ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hawkwind ─ Take Me to Your Leader w serwisie ArtRock.pl

Hawkwind — Take Me to Your Leader

 
wydawnictwo: Hawk Records 2005
 
1. Spirit of The Age/ 2. Out Here We Are/ 3. Greenback Massacre/ 4. To Love A Machine/ 5. Take Me to Your Leader/ 6. Digital Nation/ 7. Sunray/ 8. Sighs/ 9. Angela Android/ 10. A Letter to Robert
 
Całkowity czas: 50:44
skład:
Dave Brock - vocals, guitar, keyboards, synths/ Alan Davey - bass, vocals, keyboards, synths/ Richard Chadwick - drums, vocals, percussion
and
Jason Stuart - keyboards tracks 3 & 4/ Simon House - keyboards track 7, violin track 9/ Arthur Brown - vocals tracks 7 & 10/ Matthew Wright - vocals track 1/ Lene Lovich - vocals track 9/ Jezz Huggett - sax, trumpet, flute tracks 2,6 & 9/ James Clemas - organ track 1 & 7
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,4
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,5

Łącznie 21, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
05.01.2013
(Recenzent)

Hawkwind — Take Me to Your Leader

Kosmicznej Sagi odcinek 21: Powrót syna marnotrawnego...

"Legends...are the spice of the universe, Mr. Data, because they have a way of sometimes coming true" - Captain Picard

Impreza urodzinowa z okazji 30-lecia istnienia zakończyła się wielką awanturą, z której niemal każdy wyszedł obrażony na pozostałych. Ekipa Nika Turnera po przegranym procesie o prawo do używania nazwy „Hawkwind” zmuszona była ją zmienić (ostatecznie padło na Space Ritual). Dave Brock niecałe dwa miesiące po koncercie w Brixton Academy urządził własne urodziny zespołu w londyńskiej Astorii, na których pojawili się starzy znajomi: Harvey Bainbridge, Simon House, Tim Blake, Alan Davey i Michael Moorcock. Z tymi ostatnimi dwoma osobnikami wiążą się dalsze losy okrętu. Pisarz przekazał kapitanowi, że w sporze o nazwę stanie po stronie Turnera, czym zamknął sobie bramy na mostek statku. Z kolei Davey wyraził chęć powrotu na pokład, co przy ówczesnej niedyspozycji Rona Tree (zapaść po przedawkowaniu heroiny i długi odwyk oraz rekonwalensencja) zostało przyjęte z bardziej niż otwartymi ramionami.

Niemniej urodzinowa impreza numer 2 nie była tak wielkim wydarzeniem jak ta sprzed dwóch miesięcy jednak tym razem nie było przeszkód w wydaniu płyty upamiętniającej ten występ. Ukazała się ona w roku 2001 i zatytułowana była „Yule Ritual: London Astoria 29.12.2000”.

Przez następne kilka lat zespół koncertował w lekko zmiennym składzie (Brockowi pomagali Blake, House i Lloyd-Langton), ale nie za bardzo wiedział co ma z sobą zrobić. Wreszcie panowie zebrali się, aby nagrać pierwszy od kilku dobrych lat album studyjny.

„Take Me To Your Leader” okazała się w roku 2005 i trzeba przyznać, że była sygnałem powrotu grupy do wysokiej formy. Zespół nagrał wreszcie album spójny i przemyślany z którego wyzbyto się ewidentnych kiksów. Nie jest to może najwybitniejsza pozycja w dorobku Hawkwind, lecz przyznać należy, iż w przeciwieństwie do kilku poprzednich płyt słuchacz może skupić się na muzyce, a nie na obawach co za niespodzianka zostanie zafundowana nam za kilka minut.

Nawet jeśli nowa (niestety dość wtórna i niewiele nowego wnosząca) wersja „Spirit Of The Age” (gościnny udział: Matthew Wright – znany brytyjski prezenter telewizyjny, prywatnie: wielki fan zespołu) nie zachwyca, nawet jeśli „Greenback Massacre” jest zbyt przyciężkawy, a w „Digital Nation” (na nieszczęście) za mikrofon znów się złapał Richard Chadwick, a śpiew legendarnego Arthura Browna nie do końca sprawdza się w hawkwindowym repertuarze („Sunray”) to proporcje zostają zachowane dzięki kilku naprawdę niezłym numerom.

Na pierwszy plan zdaje się wysuwać „To Love A Machine” – niby tylko 6 minut, ale 6 fajnie skonstuowanych minut z kilkoma zmianami tempa i ciekawymi partiami instrumentalnymi. Przepiękny wstęp ma „Out Here We Are”, ale ciekawy nastrój utworu jest mimo to utrzymany nawet po przejściu w nieco żywszy fragment w okolicach drugiej minuty. Również podobać się może zamykający całość „A Letter To Robert” z sennie snująco się nieco mrocznym nastrojem i melorecytacją Arthura Browna. Nawet taki nowofalowy utwór tytułowy ma mimo wszystko swój space-rockowy klimat.

„Take Me To Your Leader” nie jest dziełem w dyskografii zespołu, ale z pewnością zasługuje na miano płyty przynajmniej przyzwoitej. Kilka ciekawych pomysłów oraz w miarę spójne brzmienie całości sprawiły, że krążka słucha się z przyjemnością bez kręcenia nosem i zastanawianiem się czy kolejna płyta będzie jeszcze słabsza od poprzedniej. Chude lata Hawkwind miał już za sobą, co potwierdził na kolejnych dwóch krążkach.

W następnym odcinku: nie było łatwo, ale...

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.