ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu ABBA ─ The Album w serwisie ArtRock.pl

ABBA — The Album

 
wydawnictwo: Polar Music 1977
 
1. Eagle (Andersson, Ulvaeus) [05:51]
2. Take A Chance On Me (Andersson, Ulvaeus) [04:05]
3. One Man One Woman (Andersson, Ulvaeus) [04:25]
4. The Name Of The Game (Andersson, Ulvaeus) (Andersson) [04:54]
5. Move On (Andersson, Ulvaeus, Andersson) [04:42]
6. Hole In Your Soul (Andersson, Ulvaeus) [03:41]
The Girl With The Golden Hair (3 Scenes From A Mini-Musical): 7. Thank You For The Music (Andersson, Ulvaeus) [03:48]
8. I Wonder (Departure) (Andersson, Ulvaeus, Andersson) [04:33]
9. I’m A Marionette (Andersson, Ulvaeus) [03:54]
Nagrania dodatkowe: 10. Al Andar (Andersson, Ulvaeus, Andersson, McCluskey, McCluskey) [04:43]
11. Gracias Por La Musica (Andersson, Ulvaeus, McCluskey, McCluskey) [03:49]
 
Całkowity czas: 48:49
skład:
Agnetha Faltskog – Vocals, Backing Vocals. Anni-Frid Lyngstad – Vocals, Backing Vocals. Benny Andersson – Keyboards, Piano, Synthesizers, Vocals, Backing Vocals. Bjorn Ulvaeus – Guitars, Vocals, Backing Vocals. Rutger Gunnarsson – Bass, String Arrangements. Ola Brunkert – Drums. Roger Palm – Drums. Lasse Wellander – Lead Guitar, Guitars. Janne Schaffer – Lead Guitar. Malando Gassama – Percussion. Lars O. Carlsson – Saxophones, Flutes.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,12

Łącznie 24, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
16.12.2011
(Recenzent)

ABBA — The Album

Roger Waters w swoim czasie opowiadał w wywiadach o tzw. teorii stu małp. W sensie, że wszelki postęp dokonuje się na drodze cyklicznych epizodów, gdzie powolna ewolucja, powolny, stopniowy rozwój jest kontrapunktowany nagłym, gwałtownym skokiem do przodu. W muzyce takich przypadków też można by znaleźć wiele – choćby „Oxygene” porównane z pierwszymi płytami Jeana Michela Jarre’a. Choćby „Time And A Word” i „The Yes Album”. Albo wczesne płyty ABBY, do „Arrival” włącznie, skontrastowane z dojrzałym okresem działalności tego zespołu, okresem, który zaczął się od „The Album”.

Generalnie, w przypadku ABBY z płyty na płytę następował stopniowy rozwój, progres – ale porównując od strony artystycznej „The Album” choćby z wcześniejszym o rok „Arrivalem”, różnica jest bardzo wyraźna; to nie jest krok do przodu, to jest wręcz skok jakościowy. Aranżacje nabrały wyrafinowania, wyszlachetniały, stały się bardziej złożone, banalne piosenki, jakie wcześniej towarzyszyły małym perełkom w rodzaju „Dancing Queen”, niepostrzeżenie odeszły do lamusa. Nawet najmniej udany fragment całości – nieco karaibskie, ciepłe „Move On” – to jest sama w sobie bardzo dobra piosenka, która odstaje tu in minus jedynie z uwagi na bardzo wysoki poziom pozostałych kompozycji.

