Oto płyta nijakiego Roba Sbara i jego zespołu, artysty w ogóle nieznanego, a płyta Wagon Wheels and Atom Bombs pewnie niewiele zmieni w jego popularności.
Nie da się ukryć,że takie granie może przypaść do gustu zwolennikom Joe Satraniego, Steva Morsa czy sławnego projektu muzyków Dream Theatre i King Crimson, Liquid Tension Experiment.
Przesłuchując ten materiał po raz któryś z kolei dochodzę do wniosku, że niekiedy nie trzeba tysiąca akordów by wskrzesić coś interesującego pomijając już orginalność. Niekiedy wystarczy jeden, dwa, kilka skromnych akordów by w przeciągu kilkunastu minut wytworzyć niebanalna, alchemiczną atmosferę. Tutaj tego brakuje.
Z kompozycji słychać skondensowana upartość lidera/gitarzysty próbującego chyba pobić rekord Guinnesa w najszybciej odergranie solówce. Dużym minusem są potwornie nudne aranżacje, wręcz monotematyczne, owszem obijające się o nutkę nostalgii (Drowning In A Vacum) czy lekka bossanove w Blue Harvest uporczywie zagłuszane przez gitarę Sbar'a. Jedyna kompozycję jaką chciałbym wyróżnić to najdłuższy "Diet Soda, Chinese Food", w której znajdziemy pigułkę wszystkich umiejętności twórczych całego tria. Mnie to w zupełności wystarcza i po jej wysłuchaniu nie mam juz ochoty na dalsze zgłębienie czegoś co jest nudne i zostało zagrane już tysiąc razy.
Szkoda, że tak pięknie wydana płyta, z pokaźnym opisem i odniesieniami do licznej literatury niesie taką mizerie dźwiękową.