Od rana kręci mi się w głowie, jakbym co najmniej stołował się dziś u legendarnego Allana. Nic podobnego! Herbata wystygła, tost z marmoladą wysechł, a trójwymiarowa, kolorowa jajecznica ześlizgując się do piekła nieco się po drodze przypaliła wraz z kanarkiem. Wystarczy jednak garść tego, co rośnie na Polach Farmaceuty Peata Boga (Earthmonkey), by przywrócić chaos do porządku. Nie wierzycie, to koniecznie posłuchajcie.
Pharmacy Fields zdradza zamiłowanie Boga do estetyki Krautrocka, lecz pozbawiona jest swobodnych odniesień do rytmiki Amon Duul, z jakimi zetknąć można się na pierwszej długogrającej płyty EM Audiosapien. Ponadto przejawia ciągoty eksperymentatorskie na podobieństwo Nurse with Wound czy też podąża odważnie w kierunku psychodelicznych odjazdów spod znaku Gong, Steve Hillage Band, Hawkwind czy Ozric Tentacles. Być może Peat Bog nie nagrał jeszcze swojego Erpland, jednak kompozycją i nastrojem Pharmacy Fields zbliżył się, chciałoby się rzec, na wyciągnięcie macki do owego uważanego za największe osiągnięcie w dyskografii Ozric Tentacles albumu z 1990 roku. Nie chcę przez to powiedzieć, że wpływy Ozric są w twórczości Earthmonkey wszechobecne. Gęste nieraz, zapętlone brzmienia Pól Boga, uzyskane z pomocą elektroniki oraz gitarowych pogłosów i psych riffów, zdecydowanie zbliżają je do stylistyki Krautrocka, eksperymentów NwW czy skondensowanych natchnionych szarż The Legendary Pink Dots z okresu „Grain Kings”. Właśnie ów hipnotyczny zgiełk Pól, przypominający odgruzowywanie kosmosu z odpadów astralnych, stanowi całkiem niezły, niekontrolowany pierwszej klasy trip na kwasie. Doprawdy, trudno o lepszy przykład muzycznego transu uzależniającego na tyle, iż ma się ochotę tylko na więcej. O wiele ciekawszy efekt słychać wprawdzie na wcześniejszym Audiosapien, na którym przepastne przestrzenie dźwiękowe rozdyma saksofon, lecz w przypadku Pharmacy Fields nie można narzekać na brak autentycznych „farmakologicznych” uniesień.
Earthmonkey, nie licząc promocyjnego wydawnictwa zatytułowanego Drum Machine (2004) oraz zrealizowanego własnym sumptem Unreleased Earthmonkey Out-takes (2012), nagrali już cztery długogrające płyty – Audiosapien (2003), Be That Charge (2007), Alms of Morpheus (2011) i Pharmacy Fields (2013) – dla portlandzkiej wytwórni Beta-lactam Ring Records. Z całej małpiej dyskografii zespołu najbardziej włochate myśli przychodzą do głowy w trakcie słuchania Audiosapien i prezentowanego tutaj Pharmacy Fields, lecz niemniej namiętnie przedstawiają się awantury, wybryki i wszelakie małpie figle brytyjskiej ekipy Earthmonkey na płycie z odrzutami (Unreleased Earthmonkey Out-takes) czy wielu wcześniejszych nagraniach, jak na przykład w Duulowym „Be That Charge” czy elektronicznym „Varana Swing”, budzącym we mnie skojarzenia z kosmicznymi sekwencjami Klausa Schulze.
Pharmacy Fields jest pierwszym krążkiem zmiksowanym i wyprodukowanym w całości przez Peata Boga z oryginalną, ręcznie wykonaną przezeń okładką. W nagraniach „Pulsar” i „Rama Hamma” czuć wyłącznie rękę Boga, ponieważ zostały w całości stworzone i zagrane przez niego samego. Natomiast pozostałe ścieżki brzmią jakby zostały wyjęte z sesji live, takie bowiem wrażenie oddaje gra zespołowa Earthmonkey. Naukę studyjnego miksowania muzyki Peat Bog pobierał u samego mistrza Stevena Stapletona z Nurse with Wound, a na jej efekty nie trzeba było długo czekać. Ostateczny kształt Pól potwierdza powiedzenie, iż praktyka czyni mistrza. (Nawiasem ujmując, z pewnością najmniej doświadczoną osobą w „małpim” światku jest roczny syn lidera, Alfie, którego dziecięcy głos słyszymy w nieźle zakręconym „Moonstah”). Pharmacy Fields brzmi rzeczywiście najdojrzalej ze wszystkich płyt Earthmonkey, co wcale nie znaczy, że zespół już wcześniej nie grał z tak wielkim polotem, jakby chciał wysłać słuchacza w kosmos bez skafandra (Audiosapien). Widok Pól, ciągnących się stąd do nieskończoności, podrywa wyobraźnię niczym garść Chew-Z albo Can-D, a po zakończonej sesji bynajmniej nie odsyła z bólem głowy do obsikanego baraku na planecie Zet.