ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Eloy ─ Silent Cries and Mighty Echoes w serwisie ArtRock.pl

Eloy — Silent Cries and Mighty Echoes

 
wydawnictwo: EMI Records Ltd 1979
 
1.Astral Entrance/Master Of Sensation [9:04]
2.The Apocalypse: [14:55]
i. Silent Cries Divide The Nights
ii. The Vision - Burning
iii. Force Majeure
3.Pilot To Paradise [7:01]
4.De Labore Solis [5:12]
5.Mighty Echoes [7:16]
 
Całkowity czas: 43:32
skład:
Frank Bornemann - śpiew, gitara prowadząca
Klaus-Peter Matziol - gitara basowa
Jürgen Rosenthal - bębny, melorecytacje
Detlev Schmidtchen - instrumenty klawiszowe
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,15
Arcydzieło.
,17

Łącznie 38, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
18.12.2013
(Recenzent)

Eloy — Silent Cries and Mighty Echoes

„Oceany Cichych Włkań i Potężnych Ech”, czyli Eloy für dummies – odcinek 8

Nadszedł upragniony sukces, który, zdawać się mogło, miał zapewnić muzykom komfort dalszej pracy. Jednakże presja „pójścia za ciosem” wywarła na Bornemannie i kolegach coś zupełnie przeciwnego. Panowie podczas przymiarek do nowego albumu (początkowo pracowano nad nim we Francji) zaczęli drzeć ze sobą koty. Największe kwasy pojawiły się na linii Bornemann-Rosenthal, a konkretniej chodziło o teksty przedstawiane przez perkusistę, które lider uważał za „zbyt destrukcyjne i za trudne w dostowaniu do tworzonej wówczas muzyki”. Panowie ostatecznie znaleźli kompromis, choć ówczesne relacje pomiędzy muzykami trudno było nazwać sztamą, czy nawet zawieszeniem broni. Na domiar złego zespół został przegoniony z przydrogiego studia nad francuską Rivierą i zmuszony dokończyć nagrania w pośpiechu w Kolonii.

Nie tylko floydowy „The Wall”, nie tylko debiut U.K., ale również „Silent Cries and Mighty Echoes” był albumem tworzonym w atmosferze waśni, ale zawierającym niepowtarzalną i wyjątkową muzykę. Czy stało się tak dlatego, że w klimacie sporów muzycy wspinali się na wyżyny swoich sił twórczych, aby innym udowodnić swoją wyższość? Być może. Niemniej fakt pozostaje faktem, iż wspomniane wydawnictwo Eloy jest jednym z najlepszych w karierze zespołu, a wedle niżej podpisanego, zdecydowanie tym najlepszym.

Na „Silent Cries and Mighty Echoes” grupa dokonała czegoś niezwykłego; jeszcze bardziej usymfoniczniła brzmienie całości bez pomocy orkiestry. Dzięki niesamowicie głębokiemu klimatowi całości, do tego stworzonemu z niezwykle bogatym, instrumentalnym rozmachem, Eloy wznieśli się na absolutne wyżyny swojego kunsztu. Tak powstała płyta perfekcyjna bez jakiegokolwiek zbędnego dźwięku.

Otwierający całość „Astral Entrance/Master Of Sensation” przywołuje skojarzenia z wiadomym utworem. Piękna gitarowa solówka na tle klawiszowego podkładu. Jednak o ile dźwięki, które wyczarowywują Bornemann i Schmidtchen, nawiązują do „Shine On You Crazy Diamond”, o tyle w przeciwnieństwie do tego floydowego klasyka nagłe przejście w temat „Master Of Sensation” jest skrajnym przeskokiem klimatu, którego na płycie „Wish You Were Here” nie uraczymy. Mocna parta sekcji rytmicznej, pulsujące brzmienie gitary i klawiszy oraz drapieżny śpiew Bornemanna...

Trzyczęściowy „The Apocalypse” jest tworem jeszcze bardziej dopracowanym w szczegółach, aniżeli wieńczący poprzednią płytę studyjną epicki „Atlantis' Agony at June 5th - 8498, 13pm Gregorian Earthtime”. Płynnie przechodzący w kolejne fragmenty, dopracowane do najmniejszego szczegółu z całą masą zapadających w pamięć momentów z partiami gitarowo-klawiszowymi na czele, z przepiękną żeńską wokaliza gdzieś pośrodku i niesamowitym pędem na sam koniec.

„Pilot To Paradise” jest dość żywiołowy i mroczny, dzięki niezwykle ciekawie budowanemu nastrojowi i bogatym aranżacjom kreowanym przez Schmidtchena.

Delikatny i zwiewny „De Labore Solis” oraz podniosły „Mighty Echoes” dopełniają całości, czyniąc wydawnictwo spójnym i kompletnym.

Jak już wspomniałem wyżej, osobiście uważam „Silent Cries and Mighty Echoes” za jedno z największych arcydzieł nie tylko rocka progresywnego, ale muzyki w ogóle. Dopracowane, przemyślane i niepowtarzalne, uraczające bogactwem brzmień, rozmachem wykonania oraz świetnymi kompozycjami.

Co więcej, wydawnictwo zostało docenione przede wszystkim przez fanów, osiągając wynik jeszcze lepszy niż „Ocean”; 17. miejsce na listach najlepiej sprzedających się płyt w Niemczech i utrzymanie się na niej przez 14 tygodni (do tego znaczący sukces w... Norwegii, tutaj również płyta wbiła się w drugą dziesiątkę) sprawiło, że „Silent Cries and Mighty Echoes” pozostaje po dziś największym komercyjnym osiągnięciem Eloy. A że za tym przyszedł również ten artystyczny, to już nie zdarza się za często.

Stąd uznanie podwójne...

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.