Nowa płyta IQ była jedną z najbardziej oczekiwanych nowości 1997 roku. Od poprzedniego albumu IQ minęły już cztery lata, a zapowiedzi muzyków o albumie podwójnym i czymś, co miało być największym osiągnięciem zespołu w historii dodatkowo wyostrzyły apetyty fanów. "Subterranea" od września jest już z nami i można powiedzieć, że oczekiwania fanów zostały spełnione. Udowodniły to liczne zwycięstwa w plebiscytach na najlepszą płytę roku, w tym w plebiscycie angielskiego Classic Rock Society.
"Subterranea" to typowy, wręcz wzorcowy koncept-album. W takim wypadku głównym odniesieniem musi być słynny album Genesis "The Lamb Lies Down On Broadway". Łatwo dostrzec, że pod względem konstrukcji był on głównym wzorem dla IQ. Muzyka w dużej mierze jest tylko ilustracją tajemniczej i bardzo rozbudowanej historii. Wprawdzie teksty Petera Nichollsa są dosyć enigmatyczne, to znajomość "fabuły" bardzo pomaga w słuchaniu płyty. "Subterranea" opowiada o człowieku, który w wyniku szalonego eksperymentu swego opiekuna - zwanego na początku "providerem" - był od maleńkości wychowywany w oderwaniu od świata zewnętrznego, by jako dorosły człowiek być wypuszczonym i doświadczać świata od zera. Życie na wolności jest dla niego bardzo ciężkie, mieszka z bezdomnymi ("Sleepless Accidental"), przeżywa miłość ("Speak My Name") i wiele innych przygód, w końcu decyduje się zemścić się na swoim prześladowcy - Mockenrue, gdy odkrywa ("Somewhere In Time"), że jego ofiar jest więcej - a wszystkie mają na ciele charakterystyczny symbol "domina" z kołem w środku. Ofiary te łączą się we wspólnej walce ("High Waters" - "The Narrow Margin") którą przeżywa tylko nasz bohater. Ostatecznie decyduje się on na powrót do dawnego "miejsca odosobnienia", stwierdziwszy, że życie we współczesnym świecie jest zbyt niebezpieczne.
A jaka jest sama muzyka? Taka, jakiej mogliśmy się spodziewać po IQ po poprzednich płytach, na równym, wysokim poziomie, tylko bardziej zwarta i sugestywna, również poprzez wiele dodatkowych efektów dźwiękowych. Produkcja jest perfekcyjna. Naprawdę trudno wyróżnić jakieś wybijające się utwory, podobnie, jak przy "Baranku", najlepiej słuchać dłuższych fragmentów i wczuć się w poruszający nastrój tej opowieści. Trochę brakuje mi pewnej agresywności w grze poszczególnych członków zespołu, zbyt mało jest partii solowych, takich jak na płycie "Ever". Ale to jest już specyficzna cecha takich albumów, którą trudno uznać wadę. "Subterranea" ma tyle innych zalet, że słusznie zalicza się ją do najlepszych płyt minionego roku. Zaś w "konkurencji" koncept-albumów wszechczasów można ją spokojnie postawić obok "The Lamb Lies Down On Broadway".