ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Soundtrack ─ 2001: A Space Odyssey w serwisie ArtRock.pl

Soundtrack — 2001: A Space Odyssey

 
wydawnictwo: Turner Entertainment Co. 1996
 
The Music As It Appears In The Film: 1. Overture: Atmospheres (Ligeti) [02:49]
2. Main Title: Also Sprach Zarathustra (Thus Spake Zarathustra) (R.Strauss) [01:41]
3. Requiem For Soprano Mezzo Soprano Two Mixed Choirs And Orchestra (Ligeti) [06:33]
4. The Blue Danube (Excerpt) (J.Strauss) [05:42]
5. Lux Aeterna (Excerpt) (Ligeti) [02:52]
6. Gayane Ballet Suite: Adagio (Chaczaturian) [05:15]
7. Jupiter And Beyond:
a) Requiem For Soprano Mezzo Soprano Two Mixed Choirs And Orchestra (Ligeti)
b) Atmospheres (Ligeti)
c) Adventures (Altered For Film) (Ligeti) [15:13]
8. Also Sprach Zarathustra (Thus Spake Zarathustra) (R.Strauss) [01:41]
9. The Blue Danube (Reprise) (J.Strauss) [08:17]
Supplemental Material: 10. Also Sprach Zarathustra (Thus Spake Zarathustra) (R.Strauss) [01:39]
11. Lux Aeterna (Ligeti) [05:59]
12. Adventures (Unaltered) (Ligeti) [10:51]
13. HAL 9000 (Kubrick, Clarke) [09:41]
 
Całkowity czas: 78:44
skład:
The Sudwestfunk Orchestra, Ernest Bour – Conductor. The Vienna Philharmonic, Herbert von Karajan – Conductor. The Bavarian Radio Orchestra, Francis Travis – Conductor. The Berlin Philharmonic Orchestra, Herbert von Karajan – Conductor. The Stuttgart Schola Cantorum, Clytus Gottwold – Conductor. The Leningrad Philharmonic Orchestra, Giennadij Reżdiestwienskij – Conductor. Internationale Musikinstitut Darmstadt, Gyorgy Ligeti – Conductor. Douglas Rain – Voice. Keir Dullea – Voice. Kenneth Kendall – Voice. Gary Lockwood – Voice.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 2, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
06.04.2013
(Recenzent)

Soundtrack — 2001: A Space Odyssey

To już 45 lat. Cztery i pół dekady, odkąd jeden z najszerzej dyskutowanych filmów w historii kina trafił na ekrany. Na początku* kwietnia 1968 miała swoją premierę „2001: Odyseja Kosmiczna” Stanleya Kubricka.

Koncepcja filmu „Jak zdobyto Układ Słoneczny” pochłonęła Kubricka w roku 1964 – tuż po tym, jak na ekrany trafił słynny film „Dr.Strangelove, albo jak przestałem się bać i pokochałem bombę”. Opracowanie scenariusza okazało się być wyjątkowo trudnym zadaniem: Kubrick przeczytał dziesiątki książek i opowiadań i obejrzał dziesiątki filmów o podboju kosmosu – od poważnych naukowych opracowań po trzeciorzędne filmidła i sensacyjne opowiastki klasy D. Ostatecznie zdecydował się zaprosić do współpracy pisarza Arthura C.Clarke’a, który podsunął Kubrickowi sześć swoich opowiadań; reżyser zaproponował przerobienie i rozwinięcie opowiadania zatytułowanego „The Sentinel”. Ostatecznie po miesiącach pracy, w końcu 1965 można było rozpocząć zdjęcia do filmu, już wtedy przemianowanego na „2001: Odyseja Kosmiczna”.

...Przyszło nam na myśl, że dla starożytnych Greków bezkres morza musiał stanowić taką samą tajemnicę, jaką dla ludzi naszych czasów stanowi bezmiar Kosmosu... (Stanley Kubrick)

Zdjęcia rozpoczęły się 29 grudnia 1965 i trwały – jak na ówczesne standardy – niezwykle długo: prawie dwa lata – do tego jeszcze opracowanie nowatorskich efektów wizualnych, montaż, udźwiękowienie… Jak głosi anegdota, jeden z szefów Metro-Goldwyn-Mayewr zaczął w pewnym momencie wypytywać Kubricka, czy owe 2001 w tytule nie ma być przypadkiem datą premiery filmu. No cóż – swoje zrobił absolutny perfekcjonizm reżysera (Kubrick miesiącami pracował nad scenami rozgrywającymi się na Księżycu, ale nie udało mu się znaleźć sposobu, jak przekonująco oddać na ekranie księżycową grawitację, znacznie od ziemskiej mniejszą) i dążenie, aby stworzyć film możliwie jak najbardziej zgodny z aktualną wiedzą naukową.

