Doskonale pamiętam okoliczności, w których otrzymałem naprędce sklecony materiał demo olsztyńskiego Defying. Zbyt ciemna i przez to niewyraźna okładka, spore niedostatki techniczne i ogromne ilości ambicji złożyły się na obraz czterech kompozycji wypuszczonych pod tytułem Portraits. W podsumowaniu tekstu traktującego o tym skromnym wydawnictwie zacząłem się zastanawiać, jak mógłby zabrzmieć Defying, gdyby muzykom tej formacji zapewnić lepsze warunki, usunąć ograniczenia i poddać pod działanie drzemiącej w nich wyobraźni i umiejętności. Jestem niezmiernie zadowolony, że poczynione wtedy założenia, mam okazję zweryfikować, słuchając pierwszego, długogrającego albumu grupy.
Nexus Artificial to album, którego premiera przewidziana jest na koniec marca 2014 roku. Wydawnictwo liczy sobie dziesięć kompozycji o łącznym czasie trwania zbliżonym do pięćdziesięciu minut. Na rozpisce utworów można dostrzec tytuły znane z materiału demo, ale mając na uwadze jakościową przepaść pomiędzy tymi wydawnictwami, nie warto silić się na porównania starych wersji z nowymi.
Portraits mimo jakości utrudniającej odbiór zwiastował naprawdę duży potencjał muzyków Defying, choć wspomniana jakość mogła zniechęcić do dawania kolejnych szans ich twórczości. Koncerty wyłącznie utwierdzały w przekonaniu, że warto czekać na album długogrający. Dlatego - stojąc z boku - kibicowałem nie tylko procesom twórczym, ale i zbieraniu środków na nagranie płyty. Widziałem ogrom pracy, jaki został włożony w stworzenie Nexus Artificial i ile sił kosztowało muzyków, żeby materiał zabrzmiał na światowym poziomie.
Panie i Panowie, udało się. Oto jeden z nielicznych przykładów na to, że ciężka i sumienna praca przekłada się na realne, namacalne efekty i korzyści. Przedstawiam wam Nexus Artificial - album kompletny, gruntownie przemyślany i wyważony, pełen urozmaiconych rozwiązań i pięknych momentów. Do tego pieczołowicie zadbano o oprawę wizualną, która niczym nie ustępuje grafikom znanym z ostatnich wydawnictw grup pokroju Blindead, czy Behemoth.
Ciekawe jest to, że cała nakreślona wyżej otoczka związana z albumem, bezpośrednio przekłada się na kwestie muzyczne. Tu również odnosi się wrażenie, że każdy element znalazł się na wcześniej odpowiednio przemyślanym i wyprofilowanym miejscu. Nie słychać żadnych wewnętrznych tarć czy nieczystości. Każda kompozycja z osobna i wszystkie razem zachowują się jak spójny, odpowiednio naoliwiony mechanizm, którego praca cieszy nie tylko oko, ale i ucho. Można tu znaleźć wszystkie elementy, których wymaga się od współcześnie powstającej muzyki metalowej, otwartej na nowe rozwiązania. Przemierzając świat Sztucznych Ogniw natkniemy się na duże ilości przestrzeni i melodii (Newborn Sun), świetne partie gitary prowadzącej (Prayers, Suppression), niepokojące, ambientowe odgłosy w niemal klasycznym intro i ourto (Dēmiourgós, Ab originis), damskie wokalizy (Prayers, Mismatch) i pełen zakres wokalnych rozwiązań od szeptów, poprzez głęboki growl na dziwacznych odgłosach w stylu Nilsa Frykdahla. Oczywiście nie brakuje tutaj również elementów przyspieszenia i mocnych rozwiązań, w których warto pochwalić sekcję rytmiczną (Anaesthesia).
Wszystkie wymienione rozwiązania brzmią naprawdę świetnie - technicznie i jakościowo, ale wcale nie to jest największym atutem tego wydawnictwa. O sile Nexus Artificial stanowią przede wszystkim urozmaicone i pokręcone konstrukty kompozycyjne pokroju Newborn Sun, w których co i rusz pojawia się wrażenie, że za tym albumem stoją starzy wyjadacze o niemałym talencie i duszach wzbogaconych w coś, co nazywam muzycznym szaleństwem. Nie spodziewałem się tak bezczelnie dobrego i niesamowicie dopracowanego materiału, który zaskakuje, czaruje i nie pozostawia miejsca na wątpliwości na kogo stawiać w przyszłości.