ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Bee Gees ─ Main Course w serwisie ArtRock.pl

Bee Gees — Main Course

 
wydawnictwo: RSO 1975
 
1. Nights On Broadway (B.Gibb, R.Gibb, M.Gibb) [04:32]
2. Jive Talkin’ (B.Gibb, R.Gibb, M.Gibb) [03:43]
3. Wind Of Change (B.Gibb, R.Gibb) [04:54]
4. Songbird (B.Gibb, R.Gibb, Weaver) [03:35]
5. Fanny (Be Tender With My Love) (B.Gibb, R.Gibb, M.Gibb) [04:02]
6. All This Making Love (B.Gibb, R.Gibb) [03:03]
7. Country Lanes (B.Gibb, R.Gibb) [03:29]
8. Come On Over (B.Gibb, R.Gibb) [03:26]
9. Edge Of The Universe (B.Gibb, R.Gibb) [05:21]
10. Baby As You Turn Away (B.Gibb, R.Gibb, M.Gibb) [04:23]
 
Całkowity czas: 40:56
skład:
Barry Gibb – Vocals, Guitar. Robin Gibb – Vocals. Maurice Gibb – Vocals, Bass. Blue Weaver – Piano, Keyboards, Synthesizers. Alan Kendall – Guitar, Steel Guitar. Dennis Bryon – Drums. Joe Farrell – Saxophone. Ray Barreto – Percussion. Don Brooks – Harmonica. Arif Mardin – Orchestral Arrangements. Gene Orloff – Orchestral Arrangements.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 10, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
28.01.2012
(Recenzent)

Bee Gees — Main Course

Gorączka Sobotniej Nocy, odcinek XI.

Był kiedyś taki zespół, założony przez trójkę braci. Którzy, w pierwszym okresie działalności, bardzo chcieli być jak The Beatles. I całkiem zgrabnie im to naśladowanie Wielkiej Czwórki wychodziło: flirtowali i z rockiem, i z popem, i z psychodelią, i z ciepłymi balladami, i nawet z rodzącym się właśnie rockiem progresywnym… I to flirtowali z naprawdę dobrym efektem. Bo wczesne płyty Bee Gees do dziś robią bardzo przyjemne wrażenie. Co zresztą doceniała także publiczność: zespół cieszył się dużą popularnością, płyty sprzedawały się bardzo dobrze. Tylko że z czasem bracia powoli zdryfowali zdecydowanie w kierunku tychże właśnie ciepłych ballad, co niestety zaczęło odbijać się na poziomie i wynikach sprzedaży nagrywanych płyt. Do tego doszły spory między braćmi: najpierw zostało ich dwóch, potem pozostała dwójka też się rozstała… Ale w pewnym momencie spory zażegnano. Bee Gees powrócili, ale to nie był powrót w wielkim stylu: bardzo udana, rockowa płyta „To Whom It May Concern” dotarła ledwie do czwartej dziesiątki na listach przebojów, następna, dużo słabsza „Life In A Tin Can” radziła sobie jeszcze gorzej. Potrzebny był zastrzyk świeżej krwi.

Ten zastrzyk – z inspiracji szefa wytwórni, Ahmeta Erteguna, i menedżera zespołu Roberta Stigwooda – wniósł turecki imigrant mieszkający w Stanach Zjednoczonych, ceniony producent i aranżer soulowy, Arif Mardin. Co prawda pierwsza nagrana z nim płyta, „Mr. Natural”, jeszcze przebojem nie była – ale wytyczyła zespołowi nowy kurs. Choć bracia nie kryli nigdy fascynacji czarną muzyką, filadelfijskim soulem – wcześniej w takim stylu nie nagrywali, tymczasem „Mr. Natural” wykazywał wyraźny wpływ soulu i funku. Za namową Erica Claptona Bee Gees wyruszyli nagrywać kolejną płytę do Criteria Sound Studios w Miami.

„Main Course” to początek nowej drogi artystycznej Bee Gees. Maurice, grający na wielu instrumentach (gitara, gitara basowa, syntezatory, fortepian, melotron, perkusja), ostatecznie poświęcił się czterem strunom. Barry zaczął śpiewać charakterystycznym falsetem. A przede wszystkim, zespół zaczął wykorzystywać w swojej muzyce elementy nowego stylu, wtedy zdobywającego sobie popularność w Miami – inspirowanego muzyką karaibską disco.

Coraz większą rolę zaczął odgrywać wyeksponowany rytm. Partie gitary basowej Maurice’a dublował na syntezatorze pianista Derek ‘Blue’ Weaver, tworząc masywne, napędzające utwory figury basowe. Przy tym wszystkim Bee Gees nie zapominali o beatlesowskich korzeniach, łącząc wyeksponowany rytm z ciepłymi melodiami i wielogłosowymi harmoniami wokalnymi. Dokładnie tak wyglądał otwierający całość utwór „Nights On Broadway”: dublujące się wzajemnie partie syntezatora i gitary basowej, nadające basowym fakturom specyficzną, syntetyczną głębię, uzupełniające całość dźwięki Mooga, fortepianowy motyw niosący całość, funkująca zwrotka prowadząca do porywającego refrenu, w środku zgrabnie wstawione klimatyczne, balladowe zwolnienie… Równie udany jest następny w kolejności „Jive Talkin’”: motoryczna basowa figura syntezatora, funkowo-dyskotekowy rytm, zgrabne dodatki syntezatora… Jak sami panowie przyznawali w wywiadach, to właśnie Arif Mardin nadał tej kompozycji charakterystyczny groove i specyficzne brzmienie, łączące „białą” melodykę z „czarną” rytmiką. Słuchacze byli zachwyceni – mała płytka dotarła na szczyt amerykańskiej listy przebojów. Nieco bardziej „europejsko” wypadł trzeci z singli – trochę beatlesowska w nastroju „Fanny (Be Tender With My Love)”. Do tego na płycie znalazł się szereg mniej może popularnych, ale równie udanych kompozycji. Nie brakuje tu typowych dla Bee Gees ballad – takich jak „Songbird” czy efektownie zorkiestrowana „Country Lanes” – a dodatkowo w „All This Making Love” pojawiają się elementy wodewilu. „Wind Of Change” zawiera wstawki saksofonu tenorowego w wykonaniu znanego jazzmana Joego Farrella. Do tego zgrabne pop-rockowe piosenki wywodzące się z beatlesowskiej tradycji - „Come On Over” i “Edge Of The Universe” plus finałowa „Baby As You Turn Away”.

Napędzana trzema przebojowymi singlami, płyta zyskała sobie bardzo dużą popularność. Podtrzymał ją wydany w roku następnym równie udany album „Children Of The World” – a potem był już soundtrack do „Saturday Night Fever”… Po opadnięciu fali popularności disco trzej bracia wrócili do stylowej, profesjonalnie zaaranżowanej muzyki pop – nagrywali płyty niezłe, ale ostatnim naprawdę udanym albumem tria był „Living Eyes” z roku 1981.

Za tydzień – odcinek XII. Ponownie wykonawca brytyjski. A konkretnie – szkocko-angielski.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.