Już na wstępie mogę napisać tę recenzję z użyciem 3 słów: doskonałość materii i brzmienia. Kiedy płytę w klimacie jazz-rockowym wydaje basista, na myśl przychodzi mi paru aktywnych wydawniczo muzyków jak A.Holdsworth, A.Fafard , W.Pilichowski, W.Sheehan. Kiedy dodamy do tego skrzypce – E.Jobson, D. Ragsdale, K.Dębski, Z. Wodecki. Co wychodzi z połączenia tych nazwisk? Tak właśnie można opisać muzykę ASFormation, której inspiracje są wynikową współpracy z niektórymi, ale także słyszalnych wpływów wszystkich wymienionych muzyków. Projekt ASFormation - powstały zaledwie w 2010 roku, kierowany jest przez basistę Arkadiusza Suchara, bardzo doświadczonego muzyka, na którego koncie widnieje współpraca między innymi z wyżej wymienionymi osobistościami polskiej sceny muzycznej. Album Bajlandia to przede wszystkim jazz-rockowe inspiracje, coś między UK a String Connection, które przebijają się przez większość utworów na prezentowanym krążku. Dokładniej mowa o stylu fusion, łączącego mocne gitarowe brzmienie, progresywną frywolność, artrockową matematyczność i jazzową lekkość prezentowanego materiału.
Album rozpoczyna zsamplowane intro, raczej odstraszający koszmarek, po którym w hitchcockowskim stylu jest ostre, charakterystycznie akcentowane i typowe dla UK staccatto w utworze „Sekator”. Od tego właściwie momentu jest już tylko lepiej. Mocne partie klawiszy grające razem z basem unisono, jak w utworze „In the dead of night” - to nie tylko wizytówka zespołu Eddiego Jobsona, to także bardzo popularny element w takiej muzyce, dosyć często znajdujący naśladowców. Tak jest i w przypadku ASFormation. Ale jak to zabrzmiało tym razem - wyśmienicie!. Także nie pozostawiające złudzeń skrzypce w utworze "Ułan start", przywodzące na myśl Jobsona z UK czy naszego kompozytora filmowego a jednocześnie muzyka jazzowego Krzesimira Dębskiego, współzałożyciela String Connection. „Suzafon” to właśnie jedna z tych kompozycji, które prędzej usłyszelibyśmy w repertuarze naszych dam jazzu - Trzetrzelewskiej czy Bem. Ta wyraźnie podkreślona linia basu bezprogowego, która brzmi jakby była prowadzona ręką Wojtka Pilichowskiego na Trio Three Generations czy TTR2, tak i w „Bajlandii” dominuje, prowadząc melodię przez cały utwór. Wszystko idealnie się harmonizuje, przywołując najlepsze wzorce muzyki fusion, słychać, że muzycy doskonale bawią się dźwiękiem. Ocierający się o funky „4pl” to choć brzmi jak jeden ze standardów, który na pewno gdzieś wcześniej słyszałem, o tyle wspaniale pokazuje zgranie i umiejętności muzyków. Najbardziej kontrowersyjnym utworem jest dla mnie „Qropatfa”. Perfekcyjny, aż za bardzo. Mamy tutaj ostre zmiany melodii, świetnie znane miłośnikom twórczości Zappy, o tyle solo na moogu .... mogłoby być bardziej spójne. Do tego fragmentu nie mogę się przekonać. Mroczny klimat utworu, w stylu bardziej zbliżonym do zimnej fuzji a'la Spaced Out, przy monotonnym, z lekka psychodelicznym basie i luźno kołyszącej linii melodyjnej, wyraźnie kontrastuje ze sposobem gry na moogu. Dodam przemyślanym, zagranym w koncepcji utworu, dopraszając się wręcz większego rozwinięcia. Właśnie ta melodia jest intrygująca, jak pisklę stawiające pierwsze kroki, nieskoordynowane ruchy, z każdą sekundą coraz bardziej nabierające perfekcji. To jest doskonałe, perfekcyjne ale i bardzo ... niecodzienne. Przy zmianach melodii i rytmu słychać bardzo dobre zgranie aranżacji, ciekawe jak zespół radzi sobie z tym na scenie. Frank Zappa wychował całe pokolenia muzyków, do których grona należy zaliczyć autorów tej muzyki. Cały album zamyka „Czilałt”, który swoim pogłosem na sekcji rytmicznej i wyeksponowanym basem przypomina mi dokonania wielu muzyków filmowych, w tym pamiętny album „Le Grande Blue” E. Serry, który nie stronił od stosowania podobnych konstrukcji.
Gatunek, w którym obracają się muzycy ASFormation, rządzi się swoimi prawami. Pomimo pewnych wymienionych podobieństw, które bardziej wynikają ze stylu niż naśladownictwa, trafiły się nam bardzo ciekawe, żywe ale także dopracowane technicznie i aranżacyjnie utwory. Nie brakuje charakterystycznego rytmu groove, jest świetnie poprowadzony bas, momentami ocierający się o typowy dla muzyki funky, stylizowane progresywne zagrania, wzorowane na najlepszych klasycznych wzorach. Można czerpać nieokrzesaną przyjemność próbując rozłożyć melodie na nutki pierwsze.
Bajlandia to całkowicie instrumentalny album. Muzycy nie poszli, jak w przypadku jazzowych wirtuozów we własny świat, nie tworzą jak Planet X w oparciu o schematy łączenia ostrzejszego grania z klimatem fusion, choć pewne zbliżenia obu zespołów można na prezentowanym krążku posłuchać. Skrzypce i bas wspólnie dominują w brzmieniu, dosyć bogato przeplecione gitarowymi riffami, pianinem i klawiszowymi plamami. "Bajlandia" to bardzo udany debiut doświadczonego muzycznie i scenicznie kierownika ASFormation. Byłoby sympatycznie, gdybyśmy mogli posłuchać kolejnych albumów tego projektu. Z czystym sumieniem mogę napisać – po 30 latach, String Connection, UK i wiele innych zespołów z pogranicza jazzu, rocka i nurtu progresywnego doczekały się swojego sukcesora.