ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hawkwind ─ Onward w serwisie ArtRock.pl

Hawkwind — Onward

 
wydawnictwo: Eastworld Recordings 2012
 
CD1
1. Seasons (5:40)
2. The Hills Have Ears (5:08)
3. Mind Cut (4:54)
4. System Check (1:06)
5. Death Trap (3:31)
6. Southern Cross (6:42)
7. The Prophecy (4:13)
8. Electric Tears (0:56)
9. The Drive By (4:42)
CD2
10. Computer Cowards (5:28)
11. Howling Moon (2:12)
12. Right To Decide* (7:33)
13. Aerospace Age* (5:54)
14. The Flowering Of The Rose* (8:25)
15. Trans Air Trucking (2:38)
16. Deep Vents (0:32)
17. Green Finned Demon (6:32)
18. . (7:54)
* bonus live tracks
 
Całkowity czas: 81:32
skład:
Dave Brock – guitar, synthesizer, vocals, bass/ Richard Chadwick – drums, vocals/ Tim Blake – keyboards, theremin, bass/ Mr. Dibs – bass, vocals/ Niall Hone – bass, synthesis, sequencing, guitar/ Jason Stuart – keyboards (12,13,14)/ Huw Lloyd-Langton – guitar (2)
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 14, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
23.01.2013
(Recenzent)

Hawkwind — Onward

Kosmicznej Sagi odcinek 23 (i jak na razie ostatni): pewnych legend się nie zniszczy.

"Let's make sure that history never forgets the name... Enterprise" - Captain Picard.

Dwa lata po premierze „Blood Of The Earth” ukazuje się „Onward”. Co więcej został nagrany w tym samym składzie co poprzednik. Jakby nie patrzeć na przebieg kariery Hawkwind – to rzadkość.

Nie wiem dlaczego, ale siadając do pisania tej recenzji przyszły mi na myśl słowa red. Wilczyńskiego z „Lizarda”, który z uporem maniaka bronił ostatniej studyjnej płyty Yes podsumowaując ją słowami „dobrze, że im się jeszcze chce”. Dla mnie to argumentacja co najmniej dziwna i trudna do przyjęcia. To tak samo jakbyście (że uzyję piłkarskiej analogii) poszli na mecz waszej ukochanej, ekstraligowej drużyny, ona dostaje baty 0:6 w fatalnym stylu, a wy im klaszczecie mówiąc „dobrze, że chciało im się w ogóle wyjść na boisko”. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że wykonawcy z tzw. Starej Gwardii są dla mnie wciąż ekstraligowymi drużynami i takich wpadek jak „Fly From Here” nie jestem w stanie, ani czymkolwiek usprawiedliwić, ani tym bardziej wybaczyć. Na szczęście Hawkwind trzymał zawsze równy poziom i takich kiksów w karierze nie miał (ktoś może wymienić płytę „Spacebrock”, ale wszyscy dobrze wiemy, że wydanie jej pod szyldem Hawkwind było bardziej wymysłem wytwórni, aniżeli zespołu). Również „Onward” nim nie jest. Co więcej, jest wydawnictwem przezntującym grupę w świetnej formie, która owszem może i prochu już nie wymyśli, ale której chęć wydawania nowych płyt bardziej jest motywowana pokazaniem, że mają jeszcze coś do powiedzenia, aniżeli próbą wyciągnięcia od fanów grosza posługując się kiepskiej jakości podróbą siebie samych.

„Onward” ukazało się jako wydawnictwo dwupłytowe. Czy słusznie? Wywalić kilka kawałków i powstałby świetny album pojedynczy. Na pierwszy rzut ucha wydawać się może, że zbędne miejsce zajmuje nowa wersja „Right To Decide”. Również nowe (niestety wtórne) podejście do „Death Trap” okazało się chybionym pomysłem. Na szczęście z tych wycieczek w przeszłość broni się „Aerospace Age” Roberta Calverta, zaprezentowany już dekadę wcześniej na płycie „In Your Area”, lecz tutaj zagrany nie tak topornie z fajną niemal barową partią fortepianu a la „Reefer Madness”. Nie najgorzej również wypada „Green Finned Demon” znany z solowej płyty Dave’a Brocka „Earthed To The Ground” z 1984 roku.

Z premierowych utworów trudno wyróżnić którykolwiek specjalnie z tego prostego powodu, że większość z nich jest doprawdy wyśmienita. Świetnie prezentują się otwierające i motoryczne „Seasons” i „The Hills Have Ears”. Akustyczny i bardzo leniwy „Mind Cut” jest ciekawym novum w repertuarze zespołu. Fantastycznie brzmi instrumentalny „Southern Cross” Blake’a; niezwykle bogato zaaranżowane i odegrane ponad sześć minut klasycznego, klimatowego space-rockowego plumkania. Bardzo fajnie w przeszłość (dzięki ciekawej melorecytacji przypominającej czasy Roberta Calverta) odsyła nas szorstki „Computer Cowards”.

Płyta świetna ukazująca zespół we wciąż wysokiej formie. Chyba nie trudno dojrzeć związek między stabilizacją składu, a wysoką jakością ostatnich dwóch wydawnictw studyjnych. Zespół wciąż nie powiedział ostatniego słowa fundując nam wysokich lotów muzykę pozostając przy tym niedoścignionym.

Już wkrótce: Deep Space 9: czyli hawkwindowy suplemet koncertowy.

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.