ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Skawiński, Grzegorz ─ Me & My Guitar w serwisie ArtRock.pl

Skawiński, Grzegorz — Me & My Guitar

 
wydawnictwo: Universal Music Polska 2012
 
"Ship of Fools"
"New Better World"
"Last Thing"
"Me & My Guitar"
"Return To Innocence"
"Stratosphere"
"Strength To Carry On"
"21-st Century Blues"
"Over The Mountain"
 
Całkowity czas: 37:34
skład:
Twórcy:
Grzegorz Skawiński – Gitary elektryczne ,akustyczne , wokale , chórki; Adam Tkaczyk – perkusja; Waldemar Tkaczyk – gitara basowa; Mariusz Zaczkowski – instrumenty klawiszowe; Marcin "Kajtek" Makowiec – Realizacja nagrań; Jacek Gawłowski – Miksy i Mastering
Gościnnie :
Bernard Maseli – Wibrafon Elektryczny (21st Century Blues); Jacek Królik – Gitara (Me & My Guitar); Marek Raduli – Gitara (Me & My Guitar); Jacek Polak – Gitara (Me & My Guitar); Adam „Nergal” Darski – Gitara (Me & My Guitar); Piotr Łukaszewski – Gitara (Me & My Guitar); Marek Napiórkowski – Gitara (Me & My Guitar)
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 8, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
23.03.2012
(Recenzent)

Skawiński, Grzegorz — Me & My Guitar

Naczelny dziwnie wcześnie rano (czyli około południa) wparował do redakcji i zaraz od progu się rozdarł :

 - Kapała! Zrecenzujesz solowego Skawińskiego.

 - Dlaczego ja? Nie chce mi się. Do tego  tytuł ma głupi – skrzywiłem się -  Niech Walczak. On coś tam na  wiośle brzdąka, to rzecz akurat dla niego.

 - Ale Walczak nie jest tak podpadnięty jak ty.

 - Ale ja chyba aż tak podpadnięty nie jestem.

 - Ale słuchałeś tego.

 - No – przytaknąłem

 - No i?

 - Co – no i?

 - Jakie wrażenia?

 - Nie będę używał wyrazów przy nieletnich – wskazałem głową na Kamila i Krzyśka, którzy z wypiekami studiowali katalog z urządzeniami do konserwacji powierzchni płaskich.

 - A bez inwektyw? Już i tak przez twoje recenzje serwis powinien na wstępie wymagać podania numeru karty kredytowej, dowodu osobistego i numeru PESEL.

 - Czyli chcesz brać pieniądze za czytanie moich recenzji? Co z tego będę miał?

 - Kopa.

 - Czyli 60 procent. Może być. Dobra – tak bez inwektyw. Jako wiosłowy, Skawiński to majster jakich mało. Warsztatowo, produkcyjnie – pełna profeska i pełna perfekcja – szacun i akademia ku czci. Schody zaczynają się w momencie kiedy zagłębimy się w treść „Me & My Guitar”, bo tu już tak słodko nie jest. W założeniach miała być pewnie płyta różnorodna, a wyszedł trochę groch z kapustą, a do tego niespecjalnie smaczny. Bo właściwie mamy tu wszystko od jazzu/fusion poprzez bluesa, aż do różnych odmian rocka, łącznie z cięższymi brzmieniami. Tylko autorowi inwencja nieco szwankuje. Z drugiej strony trudno powiedzieć, żeby się przydarzyły tutaj jakieś ewidentne wtopy, jakieś zupełne zakalce, cała płyta jest na uczciwie przyzwoitym poziomie. Ale niestety niewiele więcej. Co ciekawe najbardziej interesujące są instrumentale – „Over The Mountain”, „Stratosphere”, czy „Return to Innocence”. A dlatego „co ciekawe”, gdyż takich utworów na solowych płytach gitarzystów zwykle boję się najbardziej. Bo czasami jak taki dorwie się do instrumentu, to musi uwodnić, że gra najśliczniej na świecie i w ogóle w kategorii zajebistości jest po prostu nie do wyjęcia. A puść taki numer głośniej przez okno, to psy w całej gminie zaczynają wyć. Tutaj Skawiński zmontował je bardzo czujnie, zupełnie bez żadnej instrumentalnej przesady – fajne kawałki. Gorzej jest w tych śpiewanych. Też nie wiem, czy nie lepiej byłoby zaprosić do współpracy kilku różnych wokalistów. To już pewnego rodzaju standard na takich wydawnictwach i to też takim krążkom pomaga. Ale nie ma się co czepiać Skawińskiego, bo sam jako wokalista sobie spokojnie daje radę.

 - No to czego ty się, Kapała, właściwie czepiasz?

 - Bo mi brakuje numerów z lepszymi riffami, lepszymi, bardziej chwytliwymi  melodiami, takich prawdziwych rockowych przebojów, a Skawiński ma takich na sumieniu dosyć sporo. Dlatego czuję pewien niedosyt. „Ship of Fools” startuje album z kopa, od razu na wysokich obrotach, coś takiego między AORem, a amerykańskim hard-rockiem, niezłe, ale tylko niezłe. Następny, dość podobny do pierwszego, „New Better World” jest jeszcze słabszy i właściwie przelatuje przez głowę nawet się o słuch nie zaczepiając. Ciekawiej robi się przy „Last Thing”, bo fajnie bluesem zalatuje. Ciekawie się też robi, kiedy Skawiński zaczyna kombinować z fusion, czyli „Strastosphere” i "21-st Century Blues". W ogóle im dalej w płytę, tym lepiej, ale mimo wszystko nie dam temu więcej niż sześć gwiazdek, może sześć pół po starej znajomości. Facet napisał tyle fajnych piosenek, że mam prawo od niego wymagać trochę więcej.

 - A  tytułowy, gdzie tylu gitareros się popisuje?

 - Sympatyczny, ale bardziej efekciarski, niż efektowny, chociaż robi całkiem fajne wrażenie. W sumie moze być.

 - Dlaczego uważasz, że tytuł głupi?

 - Taki jakiś pretensjonalny. I pierwsze skojarzenie  - film „Austin Powers” – tam jest taka scena, jak go budzą po hibernacji, wydają mu depozyt i tam jest książka pod tytułem „Ja i moja penis-pompka”.

 - Aha. No widzisz Kapała, coś tam jednak o tej płycie   wydukałeś. Teraz to ładnie spisz i recka gotowa.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.