Zaskakująco prężnie działa i nie pozwala o sobie zapomnieć projekt lidera Believe - Mr Gil. Debiut, potem dwanaście lat ciszy i… trzy albumy w ciągu dwóch lat. Podczas mojej ostatniej rozmowy z muzykiem, kilkanaście tygodni temu, powiedziałem mu, że zaskoczył mnie kiedyś konstatacją, w której stwierdził, że nagrywa płyty Mr Gil, bo… z czegoś trzeba żyć. Jak to możliwe – zapytałem – wszak na tych albumach jest mnóstwo pięknej, muzycznej szczerości! I tym razem wyszła nam naprawdę wyjątkowa płyta –odpowiedział konkretnie artysta. I nie pomylił się.
Bowiem do rąk fanów talentu muzyka trafia kolejna bardzo udana rzecz. W zasadzie niewiele się zmieniło w stosunku do wydanego dwa lata temu Light & Sound. Proste, krótkie i ciepłe kompozycje zaaranżowane praktycznie bez perkusji, jedynie na wokal, akustycznie brzmiącą gitarę, pianino i niezwykle tu ważną wiolonczelę. Ten brak zmiany jest tu jednak niezwykle istotny, gdyż jest raczej wyrazem pewnej stabilności i znalezienia właściwej muzycznej ścieżki. Ścieżki, po której wędrują cztery muzyczne osobowości, tak samo ważne.
Nie jestem wielkim fanem ascetycznego, pomijającego dobry rytm i uciekającego od mocniejszego szarpnięcia strun, grania. Bo wielu sięgających po ten patent potrafi najzwyczajniej zanudzić. Gilowi, Wróblewskiemu, Druch i Wantrychowi udaje się zaintrygować. Prostotą wpisaną w ładne, przejmujące melodie. I zupełnie nie szkodzi, że nie ma perkusji, bo wspomniany Wantrych gra niezwykle rytmicznie. Posłuchajcie zresztą drugiego w zestawie Our Shoes. Nie jest też do końca prawdą, że na I Want You To Get Back Home mamy tylko powtórkę z rozrywki. Chórki Wróblewskiego z Wantrychem są jedną z największych wartości tego albumu. Wspomniane Our Shoes, Find Me, Change Your Name, Fix My Arms, Start Again, czy Come Home tylko to potwierdzają.
Najzacniejsze fragmenty? Trudno wybrać. Dziś mogą to być Change Your Name i Start Again, ale za kilka dni zachwycę się być może inną perełką. Na przykład kończącym całość, przejmującym Come Home, w którego finale ostatecznie pojawia się perkusja. Czy to lepszy od poprzedniego album? Nie wiem. Bo nie mogę się wyrzec takich cudeniek, jak Easily, czy King Of Gold i stwierdzić, że były gorsze. Czarowny to album, bo choć zawiera jesienne i nostalgiczne dźwięki, płynie z nich jakiś muzyczny optymizm…