ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lynch, George ─ Shadow Train w serwisie ArtRock.pl

Lynch, George — Shadow Train

 
wydawnictwo: Rat Pat Records 2015
 
CD1:
01. Vulture [04:52]
02. Currency of Lies [04:14]
03. Power and Resistatce [04:15]
04. Now It's Dark [05:10]
05. Vulture (Slight Return) [02:15]
06. I Am Weapon [04:43]
07. Ghost [05:04]
08. White Clay [05:35]
09. Fight No More [03:45]
CD2:
01. Believe [06:12]
02. Blinded [03:53]
03. Fallen [05:09]
04. Glitter [04:49]
05. Prayer Mechanism [04:37]
06. Sioux Wake Up [04:04]
07. Trail Of Tears [06:01]
08. Under A Crooked Sky [06:11]
09. World On Fire [05:11]
 
Całkowity czas: 85:21
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
12.04.2016
(Recenzent)

Lynch, George — Shadow Train

Powiem tak – jedna z lepszych płyt hard’n’heavy zeszłego roku. A piszę o niej dopiero teraz, bo trafiła do mnie dopiero w styczniu i jako już nie-nowość, nie była już taka strasznie pilna do zrecenzowania. Szczególnie, że zaczęły pojawiać się nowsze rzeczy. A w tym czasie już mi się ta muzyka trochę zdążyła „uleżeć”. I bardzo dobrze.

 

George’a Lyncha znam tylko z Dokkena, a ta kapela jakoś nigdy mi się specjalnie nie podobała. Lynch Mob i jego solowych dokonań nie znam w ogóle, a na „Shadow Train” trafiłem trochę przypadkiem. Początkowo  nawet go z Dokken nie skojarzyłem. Zresztą muzycznie – trudno by było. Co prawda jedno i drugie można wrzucić do bardzo pojemnego worka z napisem „Hard’n’heavy” i w tym momencie wszystkie podobieństwa się kończą. Dokken to był taki typowy, moim zdaniem niezbyt interesujący pudel, a „Shadow Train” to pozycja z dużo wyższej półki, do tego nie  aż tak  łatwa do zaszufladkowania, jakby się to mogło wydawać. To, że jest to z pewnością hard’n’heavy – nie ulega wątpliwości. No bo jest głośno, ciężko, są riffy, solówki, wokalista z odpowiednim wydzieram. Jednak różne rzeczy się tam mieszają – grunge, stary, klasyczny heavy rock sprzed czterdziestu kilku lat,  blues, a nawet i psychodelia. Nie sprawia to mimo wszystko  wrażenia jakiegoś recyklingu, tylko tworzy coś, no nie powiem nowoczesnego, ale jednak współczesnego i z pieczęcią czegoś własnego. Pewnie można byłoby się doszukać jakichś podobieństw i to pewnie do niejednego wykonawcy  (na pierwszym krążku  zestawu słychać dość dobrze Alice in Chains), ale przecież całe hard’n’heavy od dobrych kilkudziesięciu lat to jest jedno wielkie zapożyczenie  i dlatego nie ma się co strzelać o jakieś powtórzenia.

 

Na szacunek na pewno zasługuje tu jedna rzecz – to  jest album dwupłytowy, a dwupłytowy album, który jest od początku do końca odpowiednio pomyślany, przygotowany i zrobiony tak, że wszystko jest na swoim miejscu i nie ma żadnych zapychaczy, no to straszny ewenement – szacun, czapki z głów i po prostu Pan Artysta. „Shadow Train” to około półtorej godziny muzyki, z której nie ma się ochoty wyrzucić ani jednego dźwięku. Sposób, w jaki podzielono muzykę na oba krążki może nie jest specjalnie nowatorski, ale moim zdaniem bardzo sensowny – na pierwszym są utwory szybsze i ostrzejsze, a na drugi – spokojniejsze i bardziej rozbudowane. Ale nie jest to zestaw jakichś rockowych ballad – dalej jest ciężko, soczyście, ale więcej  różnego kombinowania – trochę łagodniej, nieco bogatsze aranżacje, tu właśnie pojawiają się wspomniane wcześniej bluesowe i psychodeliczne klimaty. Ciekawe jest też to, że oba krążki uzupełniają się odpowiednio – nie ma tu jakichś drastycznych dysonansów stylistycznych i jest to jedna całość, a z drugiej strony można ich słuchać osobno, bo i osobno stanowią też pewną całość. Szczerze mówiąc najbardziej by mi pasowała ta płyta w wersji DVD-Audio, żebym nie musiał latać do odtwarzacza i krążków zmieniać, ale jest to jedyna wada tego albumu. Jeszcze co ciekawego zauważyłem – zwykle płyty hard’n’heavy walą w dziób i już, tam raczej drugiego dna, specjalnych subtelności i dodatkowych smaczków nie ma się co spodziewać. „Shadow Train” daje po uszach od razu i tak jak trzeba, za to potem jak się człowiek wsłucha –  tam się sporo dzieje chociażby w drugim planie, zwłaszcza  na drugim krążku.  Dużo się dzieje i warto się w tą muzykę trochę bardziej wsłuchać, a nie tylko a nie tylko potraktować jako miły sposób na utratę kilku procent słuchu – chociaż do tego też się świetnie nadaje.

 

„Shadow Train” oprócz bycia świetnym albumem, jest też częścią większego projektu „Shadow Nation” – jest jeszcze film dokumentalny o losach Indian we współczesnej Ameryce.

 

Osiem gwiazdek z dużym plusem.

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.