ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Camel ─ A Live Record w serwisie ArtRock.pl

Camel — A Live Record

 
wydawnictwo: Decca-Deram 1978
 
CD 1: (49:45)
1. Never Let Go (7:21)
2. Song Within A Song (7:01)
3. Lunar Sea (8:56)
4. Skylines (5:38)
5. Ligging At Louis' (6:34)
6. Lady Fantasy (14:15)
CD 2 (46:01)
1. The Great Marsh (1:45)
2. Rhayader (3:07)
3. Rhayader Goes To Town (5:13)
4. Sanctuary (1:09)
5. Fritha (1:23)
6. The Snow Goose (3:02)
7. Friendship (1:35)
8. Migration (3:52)
9. Rhayader Alone (1:47)
10. Flight Of The Snow Goose (2:59)
11. Preparation (4:10)
12. Dunkirk (5:26)
13. Epitaph (2:35)
14. Fritha Alone (1:22)
15. La Princesse Perdue (4:46)
16. The Great Marsh (1:50)
 
Całkowity czas: 95:45
skład:
- Peter Bardens / keyboards ; - Andrew Latimer / guitar, flute, vocal ; - Andy Ward / drums, percussion ; - Mel Collins / saxophones, flute; - Richard Sinclair / bass, vocal ; - Doug Ferguson / bass
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,12
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,5

Łącznie 32, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
01.04.2011
(Recenzent)

Camel — A Live Record

Piątek z wielbłądem, czyli czterdzieści lat minęło.

Na wstępie w nawiązaniu do recenzji „Rain Dances” z poprzedniego piątku: Mówiłem, że ten krążek nie ma wielkiego wzięcia u wielbłądzich fanów? Mówiłem. Rating o prawie dwie gwiazdki niższy niż reszty? Niższy. Zainteresowanie mniejsze? Mniejsze, tylko pięć ocen (stan na 1.04.2011). A to błąd, bo to naprawdę bardzo zacna rzecz.

Jeżeli jest zespół, którego kariera w miarę sensownie się turla, to prędzej czy później przychodzi czas na płytę koncertową. Tak też i było w przypadku Camel. Po pięciu płyta studyjnych, na początku 1978 roku światło dzienne ujrzało wydawnictwo koncertowe zatytułowane niezbyt wyszukanie – “A Live Record”. Był to dwupłytowy album zawierający nagrania z lat 1974 – 1977. Pierwsza płyta zestawu zawiera sześć nagrań dokonanych w różnych miejscach, w różnym czasie, w tym cztery z jesieni 1977, już w pięcioosobowym składzie z Collinsem i Sinclairem, a dwa nagrane jeszcze w 1974 roku („Ligging at Louis’” to kompozycja premierowa). Płyta druga to „The Snow Goose” w wersji na żywo, nagrania dokonano w Sali Royal Albert Hall, 17 października 1975 roku, a zespołowi towarzyszyła London Symphony Orchestra pod dyrekcją Davida Bedforda.

Z całego tego zestawu najlepiej wypadają utwory najpóźniejsze, czyli te z jesieni 1977 roku. Trzeba przyznać, że saksofon Collinsa się sprawdza i dodaje tej muzyce nowych wartości – najlepiej słychać to w „Never Let Go”, „Lunar Sea”, czy „Song within The Song”. Co do „Lady Fantasy” – znam lepsze wykonania, choćby z nowego, dwupłytowego wydania „Pressure Points”, albo z „Camel on The Road 1972”. Wersja z „A Live Record” to taka wielbłądzia średnica. Często się ten utwór pojawia się na płytach koncertowych, a grany jest na każdym koncercie, to materiał porównawczy jest naprawdę duży. Druga płyta, czyli cała „Śnieżna Gęś” na żywo – trudno powiedzieć, że mamy do czynienia z czymś nadzwyczajnym. Granie z orkiestrą ma swoje ograniczenia. Tu się gra od A do Z, po nutach, nie ma miejsca na większe odstępstwa od oryginału, orkiestra tego nie toleruje, bo oni mają własne partytury, których muszą się trzymać. Dlatego to wykonanie nie różni się specjalnie od studyjnego pierwowzoru. Może tylko orkiestrę trochę lepiej słychać niż na płycie, pod tym względem jest to zmiana na plus. Poza tym w „Migration” Bardens pozwala sobie na bardziej soczystą solówkę, a w „Dunkirk” entuzjazm poniósł i zespół i orkiestrę, co niestety przełożyło się na to, że w pewnym momencie jedni grali sobie, drudzy sobie i do końca utworu się już nie spotkali… W całości koncertowa wersja „Śnieżnej Gęsi” wypada ładnie, ale nic ponad to. Chyba ciekawiej wypada skrócona, inaczej zaaranżowana (bez orkiestry) wersja z albumu „Gods of Light 73 – 75”.

