Karnataka nie rozpieszcza swoich fanów częstotliwością wydawania kolejnych albumów studyjnych. Na poprzedni, The Gathering Light, miłośnicy twórczości Walijczyków czekali siedem lat, na Secrets Of Angels pięć. Nie dziwić zatem powinny charakterystyczne dla nich przetasowania w składzie. Z zespołu, który nagrał wspomniany The Gathering Light, pozostali tylko założyciel grupy Ian Jones oraz gitarzysta Enrico Pinna. Kluczowe stanowisko wokalistki przejęła Hayley Griffiths zastępując w tej roli Lisę Fury, która zresztą zaśpiewała na tym jedynym albumie podmieniając Rachel Jones. Skład uzupełniają klawiszowiec Cagri Tozluoglu oraz perkusista Jimmy Pallagrosi.
Zacznijmy od zmiany wokalnej. Griffiths dobrze wpisuje się w charakterystyczną stylistykę brytyjskiego progresywnego rocka zabarwionego celtyckim folkiem i niedaleko jej do takich głosów, jak Heather Findlay, Olivia Sparnenn, Anne-Marie Helder, czy Joanne Hogg. W porównaniu ze swoimi poprzedniczkami (Rachel Jones i Lisą Fury) śpiewa jednak mocniej, z większą emfazą, momentami blisko jej do konwencji śpiewu operowego. Tym samym Griffiths udanie wpasowuje się w zmieniającą się nieco muzyczną ofertę Karnataki.
Napisałem przy okazji recenzji The Gathering Light, że ich muzyka staje się coraz bardziej epicka. I tu ta tendencja jest jeszcze bardziej wyraźna. Bowiem Karnataka powoli odchodzi od subtelnego, nastrojowego, czasami pełnego zwiewności, folkowego progresywnego rocka na rzecz bardziej rozbuchanej, rockowej i symfonicznej formy. Tak naprawdę, o tak często u nich słyszalnych celtyckich dźwiękach przypominają na większą skalę dopiero dwie ostatnie kompozycje - Feels Like Home i suita Secrets of Angels, w których słychać irlandzką harfistkę Seanę Davey i Troya Donockleya na dudach.
Tymczasem wcześniejsze rzeczy zdominowane są cięższymi gitarami, symfonicznymi, pełnymi rozmachu orkiestracjami (za te orkiestrowe aranżacje odpowiada klawiszowiec Cagri Tozluoglu, a wspierają go w tym wiolonczelistka Rachel van der Tang, Lynn Cook na skrzypcach i Clive Howard na altówce z Royal Philharmonic Orchestra) i formami chóralnymi. Dominuje w nich patos, wzniosłość i muzyczny przepych. Takie są: lekko orientalny Road To Cairo, Because Of You, Poison Ivy, czy Forbidden Dreams. Ten ostatni, dzięki harmonicznym partiom wokalnym, mógłby trafić na którąś z Nolanowskich rock oper, She, bądź Alchemy. Z kolei wcześniejszy Poison Ivy niebezpiecznie zbliża się do… Within Temptation. Po przeciwległej stronie stoją wielkiej urody balladowe Fairytale Lies i Feels Like Home. Całość zamyka epicki, rozbudowany i zaaranżowany z rozmachem utwór tytułowy, faktycznie będący zgrabną konkluzją obecnego oblicza Karnataki, choć nie wiem, czy najlepszym utworem w zestawie.
No i na koniec pozostaje odpowiedzieć tylko na jedno pytanie, jaka faktycznie jest ta najnowsza płyta? Odpowiem bez wahania – znakomita! Bo obok tych wszystkich aranżacyjnych pomysłów i symfonicznych rozwiązań muzycy nie zapomnieli o fantastycznych melodiach. Because Of You, Poison Ivy, Forbidden Dreams, czy Feels Like Home mają cudne refreny a Fairytale Lies wzrusza i ścina z nóg. Po prostu piękna płyta.