Gdy film trafił wreszcie na ekrany – reakcje publiczności były przeróżne. Od uwielbienia po skrajną niechęć. No cóż – każdy, kto miał do czynienia z „2001”, wie, że jest to film zupełnie niepodobny do niczego, co w dziedzinie science-fiction stworzono wcześniej i później. Wizja tajemniczych monolitów, niejako obserwujących rozwój ludzkości (monolit na Księżycu w momencie odkopania go wydaje przeraźliwy sygnał – wysyła w bezkres Kosmosu wiadomość, że ludzkość osiągnęła etap rozwoju, umożliwiający jej opuszczenie planetarnej kolebki i rozpoczęcie podboju Kosmosu) – i sama wizja ewolucji tejże ludzkości (pierwsze narzędzie, jakie pod wpływem monolitu wynajdują w prologu prymitywne małpoludy, służy jedynie rozwaleniu łba wrogiemu małpoludowi; kosmonauci w roku 2001 żywią się mało apetyczną papką, do złudzenia kojarzącą się z surowym mięsem, jakie wcinają małpoludy…) oraz ewolucji maszyn (sławetny HAL 9000 – gdy wyłącza on funkcje życiowe astronautów czy zabija Poole’a, nie jest to nawet w połowie tak przerażające, jak gasnące błagania o litość tegoż HALa, gdy Bowman po kawałku wyłącza mu kolejne obwody i układy…). No i wreszcie finałowa sekcja „Beyond The Infinite” – no cóż: ilu widzów, tyle prób wyjaśnienia, co właściwie finałowa scena przedstawia.

Opracowanie ścieżki dźwiękowej okazało się osobną epopeją. Pierwotnie muzykę miał stworzyć nagrodzony Oscarem amerykański kompozytor Alex North (z którym Kubrick zetknął się już podczas pracy nad „Spartakusem” i „Dr. Strangelove”); jednak żaden utwór, jaki zaproponował North, nie przypadł reżyserowi do gustu. Aby wprowadzić Northa w klimat, jakiego oczekiwał, Kubrick zestawił prowizoryczny soundtrack z różnych mniej i bardziej znanych utworów muzyki klasycznej – od awangardowych utworów węgierskiego twórcy Gyorgy’ego Ligetiego po klasyczny walc „Nad pięknym modrym Dunajem”. North stworzył wreszcie muzykę, która – jego zdaniem – idealnie obrazowała obrazy kosmicznych podróży AD 2001. Jednak nawet ona nie przypadła do gustu Kubrickowi, który ostatecznie machnął ręką i postanowił wykorzystać zestawioną przez siebie kompilację jako oficjalną ścieżkę dźwiękową do filmu. Alex North, niestety, dowiedział się był o decyzji reżysera dopiero, gdy wybrał się do kina**… Perypetie bynajmniej się na tym nie skończyły. Jedną z wykorzystanych kompozycji Ligetiego – „Przygody” – Kubrick nieco zmodyfikował, by pasowała do obrazu, tyle że zapomniał zapytać samego twórcę o zdanie – i cała sprawa zakończyła się w sądzie (Ligetiego dodatkowo – jak to zaprzysięgłego awangardzistę – rozsierdził fakt, że jego antykomercyjna, często amelodyjna wręcz muzyka sąsiadowała w filmie ze staromodnymi, tandetnie komercyjnymi w jego opinii dziełami Straussów). A i na tym perypetie się nie skończyły. Kubrick wybrał „Tako rzecze Zaratustra” w wykonaniu filharmoników wiedeńskich pod batutą von Karajana, jednak szefostwo firmy wydającej stosowny album stwierdziło, że wykorzystanie tego utworu w filmie spauperyzuje „Zaratustrę”.*** Ostatecznie w filmie utwór ów wykorzystano, nie podając wykonawców ni dyrygenta, a na albumie pojawił się w innym wykonaniu.

Oficjalny album z muzyką do „2001” w wersji winylowej zawierał: „Zaratustrę”, skróconą wersję „Requiem…” i pełne wersje „Światła wiekuistego” i „Atmosfer” Ligetiego, „Nad pięknym modrym Dunajem” w dwóch wersjach: mniej (o półtorej minuty) i bardziej (o połowę) okrojonej wersji i „Adagio” z suity baletowej „Gajane” Arama Chaczaturiana. W roku 1996 ukazała się kompaktowa reedycja – albo wręcz, zupełnie nowa wersja tegoż albumu: pierwsza część płytki zawierała oryginalny soundtrack z utworami w takich postaciach i wykonaniach, w jakich pojawiły się w filmie, do tego w drugiej części albumu doklejono kilka dodatkowych nagrań. Efektownie przygotowano też książeczkę: oprócz szeregu zdjęć, znalazł się tam obszerny esej o samej „Odysei” oraz drugi, mniejszy, o muzyce wykorzystanej w filmie).

