Jedyne, jak do tej pory, wydawnictwo płytowe (nie licząc programu spektaklu sprzedawanego podczas koncertów, do którego dołączono płytę z jedną kompozycją) prezentujące muzykę z pierwszej od lat polskiej rock - opery, nieco rozczarowuje. Nie chodzi absolutnie o formę wydania, gdyż ta wygląda wybornie. Książka w twardej oprawie, spora ilość zdjęć z ubiegłorocznej prapremiery, ilustracje komiksowe Karola Kalinowskiego wykorzystane w trakcie spektaklu, teksty utworów i trochę słowa wprowadzającego w tematykę, muszą cieszyć.
Lekkie rozczarowanie dotyczy tego, co najważniejsze, czyli muzyki. Po pierwsze, płyta zawiera tylko trzynaście wybranych kompozycji ze spektaklu. Biorąc pod uwagę wielkość nośnika – 55 minut muzyki trochę smuci. Domyślam się, że wydawca w przyszłości nosi się z zamiarem opublikowania DVD z tego przedsięwzięcia i tym samym oficjalnego upublicznienia pozostałych piosenek. Szkoda tylko, że odbije się to pewnie na kieszeni słuchacza, który chcąc mieć wszystko, wysupła po raz kolejny trochę grosza.
Drugi problem dotyczy wyboru utworów. Miałem autentyczną przyjemność oglądania całego spektaklu na żywo i, moim zdaniem, na niniejszy dysk nie trafiło kilka bardziej wartościowych rzeczy, od tych pomieszczonych na albumie. Wydawca postawił, szczególnie w pierwszej części płyty, na numery lekkie, łatwe, przyjemne i… chwilami kontrowersyjne. Takim kompozycjom jak Jagienko Jagno (ze słabym i chyba niezbyt „na poważnie” pisanym tekstem), Trzeba wybrać czy Wszystkich świętych szczątki, choć to zgrabne piosenki z ładnymi melodiami, bliżej do musicalowo – popowo – bigbitowej konwencji, niż do rocka. Stąd pewnie to tu, to tam pojawiające się głosy o niepotrzebnym nazywaniu całego przedsięwzięcia rock – operą.
Na szczęście później jest już zdecydowanie lepiej. Ładna ballada Dopiero miłość w wykonaniu Michała Rudasia i Olgi Szomańskiej jest zgrabnym przejściem między tym popowym, a bardziej rockowym muzycznym światem. A ten zaczyna Balcarowy Oddajcie ją z mocnym, gitarowym riffem. Rockową zadziorność podtrzymuje Stań i walcz ze wzniosłym refrenem - jedna z najlepszych rzeczy w zestawie. Smutno i przejmująco robi się w Czarnych chmurach zaśpiewanych przez Pawła Kukiza. Bardzo ascetyczna ballada, tylko na głos i pianino, aż prosi się wszakże o patetyczny finał z perkusją i długim majestatycznym gitarowym popisem rozwijającym linię melodyczną. Ten, zdradzający bardzo progresywne inspiracje Hadriana Tabęckiego, znajdziemy za to we wspomnianym już Oddajcie ją. Podobać się ponadto może postrzępiona, nerwowo grająca gitara w Pod fałszywym znakiem. Nie można także zapomnieć o Śnił mi się sen, jeszcze jednej rockowej balladzie, tym razem w wykonaniu Artura Gadowskiego i Cezarego Studniaka.
O ile album ma rockową, wykonaną przez zespoły Kameleon i Freedom, Uwerturę, o tyle zakończeniem (kompozycja Miłości szukaj) powraca do bardziej popowych klimatów. Osobiście widziałbym tutaj coś bardziej monumentalnego (w stylu Let The Sunshine z musicalu Hair), niż po prostu fajną piosenkę, jaką niewątpliwie jest wspomniany numer. Całości słucha się bardzo dobrze, choć dusza rockowca musi się bardziej otworzyć na dźwięki z nieco innej bajki.