ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu 801 ─ 801 Live w serwisie ArtRock.pl

801 — 801 Live

 
wydawnictwo: Polydor 1976
 
1. Lagrima (Manzanera) [02:36]
2. Tomorrow Never Knows (Lennon, McCartney) [06:14]
3. East Of Asteroid (Manzanera, MacCormick) [04:58]
4. Rongwrong (Hayward) [05:11]
5. Sombre Reptiles (Eno) [03:14]
6. Baby’s On Fire (Eno) [05:03]
7. Diamond Head (Manzanera) [06:21]
8. Miss Shapiro (Manzanera, Eno) [04:20]
9. You Really Got Me (R.Davies) [03:23]
10. Third Uncle (Eno) [05:12]
 
Całkowity czas: 46:32
skład:
Phil Manzanera – Guitar. Eno – Synthesizer, Tapes, Guitar, Vocals. Francis Monkman – Fender Rhodes Electric Piano, Clavinet. Lloyd Watson – Slide Guitar, Vocals. Bill MacCormick – Bass, Vocals. Simon Phillips – Drums, Percussion.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
28.06.2015
(Recenzent)

801 — 801 Live

Dokształt koncertowy – wykład II.

Baczność kursanty!

Dzisiejszy wykład miał prowadzić kolega Strzyżu, ale go nie będzie. Poprosił mnie o zastępstwo, więc ja – major Eugeniusz Kopyto z I Oddziału Komandosów w Parzymiechach – poprowadzę wykład zamiast niego. Że co? Kolejny dokształt miał być dopiero w przyszłym tygodniu? A, racja, jakiś cywil w okularach mówił coś takiego. Ale major słuchający cywila to jest ciura obozowa nie major, a poza tym w wojsku czas płynie inaczej. A jak zwracasz się do majora, to w postawie na baczność – pad na cyce i trzydzieści pompek, tak na zapamiętanie, cywilna łamago.

Co to takiego to 801? A tak, zgadza się, autobus z Katowic do Dąbrowy, w którym paręnaście lat temu wprowadzono pionierską możliwość płacenia telefonem za przejazd przez Środulę – jeden przejazd, jeden telefon. Wtedy się nie przyjęło, nie wiem czemu. Ale my tu dzisiaj o innym 801.

Prawdziwy żołnierz bez wojny i zabijania się nudzi, prawdziwy muzyk bez grania takoż. Francis Monkman rozstał był się z Curved Air jeszcze w roku 1972, wracając trzy lata później na chwilę na trasę koncertową i album nagrany na żywo (a jak to było, to już jakiś cywilny gnatek był opisał tu). Phil Targett-Adams (sam stwierdził za młodu że to głupio brzmi, lepsze jest Manzanera) rozstał się z dwoma zespołami, najpierw z Roxy Music – tzn. nie tyle się rozstał, co Roxy Music zawiesiło działalność – potem z Quiet Sun. Znaczy naj-najpierw i potem – bo Sun przestało działać w roku 1972, gdy Tar—tfu, Manzanera dołączył do Roxy, a potem na chwilę w roku 1975 je reaktywował, nagrywając płytę solową. Z Quiet Sun przyszwendał się basista Bill MacCormick, doszedł też dawny kumpel Manzanery z Roxy, Brian Mam Od Cholery Różnych Dziwnych Imion Eno. Za bębnami zasiadł niespełna dwudziestoletni gołowąs Simon Phillips, do tego za Eno przylazł jeszcze grający na gitarze slide Lloyd Watson – w sumie nie bardzo się mieścił w ramach zespołu, ale ładnie poprosił, to go wzięli na doczepkę: jakby zaczęły się kwasy, będzie można kogoś wykopać bez większej straty dla reszty. Ja też mam zawsze w oddziale paru takich, których w razie wybuchu wojny wymienia się na skrzynkę amunicji, albo oddaje się wrogowi jako zakładnika. Wstępnie panowie – ochrzcili się 801 od refrenu jednej z piosenek Eno, który to ponoć Brianowi był się przyśnił – postanowili sobie późnym latem 1976 pograć parę koncertów, z czego jeden – 3 września w Royal Festival Hall – miał trafić na taśmy, a potem na płytę. Co prawda był pewien problem – 801 swojego autorskiego materiału za bardzo nie mieli, ale na wojnie nie ma że boli, jak nie ma broni, to trzeba strzelać choćby z kota – tak więc panowie grali utwory Eno, Manzanery, Quiet Sun, do tego klasyki – „You Really Got Me” i „Tomorrow Never Knows”.  Rzeczony album trafił na półki sklepów jeszcze w listopadzie.

No, kursanty, co jest podstawą przy graniu na żywo? Który tam powiedział, że sekcja rytmiczna? Brawo, cywilu, dobra odpowiedź. Dobra sekcja potrafi pociągnąć nawet przeciętnych muzyków, wirtuozi bez dobrej sekcji stracą na żywo bardzo wiele. Już od drugiego utworu – bo „Lagrima” to solowa miniaturka Manzanery, w której bawi się różnymi efektami gitarowymi – słychać, że Bill MacCormick to jest fachura co się zowie: wyeksponowane, fantazyjne partie gitary basowej pięknie niosą ten kawałek. Swoją drogą bardzo ciekawy był pomysł na tą przeróbkę: zaćpane, zakręcone „Tomorrow Never Knows” zagrano tu w przestrzenny, odlotowy sposób, transponując psychodeliczne odjazdy roku 1966 na syntezatorowy space-rock roku 1976. MacCormick dalej bynajmniej nie spuszcza z tonu – w finale “Rongwrong” (utwór Quiet Sun okrojono: wywalono żywe początek i zakończenie, zostawiając to co było najładniejsze: delikatną, nastrojową, niespieszną balladę) popisuje się ładnym solem na tle trochę pinkfloydowych, przypominających kwilenie ptaków dźwięków gitary, swoje okienko ma też w finale “East Of Asteroid”. No i oczywiście na sam koniec w obłędnym „Third Uncle” razem z Phillipsem rozpędza się do przodu, pchając cały zespół w szaloną jazdę przed siebie, bez trzymanki. Phillips wypada może nieco mniej efektownie, ale już słychać, że to kiedyś będzie bębniarz co się zowie: łamanie rytmów albo przeciwnie, trzymanie transowego pulsu mu wychodzi świetnie, choć trochę brakuje mu większej finezji. Ale miał wtedy 19 lat – pewne rzeczy przychodzą z czasem.