„A Live Record” poznałem stosunkowo niedawno, bo jakieś dziesięć lat temu (*), a i to nie w wersji oryginalnej, tylko od razu z remastera(cały program pod recenzją), zawierającego prawie godzinę więcej materiału. Wtedy miałem już dwa obejrzane koncerty Camel na koncie (osobiście) i mniej więcej wiedziałem, co oni na scenie potrafią i byłem raczej rozczarowany tym co usłyszałem. Niby wszystko fajnie, ale większość utworów jest bardziej odegrana, niż zagrana. Przynajmniej ja tak uważam, bo w kilku wypadkach mogłem porównać to co słyszałem z płyty z tym co widziałem i słyszałem na żywo, na innych płytach, albo na DVD („Pressure Points” w wersji z obrazkami już chyba miałem). Druga sprawa, że zespół wybitny, a Camel na pewno takim jest, powinien nagrywać wybitne płyty koncertowe, a ta jest najlepszym wypadku trochę lepiej niż dobra. Wiele z zespołów z lat siedemdziesiątych na scenie potrafiło przeskoczyć siebie, grając na żywo lepiej niż umiało – Caravan – „And The New Symphonia”, Curved Air – „Live”, Novalis – „Konzerte”, Focus – „Live At The Rainbow”, nie mówiąc już o takich kilerach jak „Pictures at The Exhibition”, czy „Five Bridges”. Zresztą lista albumów koncertowych z tamtego kresu, które są lepsze od „A Live Reocrd” jest naprawdę długa i chyba nie ma sensu jej tutaj tworzyć. Jak na Camel - zdecydowanie poniżej możliwości. Jak na zespól o pewnej klasie – również. Co wcale nie znaczy, że trzeba unikać. Jak wcześniej pisałem płyta w zasadzie dobra, z kilkoma wyróżniającymi się fragmentami. Mimo wszystko trzeba znać.

Chronologicznie następny powinien być Breathless”. Ale nie będzie, bo już o nim pisałem. Za tydzień „I Can See Your House from Here” – czyli po raz pierwszy Andy Latimer musi sam wziąć odpowiedzialność za Camel.

(*) - A może to było jeszcze w latach dziewięćdziesiątych? Pamiętam, że u kogoś w akademiku widziałem takie pirackie kasety, może i nawet słuchałem tego, ale nie pamiętam. Może po pijaku to było?

2CD Decca 8829282 (Re-issue 2002) with bonus tracks* :
CD 1: (76:11)
1. First Light* (5:27)
2. Metrognome* (4:23)
3. Unevensong* (5:36)
4. Skylines (5:44)
5. A Song Within a Song (7:10)
6. Lunar Sea (8:59)
7. Raindances* (2:33)
8. Never Let Go (7:28)
9. Chord Change* (6:52)
10. Ligging at Louis' (6:36)
11. Lady Fantasy (14:25)

CD 2 (63:05)
1. Spoken Introduction by Peter Bardens* (1:10)
2. The Great Marsh (1:44)
3. Rhayader (3:07)
4. Rhayader Goes to Town (5:11)
5. Sanctuary (1:10)
6. Fritha (1:22)
7. The Snow Goose (3:02)
8. Friendship (1:39)
9. Migration (3:51)
10. Rhayader Alone (1:47)
11. Flight of the Snow Goose (3:03)
12. Preparation (4:10)
13. Dunkirk (5:28)
14. Epitaph (2:33)
15. Fritha Alone (1:22)
16. La Princesse Perdue (4:45)
17. The Great Marsh (1:57)
18. The White Rider* (8:48)
19. Another Night* (6:35)

Sporą zaletą tego nowego, poszerzonego wydania, jest więcej utworów w pięcioosobowym składzie – aż pięć.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.