Władysław „Gudonis” Komendarek – dawny muzyk Exodusu, potem twórca muzyki elektronicznej – doczekał się obszernego, ponad dwuipółgodzinnego podsumowania swego dorobku. Podsumowania zasłużonego: wszak w polskiej el-muzyce Komendarek to postać legendarna, człowiek-instytucja, mistrz.
„Przestrzenie przeszłości” to zestaw obszerny i interesująco dobrany. Komendarek to bowiem twórca ciągle poszukujący, ciągle eksperymentujący z nowymi brzmieniami i środkami wyrazu. Łączy brzmienie fortepianu, syntezatora przypominającego przesterowaną gitarę, gęstego elektronicznego tła i przetworzonego ludzkiego głosu („Koncert 2 op.”). Maluje intrygujące, jakby filmowe pejzaże dźwiękowe, w klimacie nieco przypominające Tangerine Dream późnych lat 80. („Międzyplanetarny hedonizm”, „Atomowy zegar”, „Ciche kroki”). Czasem buduje utwory głównie na różnych efektach dźwiękowych i pulsie elektronicznej perkusji („Wewnętrzny świat”, wstęp „Syndromu cywilizacji”). Lubi też używać samplowanych efektów dźwiękowych („Kolonizacja czasu”). Czasem flirtuje z nietypowymi stylistykami: finał „Syndromu cywilizacji” to przecież industrialny rock… „Manipulator świadomości” zawiera wsamplowane wstawki telewizyjnych wiadomości, rytmy techno, gitarowe brzmienia (chyba generowane komputerowo); ze stylistyką techno dość mocno flirtuje też „Skserowane życie”. Mocno zaznaczony, charakterystyczny rytm pojawia się także w finale „Wietnamu”; ten utwór to zresztą kolaż, są tu i zapętlone głosy, i próba budowania kompozycji na dziwnych, również zapętlonych efektach… W „Aniołach światłości”, trochę w stylu Józefa Skrzeka, Komendarek łączy brzmienia elektroniczne z dźwiękami organów kościelnych. „Parabola muz (C)” to głównie zwielokrotnione basowe linie elektroniczne. „Lot nr 19” czy „Nocne światła” to już na dobrą sprawę czyste techno, choć rytm jest tu mocno połamany. Z kolei „Fabryka sformatowanych mózgów”, „Reinkarnacja nr 10” i „Bananowa republika” to wieloczęściowe suity: są i pastelowe pejzaże dźwiękowe w klimacie Jarre’a albo Mandarynek, są zabawy różnymi efektami brzmieniowymi… Czasem te eksperymenty bywają dyskusyjne: zderzenie „Promenady” Mussorgskiego z dość banalną elektroniczną kompozycją trąci kiczem. Na ogół jednak wypadają bardzo interesująco i wciągająco.
Bardzo interesujący zestaw, pokazujący różne twarze Gudonisa i dowodzący, że w dziedzinie muzyki elektronicznej jest on twórcą naprawdę światowego formatu. Jeśli ktoś chciałby mieć na własność tylko jeden album Komendarka – jak najbardziej „Przestrzenie przeszłości” mogą być.