ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Beck ─ Morning Phase w serwisie ArtRock.pl

Beck — Morning Phase

 
wydawnictwo: Capitol Records 2014
 
1. "Cycle" 0:40
2. "Morning" 5:19
3. "Heart Is a Drum" 4:31
4. "Say Goodbye" 3:29
5. "Blue Moon" 4:02
6. "Unforgiven" 4:34
7. "Wave" 3:40
8. "Don't Let It Go" 3:09
9. "Blackbird Chain" 4:26
10. "Phase" 1:03
11. "Turn Away" 3:05
12. "Country Down" 4:00
13. "Waking Light" 5:02
 
Całkowity czas: 47:00
skład:
Beck Hansen - vocals, acoustic guitar (tracks 2-5, 8, 9, 11 and 12), electric guitar (tracks 9 and 13), keyboards (track 2), piano (tracks 3, 5, 6 and 13), synthesizer (track 13), organ (track 13), electric bass (tracks 5 and 11), sound collage (track 3), tambourine (track 4), ukulele (track 5), charango (track 5), celeste (track 9), dulcimer (track 11), harmonica (track 12), glockenspiel (track 13), orchestral arrangements (all tracks with orchestral instruments)
Joey Waronker - drums (tracks 2, 3, 5, 8, 12, and 13), percussion (tracks 2, 3, 5, and 9); Roger Joseph Manning, Jr. - piano, synthesizers, rhodes, clavinet, B3 organ, background vocals; Stanley Clarke - upright bass (track 2), electric bass (track 3); James Gadson - drums (tracks 4 and 6); Cody Kilby - guitar (track 4); Bram Inscore - electric bass (track 4); Fats Kaplin - banjo (track 4); Justin Meldal-Johnsen - bass (tracks 6, 8, 9, and 13); Smokey Hormel - acoustic guitar (tracks 6 and 8), electric guitar (tracks 9 and 12), ebow (track 6); Stephanie Bennett - harp (tracks 6 and 11); Steve Richards - cello (tracks 7 and 8); Roger Waronker - piano (track 8); Jason Falkner - electric guitar (tracks 9, 12, and 13); Matt Mahaffey - organ (tracks 9 and 13); Greg Liesz - pedal steel guitar (tracks 9 and 12); Matt Sherrod - drums (track 9); David Campbell - orchestral arrangements, orchestrations and conducting (all tracks with orchestral instruments)
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,4

Łącznie 14, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
06.12.2014
(Recenzent)

Beck — Morning Phase

Do niedawna znałem cztery, może pięć piosenek tego pana. Oczywiście wiedziałem, kto to jest, tylko po prostu się nie krzyżowaliśmy. Ale kilka miesięcy temu w czasie rekonesansu w takim jednym dużym hangarze płytowym, coś bardzo interesującego dolatywało z głośników – O! dobre! – pomyślałem – ciekawe co to? Okazało się, że nowy Beck. I tak poznałem moją płytę numer dwa roku 2014.

Nie wiem dokładnie po jakich terenach muzycznych porusza się Beck Hansen, ponoć po bardzo różnych. Nie wiem, czy zdarzały mu się wcześniej podobne płyty. Ponoć tak. Nie wiem, czy mam ochotę się w to wgłębiać. Chyba, że coś kiedyś przypadkiem. Na razie pozostanę przy „Morning Phase”.

Pierwsze odczucia miałem takie – jest rok 1969, albo 1970, Donovan i Floydzi postanowili coś tam nagrać razem. Był piękny, wiosenny, ciepły dzień,  zainstalowali się w jakimś ładnym ogrodzie, było trochę wina, było trochę ziela, no i tak se zaczęli pogrywać – niespiesznie, spokojnie, nastrojowo. Wyszło z tego dwanaście piosenek (jedna ładniejsza od drugiej) i krótki instrumentalny wstęp – „Cycle”. Najbardziej mi się to  kojarzy się z pop-psychodelią z końca lat sześćdziesiątych i początku siedemdziesiątych. Bardziej uważni mogą się też dosłuchać wpływów brytyjskiej nowej fali spod znaku House of Love, albo All About Eve, albo i nawet solowego Perry’ego. Tyle, że zaaranżowano to z dużo większym rozmachem.

Taka nastrojowa płyta, utrzymana w jednym tempie, jednym klimacie, która nie nudzi, nie smędzi, a jest od początku do końca ładna, to jest to poważny ewenement na muzycznym rynku, cymes i rarytas.

Krótko, ale tu nie ma nad czym deliberować, tego trzeba posłuchać. Od razu robi się miło, przyjemnie, a świat nie jest taki wredny, bo na trzy kwadranse o nim zapominamy.

Osiem  gwiazdek z dużym plusem.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.