Po krótkim wstępie, w postacie wyjątku z „Atmosfer” Ligetiego – niepokojącym, tajemniczym – pojawia się bodaj najsłynniejszy temat znany z filmu, czyli „Tako rzecze Zaratustra” Ryszarda Straussa. Ten podniosły, majestatyczny utwór zostaje zaraz skontrastowany nowoczesnym, awangardowym utworem, bezlitośnie szarpiącym nerwy – „Requiem na sopran, mezzosopran, dwa mieszane chóry i orkiestrę” (to ten moment, gdy małpoludy odkrywają monolit na sawannie), złożonym z ostrych, drażniących partii wokalnych i nagłych, dysonansowych wejść orkiestry. Potem – wiadomo: rzucona kość powoli opada i nagle zmienia się w dryfujący w przestrzeni prom kosmiczny. Czyli pamiętny balet w kosmicznej przestrzeni w rytm „Nad pięknym modrym Dunajem” (w nieco okrojonej wersji). Sekcję księżycową kończy kolejny utwór Ligetiego – fragment „Światła wiekuistego”, choralny utwór nie tak drażniący, natarczywy jak „Requiem”, ale mający w sobie jakiś niezwykły, wręcz odrealniony element – te wokalizy brzmią chwilami wręcz niesamowicie, nieziemsko.

Kolejną sekcję filmu, podróż Discovery One w stronę Jowisza, ilustruje elegijne, smutne „Adagio” z suity baletowej „Gajane” – jeśli ten fragment z czymś się kojarzy, to zupełnie nieprzypadkowo: James Horner został do pracy nad „Obcym – decydujące starcie” wprzęgnięty przez Camerona w ostatniej chwili i nie zdążył stworzyć i nagrać tyle muzyki, ile film ów potrzebował, więc ratował się zaadaptowaniem właśnie „Adagio” jako jednego z głównych tematów filmu (na początku – gdy na ekranie pojawia się dryfujący Narcissus, słychać charakterystyczny temat z „Gajane”). Zarazem, w połączeniu z obrazem, utwór ten stanowi niezwykłą ilustrację ludzkiej samotności w bezkresie Kosmosu.

Wreszcie słynna, finałowa sekcja, „Jowisz – i poza Nieskończoność”. Czyli niezwykła, trzyczęściowa, trwająca kwadrans suita: najpierw niesamowita podróż przez niezwykłe, surrealistyczne pejzaże z towarzyszeniem „Requiem” Ligetiego – jeszcze bardziej podkreślającego niesamowitość obrazu. Krótkie „Atmosfery” i właśnie owe zmodyfikowane dla potrzeb obrazu „Przygody” – to już scena z Bowmanem w XVI-wiecznej sypialni. Potem Gwiezdne Dziecko i jeszcze raz „Zaratustra”. I na zakończenie całości „Nad pięknym modrym Dunajem” w pełnej, ponad 8-minutowej wersji.

Na koniec dostajemy jeszcze kilka dodatków. „Tako rzecze Zaratustra” w wersji z oryginalnego soundtracka MGM, inne niż filmowe (od wersji von Karajana i Wiener Philharmoniker różni się w sumie niuansami). Pełna wersja „Światła wiekuistego” – tyleż piękna co niesamowita, i na swój sposób przerażająca. „Przygody” Ligetiego w pełnej, niezmodyfikowanej, 11-minutowej wersji – szarpiący nerwy, awangardowy dźwiękowy spektakl, potrafiący mocno nastraszyć słuchacza. I specyficzny kolaż na koniec – zsamplowane ze ścieżki dźwiękowej wypowiedzi HALa 9000, jego dialogi z astronautami, szokującą scenę, gdy stopniowo odłączany HAL błaga Bowmana, by ten zaprzestał odłączania, zaśpiewane w nieludzki sposób „A Bicycle Built For Two” i w finale zachowany w pamięci HALa przekaz od doktora Floyda.

Ta płyta jest jak sama „Odyseja”: niełatwa w odbiorze, wiele wymagająca od słuchacza, chwilami trudna i drażniąca, chwilami tak po prostu, zwyczajnie piękna. Na pewno jest to płyta dla lubiących dźwiękowe poszukiwania i muzykę współczesną, no i na pewno – dla fanów „2001: Odysei Kosmicznej”. Zarazem jest to płyta bardzo wciągająca, intrygująca, eklektyczna, przesycona niezwykłym, niespokojnym klimatem. Dla naprawdę odważnych: polecam wysłuchanie tego albumu w ciemności, najlepiej na słuchawkach. Naprawdę, trudno znaleźć drugą płytę, która mocniej zadziałałaby na wyobraźnię.


 

* - 2, 4 albo 9 kwietnia 1968 - w zależności od źródła. ** - oryginalna muzyka Alexa Northa doczekała się zarejestrowania (pod batutą innego słynnego kompozytora muzyki filmowej, Jerry'ego Goldsmitha) i wydania na CD w roku 1993. Niestety, zdobycie tego albumu jest bardzo trudne. *** - owym wydawcą była firma Decca - ci sami, którzy w swoim czasie pogonili Beatlesów. Gdy "2001" zdobyła wielką popularność, Decca próbowała naprawić swój błąd, wydając von Karajanowe wykonanie poematu symfonicznego "Zaratustra" z opisem, że to z tego wykonania pochodzi pamiętna uwertura filmu.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.