Zmiana w zakresie aranżacji była spowodowana zmianami, jeśli chodzi o stylistykę. Na poprzednich płytach mieliśmy do czynienia z chwytliwą, europejską odmianą popu – „The Album” jest dziełem wyraźnie rockowym: nie brakuje tu wyeksponowanych partii gitar i hałaśliwej sekcji rytmicznej. Typowo rockowe jest „Hole In Your Soul”: bo i konkretny riff gitary, i czytelna, głośna partia gitary basowej, i spora dynamika… Podobnie, nawet jeszcze bardziej czadowo wypada “I’m A Marionette”: dynamiczna linia gitary basowej, na której osadzono nieco musicalową (w klimacie songów Kurta Weilla) piosenkę. Z efektownie podnoszącymi napięcie smyczkami. Z pełnym, syntezatorowym tłem. Z gitarowym solem w środku. Nie brakuje też elementów zaskakujących: „The Name Of The Game” to przecież utwór jakby wprost z klasycznych płyt czarnej muzyki lat 70., jakby wprost z albumów Steviego Wondera. Bo i charakterystyczne klawiszowe faktury brzmieniowe (klawinet!), i funkujący rytm, i specyficzny, luźny, bardzo ”cool” nastrój całości. A otwierające całość „Eagle” przecież absolutnie nie raziłoby na płycie któregoś z progrockowych gigantów lat 70.! Jeśli ktoś nie wierzy – wystarczy wyobrazić sobie głos Jona Andersona zamiast Anni-Frid – i nagle mamy utwór, który na takie „Going For The One” czy „Tormato” pasowałby bez żadnego zgrzytu. Świetnie zharmonizowane, „szlachetne”, bogate brzmienia syntezatorów, nieco oldfieldowskie solówki gitary elektrycznej, wielogłosowe partie wokalne w refrenie, podniosły nastrój… Nieco mniej zaskakują kolejne flirty z estetyką musicalu: album kończy złożona z trzech utworów suita „The Girl With The Golden Hair”, cykl obserwacji nad życiem muzyka, poświęceniem życia prywatnego i rodziny dla sławy i kariery – o „I’m A Marionette” już było, ballada „I Wonder (Departure)” to już broadwayowski musical na całego. Taki utwór wymaga bardzo dużo od wokalistki – i Frida radzi sobie tutaj doskonale, różnicując interpretację, płynnie przechodząc od subtelnego, melodyjnego śpiewu w rejony znacznie bardziej podniosłe i dramatyczne. Rzecz jasna, nie brakuje tutaj utworów bliższych muzyce pop – w mocno wyrafinowanym wydaniu. Bodaj najbardziej znany fragment całości to „Take A Chance On Me”, z bardzo fajnym wstępem a cappella. „One Man One Woman” byłby podniosłą balladą miłosną, gdyby nie skontrastowany z ciepłą muzyką tekst, opisujący z perspektywy kobiety toksyczny, niszczący związek. A swoiste połączenie popu z estetyką musicalową mamy w „Thank You For The Music”, zaśpiewanym przez Agnethę (ponieważ spodziewała się dziecka, pobyt w studiu musiała znacznie ograniczyć – większość głównych partii wokalnych przypada Anni-Frid), stanowiącym otwarcie „The Girl With The Golden Hair”.

Muzyka pop z samego założenia jest efemeryczna. Żyje singlami, krótkimi, chwilowymi sukcesami, których czas z reguły mija szybko. Na ogół muzyka pop nie kojarzy się z artystycznymi wzlotami, z ambitnymi, niejednoznacznymi, złożonymi utworami – do słuchania, a nie do jednorazowej konsumpcji. Tym niemniej, także i w obrębie muzyki pop zdarzają się wyjątki. Takie jak choćby „The Album” – otwierający drogę do arcydzieła ABBY, dopracowanego, przemyślanego i zróżnicowanego albumu „The Visitors”. Bo „The Album” i „The Visitors” to takie albumy, dzięki którym okazuje się, że na ogół efemeryczna i płytka muzyka pop może jak najbardziej wydać, który jest ambitnym, trwałym, ponadczasowym dziełem sztuki muzycznej.


 

Dziś, 16 grudnia 2011, Benny Goran Bror Andersson - muzyczny filar ABBY - obchodzi 65. urodziny. Wszystkiego najlepszego!
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.