Dobra, sekcja sekcją, a tam jeszcze przecież czterech innych facetów jest. Manzanera – bo jakby nie patrzeć, 801 to jego zespół, on w nim dowodził – oprócz wariowania z efektami w „Lagrimie” popisuje się także fajnymi solówkami – choćby w pierwszej części zakręconego, jazzrockowego, zmieniającego się jak wiatr na irackiej pustyni „East Of Asteroid” (pozłączane ze sobą fragmenty dwóch kompozycji, jednej z solowej płyty Phila, drugiej Billa z Quiet Sun). Potrafi też czarować ładną, niespieszną melodią („Diamond Head”) albo zapodać ciekawy riff („Miss Shapiro” – ze zwariowanym, gęstymi, nawiedzonymi zwrotkami i finezyjnym, melodyjnym refrenem). Potrafi też ciekawie zmodyfikować czyjś przebój, jak w „You Really Got Me” – dość prosty oryginał Zboczuchów (serio kursanty, tak się ten zespół nazywał) po lekkiej przeróbce i rozwinięciu nabrał szlachetności. Do tego dwóch klawiszowców. Eno jak Eno, ale Monkman sprawia wrażenie tego ważniejszego z dwóch fachowców od przyciskanych w 801. Choćby w takim „Tomorrow Never Knows” właśnie – niby Eno generuje te wszystkie zakręcone, odjazdowe syntezatorowe świry i dźwięki, ale więcej grania jest jednak Monkmana, to on na fortepianie elektrycznym i klawinecie dominuje w tym utworze. To samo w rozmarzonym „Rongwrong” – delikatne granie Manzanery to jedno, ale ten subtelny podkład Rhodesa w dużym stopniu odpowiada za klimat tego utworu. W „Sombre Reptiles” idą łeb w łeb – Brian bawi się taśmami i elektronicznymi odjazdami, Francis dodaje ozdobniki fortepianu elektrycznego. Obaj mają też pole do popisu w lirycznym, melancholijnym „Diamond Head”. Najmniej może słychać Watsona, choć w takim „Baby’s On Fire” popisuje się on zakręconymi dźwiękami gitary slide.

Co było potem? Płyta nie była przebojem, ale jak ktoś już ją kupił, był z reguły zachwycony. Także z uwagi na brzmienie. Wcześniejsze płyty live z lat 70. nagrywano na zasadzie łapania dźwięku przez mikrofony, co brzmiało wprawdzie ostro i energicznie, ale dość surowo; 801 postanowili, że mikrofony będą łapać tylko Phillipsa, a resztę podepnie się wprost do konsolety. Różnicę słychać: w porównaniu z innymi koncertówkami z tego okresu „801 Live” brzmi bardziej selektywnie, brzmienie jest czytelniejsze, wszelkie niuanse nie gubią się w dźwiękowej magmie, jak się czasem zdarzało choćby na „USA” King Crimson. I tak otrzymaliśmy jedną z koncertowych płyt wszechczasów. O co studentka pyta? Aaa, gdzie to kupić, poza torrentami. Ano, mam dobrą wiadomość – od pewnego czasu nie ma problemu z dostaniem „801 Live” – najpierw wyszła pełna wersja koncertu, z pominiętymi na winylu „Golden Hours” i „Fat Lady Of Limburg”, a potem jeszcze edycja dwupłytowa, gdzie ten pełny koncert uzupełniono drugim dyskiem ze studyjnej próby. Na koniec dodam, że 801 funkcjonował jeszcze przez rok i doczekał się płyty studyjnej, nagranej z całą drużyną – co, z jakim plutonem, cywilu? pluton to więcej niż dwie drużyny, a tylu chłopa tam nie było, pięćdziesiąt pompek za nieznajomość terminologii – muzyków sesyjnych, za to bez Watsona (który sobie poszedł, co reszta zauważyła dopiero, gdy przejrzeli listę muzyków na okładce płyty). Dobrej płyty, acz „801 Live” była niepowtarzalna.

No i pytania. Jedno dla cywilasów, jedno dla szeregowych i jedno dla prawdziwych komandosów. Odpowiedzi sobie zapisać, na koniec wykładów dostaniecie maila i tam to wyślecie. Do wykonania zadania przystąp!

1. Jeden z dżentelmenów z 801 w latach 80. współtworzył jeden z utworów na nowej płycie pewnego bardzo zasłużonego zespołu prog-rockowego, nagrał też płytę z pewnym panem znanym z kilku innych cenionych zespołów lat 70. Którzy to panowie i jaki zespół? (1 pkt.)

2. Kto był małym naczyniem kuchennym, do którego nie przylegały resztki jedzenia? (3 pkt.)

3. Windsor -> wydarzenie -> jeden z muzyków 801. Który, co to za wydarzenie (lub wydarzenia), o jaki Windsor chodzi i jaki związek ma to wszystko ze sobą? (5 pkt)

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.