ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lights Out Asia  ─ In The Days Of Jupiter w serwisie ArtRock.pl

Lights Out Asia — In The Days Of Jupiter

 
wydawnictwo: n5MD Label 2010
 
1. All These Worlds Are Yours [02:25]
2. Except Europa [03:59]
3. Attempt No Landing There [08:45]
4. All Is Quiet In The Valley [04:16]
5. 13 AM [05:31]
6. Arbres Paisible [01:36]
7. Great Men From Unhealthy Ground [10:04]
8. Currents Meet The Tide [06:32]
9. Then I Hope You Like The Desert [08:01]
10. Shifting Sands Wreck Ships [10:34]
11. Bye Bye November [04:14]
 
skład:
Mike Ystad - elektronika, perkusja
Chris Schafer - wokal, gitara
Mike Rush - gitara, bas
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
19.09.2011
(Gość)

Lights Out Asia — In The Days Of Jupiter

Początki Lights Out Asia sięgają 2003 roku. Grupa nie została założona przez żółtodziobów. Odpowiedzialni za powstanie Lights Out Asia są Chris Schafer oraz Mike Ystad, obaj będący muzykami znanego tu i ówdzie Aurore Rien. Jeszcze w tym samym roku wypuścili na światło dzienne debiutancki krążek "Garmonia", a niedługo potem do składu dołączył gitarzysta i basista Mike Rush.

Muzycy Lights Out Asia zdefiniowali swój styl już na debiucie, trzymając się go konksekwentnie przez kolejnych parę albumów. Postanowili sobie, że pograją trochę atmosferycznego i subtelnego post-rocka, mocno podlanego elektroniką i ambientem, takiego nieco w stylu Hammock (to chyba skojarzenie najbardziej na miejscu), starszego port-royal (wydany dwa lata temu "Dying In Time" z post-rockiem ma już bardzo mało wspólnego), Epic45, może The American Dollar. Nigdy nie robili tego jakoś szczególnie oryginalnie, aczkolwiek na pewno komponowali ładne dźwięki, z reguły leniwe, czasem jednak - co się bardzo chwali - żywsze, mocniejsze.

W zeszłym roku przygotowali album "In The Days Of Jupiter", rzecz jasna, utrzymany w zbliżonej estetyce, co poprzednie wydawnictwa, niemniej parę detali sprawiło, że najnowszego dokonania Lights Out Asia słucha się nieco inaczej. Obcując z "In The Days...", wydaje mi się, że to najdojrzalsze wydawnictwo zespołu, nazwałbym je wręcz najpełniejszym. Słychać pewien progres i rozwój, momentami nieco naiwne kompozycje znane ze starszych płyt ustapiły miejsca bardziej przemyślanym utworom. Przy tym, co warte zaznaczenia, jest to również najtrudniejsze w odbiorze dzieło Lights Out Asia. Panowie mocniej niż zwykle zaakcentowali ambientowe wpływy w swojej muzyce, przez co parę razy zdarzają się chyba niepotrzebne dłużyzny czy niewiele wnoszące dźwiękowe pejzaże (np. "All Is Quiet In The Valley"), jednak są to raczej pojedyncze przypadki. Użyję też bardzo niewłaściwego słowa, ale poprzednie krążki były chyba bardziej przebojowe, a na pewno nieco bardziej charakterystyczne. Zabrzmi to jak frazes, ale "In The Days Of Jupiter" wymaga całkowitego skupienia, w celu wyłapania wielu niuansów i smaczków tej muzyki. Nie są to dźwięki trafiające od razu. Jedynym utworem, który natychmiast rzuca się w uszy, jest "13 A.M.", który mi osobiście przywodzi na myśl legendarne The Angelic Process, przede wszystkim za sprawą podobnie użytej elektroniki i mocno przesterowanych, "schowanych" partii wokalnych. Swoją drogą - to naprawdę dobra, mroczna kompozycja, szkoda tylko, że brakuje charakterystycznego dla The Angelic Process swoistego piękna. Również niezbyt wesoło jest w "Attempt No Landings There", gdzie klimat początkowo kreowany jest przez partie wokalne, później zaś przez bardzo fajny motyw gitarowy. Ogólnie rzec biorąc, cały "In The Days Of Jupiter" to nie jest album z muzyką rozmarzoną czy bajkową, co zdarza się dość często na wydawnictwach z kręgu post-rocka. Do czynienia mamy raczej z dźwiękami mrocznymi i bardzo tajemniczymi, których całkowite poznanie przy pierwszym przesłuchaniu graniczy z cudem.

Płyta trwa ponad godzinę, co wydaje mi się o jakieś dziesięć-piętnaście minut za dużo. Może zmęczyć; 50 minut tego typu muzyki w zupełności by wystarczyło. Pozbycie się paru ambientowych dłużyzn znacznie poprawiłoby odbiór "In The Days Of Jupiter", uczyniłoby ten album bardziej przystępnym, mniej męczącym i myślę, że przynajmniej w równym stopniu intrygującym. Mimo to, warto dać "In The Days Of Jupiter" szansę. To swoiste malowanie dźwiękami może wciągnąć, zwłaszcza, gdy płyty słucha się wieczorem lub w nocy. To ładna i smutna muzyka, przez co może niepasująca klimatem do lata, znacznie lepiej trafiająca w długie, zimowe wieczory. Dzięki temu krążkowi, Lights Out Asia śmiało może stanąć obok Hammock, chyba najlepszego na chwilę obecnego składu serwującego tego typu dźwięki.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.