003
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. Mondrago
2. Rock Of Faith
3. A New Day
4. I've Come To Take You Home
5. Who Will Light a Candle?
6. Nothing's Gonna Stand In Our Way
7. Altro Mondo
8. I Believe In You
9. Take Me To The Waterline
10. I Lay Down
11. When You Were Young
 
skład:
John Wetton - b,g,v; Clive Nolan - k; Geoff Downes - k; John Mitchell - g; Martin Orford - flute; Hugh McDowell - Cello; Peter Gee - b; Tim Garland - Sax; Steve Christey - Drums;

Produced by John Wetton, Clive Nolan and Karl Groom
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,0

Łącznie 12, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
23.07.2016
(Recenzent)

Wetton, John — Rock Of Faith

Johna Wettona jakoś dziwnym trafem zawsze ceniłem. Prawda, nie był on jakąś wybitną muzyczną osobowością rocka progresywnego, ale jego ciepła barwa głosu do mnie niesamowicie trafiała przez co po dziś dzień uznaję go za jednego z  najciekawszych anglosaskich śpiewaków w ogóle.

Miał on w swojej karierze wzolty i upadki, zarówno te arystyczne jak i komercyjne. Pogrywał w Mogul Trash i Family, aby w 1971 roku spóźnić się o kilka dni z telefonem do starego kumpla - Roberta Frippa z odpowedzią na ogłoszenie na angaż w King Crimson, gdyż ten już zaklepał fuchę Bozz’owi Burrell’owi. Jednak co odwlecze to nie uciecze; Wetton załapał się na dwór Karmazynowego Króla rok później, gdy Fripp rozpczął rekrutację na nowo. Tutaj zaczął się artystyczy wzlot notowań Wettona, gdyż zabłysnął na trzech kolejnych płytach zespołu, idealnie wpasowując się w ówczesną filozofię muzyczną lidera. Jednak Fripp nagle obraził się na cały (muzyczny) świat i uznał, że Crimson to już finito. Jako, że służba na dworze Karmazynowego Króla nie była wybitnie dochodowym zajęciem, Wetton szybko wcisnął się jako tymczasowy basista w Roxy Music, by stamtąd przesiąść się do Uriah Heep w którym to angaż traktował w kategoriach czysto zarobkowych; jego wkład w „Return To Fantasy” i „High And Mighty” był znikomy, a po odfajkoniu kontraktu na dwie płyty i dwie trasy, Wetton przytulił czek i wypisał się z interesu. Potem coś tam się przebąkiwało o nowym power trio z Rickiem Wakemanem i Billem Brufordem, ale na szumnych zapowiedziach się skończyło. Zamiast tego powstało U.K. w którym zamiast Wakemana zameldował się Eddie Jobson, a skład rozszerzył się do kwartetu o gitarzystę Allana Holdswotha. Nowy twór przeżywał ciężki poród w związku z podziałem na dwie frakcje: popowo-progresywną (Wetton/Jobson) vs jazz-rockową (Bruford/Holdsworth), które nawzajem się zwalczały i darły ze sobą koty (do tego stopnia, że legenda nosi, iż razu pewnego Jobson rozbił swoje drogocenne przeźroczyste skrzypki na głowie perkusity), ale wydał świetny album debiutancki, aby zakończyć żywot (z zreformowanym składzie) równie dobrym drugim wydawnictwem oraz koncertówką (jednakże pogrywanie jako support dla Jethro Tull to nie było tym czego sami muzycy oczekiwali; nota bene tutaj właśnie Ian Anderson wypatrzył Jobsona i zaprosił do nagrania swojej pierwszej solowej płyty, która ostatecznie ukazała się... jako „A” Tullsów). Potem – wydawać by się mogło, iż nieznaczący epziod w Wishbone Ash uwieńczony – więcej niż przyzwoitym – albumem „Number The Brave”.  Wszystko to do kupy wzięte nie dało takiego zastrzyku gotówki o jakiej Wetton marzył stąd nagły przeskok na bardziej przystępne i nośne granie, wpierw niezbyt udane solo (cieniutki „Caught In The Crossfire”), ale potem bardziej z supergrupą Asia.

Tutaj jednak zaczęły się schody; trochę za dużo mamony i panom troszkę gwiazdrostwo sodówką się odbiło. Zaczłęy się kłótnie, do tego Wetton – ponoć - za kołnierz nie wylewał co też nie ułatwiało z nim współpracy przez co on sam się nie mógł zdecydować czego tak narawdę chce: odejścia i powroty ciągnęły się do początku lat 90-tych kiedy to muzyk ostatecznie olał Azję i postawowił skupić się na solowej karierze.

Kariera solowa Wettona wznowiona w latach 90-tych też pasmem sukcesów nie była; komercyjnych – żadnych, a artystycznych – znikomych. Po prostu nagrywał bardzo nierówno. „Rock Of Faith” z 2003 roku jest jedną z tych, która na szczęście mu  jakimś cudem wyszła.

O jakimś muzycznym przewartościowaniu nie ma tutaj oczywiście mowy; to wciąż względnie prosta, niezbyt skomplikowana muzyka, nie odbiegająca specjalnie daleko od tego co tworzyła Asia.

Brakuje może nieco tego momentami barwniejszego brzmienia, znanego chociażby z płyty „Alpha”, zamiast wydawać się może, że jest nieco surowiej. Z drugiej strony na płytach Asii próżno szukać takich instrumentalnych perełek jak „Mondrago”, czy „Altro Mondro”, o takim świetnym opartym niemal wyłącznie na (nieco etnicznych) partiach instrumentów perksusyjnych i mocnym śpiewie Wettona utworze tytułowym nie wspominawszy...

Poza tym jest zazwyczaj dobrze, by nie rzecz, że świetnie. Kuleje jedynie dość mdły melodycznie „Take Me Down To The Waterline”. Dostanie się ode mnie również „Who Will Light a Candle?”; ten przepiękny utwór został stłamszonym dość płytką aranżacją klawiszy... aż prosiło się, aby przearanżować całość wyłącznie na smyki, ale dodać utowrowi jeszcze większej głębi...

Poza tym jest miło, piosenkowo. „A New Day” pomimo nieco topornej prowadzącej partii gitarowej prezentuje się całkiem znośnie. „I’ve Come To Take You Home” to bardzo przyjemna ballada. “Nothing’s Gonna Stand In Our Way” to nawiązanie do naciekawszych momentów z dwóch pierwszych płyt Asii. „I Believe In You” ma ciekawą budowaną dramaturgię, podpartą fajną wymianą partii między gitarą prowadzącą, a saksofonem. „I Lay Down” to piękny popis wokalny Wettona z pompatycznym finałem. A wieńczący całość „When You Were Young” to nieśmiały ukłon w stronę klimatów gospel.

Reasumując: „Rock Of Faith” to taka prosta, rozrywkowa płyta z pewnymi ambicjami. Jednakże ciekawych fargmentów jest całkiem sporo, a albumu jako całości bardzo przyjemmnie się słucha. Jest bowiem, interesująco, z polotem i  z więcej niż kiloma fragmentami, które zapadają w pamięć i pozostawiają pozytywne wrażenie.

Szkoda tylko, że to jeden z niewielu wyjątków w solowych poczynaniach Wettona...

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.