Dwa lata minęły jak jeden dzień i… Hugh Laurie ponownie postanowił dać upust swej miłości do bluesa. Znów wziął na warsztat standardy, postawił na surowe, naturalne brzmienie, zebrał grupę uznanych muzyków plus kilku gości i… płyta „Didn’t It Rain” wiosną 2013 trafiła na rynek.
Nowy album jest bardziej jednolity, mniej zróżnicowany niż debiut; Laurie i jego kompani tym razem trzymają się głównie brzmień nowoorleańskich (choć zdarzają się okazjonalne wycieczki jazzowe). Mało tu jakichś zaskakujących eksperymentów, kombinowania; najbardziej nietypowe (i chyba najlepsze) na płycie “Kiss Of Fire” to intrygujące zderzenie bluesa z tangiem. Nieco więcej miejsca dostały dla siebie instrumenty dęte. Hugh tym razem zarówno jako wokalista, jak i pianista nieco przesunął się na drugi plan; więcej miejsca dostali dla siebie goście. Taj Mahal rządzi jako główny wokalista w „Vicksburg Blues”; spore pole do popisu dostały śpiewające panie, zwłaszcza Gaby Moreno, świetnie podkreślająca klimat zwłaszcza w „Kiss Of Fire” i w nieco mniejszym stopniu w „The Weed Smoker’s Dream”. Drugą perełką na płycie jest utwór tytułowy, w którym oprócz Lauriego i Moreno pojawia się Jean McClain. Jean może nie wypada aż tak efektownie jak koleżanka, ale to również wokalistka bluesowa sporej klasy, o czym może świadczyć choćby „Send Me To The ‘Lectric Chair”. Innym z zaproszonych gości jest jazzowy klawiszowiec Larry Goldings; jego organowe szaleństwa bardzo fajnie uzupełniają się ze stylowymi, wysmakowanymi partiami fortepianu w “One For My Baby”.
Może całość nie wypada już tak świeżo jak debiut, chwilami robi się też ciut monotonnie; w niczym nie zmienia to faktu, że to dobra, ciekawa płyta. Niczym nie zaskakuje, ale cały czas trzyma solidny poziom. Jak drugi odcinek dobrego serialu: wiesz już mniej więcej, czego się spodziewać, i dostajesz dokładnie to, czego oczekujesz.