ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Threshold ─ Clone w serwisie ArtRock.pl

Threshold — Clone

 
wydawnictwo: Giant Electric Pea 1998
dystrybucja: Mystic
 
1. Freaks - 5:21
2. Angels - 6:42
3. The Latent Gene - 8:01
4. Lovelorn - 5:42
5. Change - 4:32
6. Life's Too Good - 5:27
7. Goodbye Mother Earth - 7:57
8. Voyager II - 9:05
9. Sunrise On Mars - 5:47
 
Całkowity czas: 58:36
skład:
Mac: vocals; Karl Groom: guitar/acoustic; Nick Midson: guitar/acoustic; Jon Jeary: bass; Richard West: keyboards; Mark Heaney: drums;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,2
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,6

Łącznie 17, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
09.03.2001
(Recenzent)

Threshold — Clone

Albo to ja mam bzika na punkcie Damiana Wilsona, albo istnieje tu jakaś głębsza prawidłowość. Otóż ilekroć ten nietuzinkowy wokalista opuszcza szeregi formacji Threshold tylekroć poziom granej przez nią muzyki odczuwalnie się obniża. Tak było przy albumie Psychedelicatessen, który znacznie odstawał od debiutu, choć sam w sobie wciąż prezentował dosyć solidne podejście do tematu progmetalu na ową wypracowaną już przez brytyjski zespół modłę - a to połączenie surowych heavy - metalowych riffów ze stylistyką neoprogressive. Po powrocie Wilsona i znacznej zwyżce formy w postaci krążka Extinct Instinct znów mamy do czynienia z produktem z zastępczym wokalem. Clone to dokonanie z 1999 r., a więc nienajświeższe, niemniej w oczekiwaniu na nową płytę Thresholdu - Hypothetical postanowiłem z encyklopedycznego obowiązku uzupełnić archiwum recenzji Caladana. Tym razem jako "klon" Damiana Wilsona startuje, dodajmy to od razu: ze skutkiem takim sobie, niejaki Andy McDermott. Głos poprawny, przypominający nieco Glynna Morgana - szkoda, że ów pan jakoś boi się zabłysnąć rasowym, metalowym rykiem - no trudno. Ale w sumie to nie ten wokal tak mnie drażni, raczej muzyka jaką prezentuje Threshold Anno Domini 1999 - jest to bezdyskusyjnie najsłabszy album jaki popełniła w okresie swojego istnienia ta szacowna przecież formacja. Już w recenzji Psychedelicatessen pisałem o kostycznym stylu, o stojącym w miejscu metalowym brytprogu. Teraz to wręcz cofanie się na ryczącym biegu wstecznym. Szkoda, naprawdę wielka szkoda - jeżeli potrzebujecie argumentu na zjadanie przez progmetal własnego ogona to uprzejmie służę przykładem Thresholdu. Jasne, że są zespoły grające ciągle to samo, ale litości ! - po co do tego dokładać jeszcze uproszczenie aranżacji tudzież linie wokalne emanujace nudą i płaskością ?! Przesadzam ? Czy aby na pewno ?

No to przyjrzyjmy się Clone bliżej. Freaks czy Angels to po prostu zwykłe piosneczki ze sztampowymi heavy - metalowymi riffami oraz topornymi wokalami. Jeszcze gorsze wrażenie sprawia The Latent Gene - płaska komercyjność refrenu zdaje się przywoływać wygnane na obszary metalo - disco duchy Bon Jovi czy Europe - za jakie grzechy serwuje nam taką papkę Threshold ?! Kolejne trzy kawałki to wciąż taplanie się w archaicznej, neoprogowo - metalowej, piosenkowej breji, a przecie power-playa i tak panowie z tego nie wyrzeźbicie. Pytam wiec po co ?! Ale to nie koniec recenzowanego dokonania - nosz pomęczymy się jeszcze trochę. Goodbye Mother Earth wprowadza ładną zrazu, zadumaną neoprogową sekwencję, ale rychło okazuje się, że i w tej klasie poprzednie trzy albumy wyssały z Brytyjczyków to co najlepsze, nie ratuje też kompozycji krótka próbka bardziej technicznego progmetalu... A oto, dość niespodzianie wkracza magnum opus omawianego wydawnictwa - ponad 9 min. Voyager II - przyznam, że chwyta mnie on, wyjątkowo za serce, - pewnie na zasadzie zmęczenia krytyką. Nic to oczywiście muzycznie nowego, ale jakoś się broni i błyszczy na tle słabej reszty. Tym bardziej, że ładnie przechodzi w końcową, udaną balladę Sunrise On Mars. Cóż mogę rzec tytułem pewnego podsumowania ? Threshold rozczarował mnie jak rzadko, tak słabego poziomu nie spodziewałem się nawet w dołujących snach. Chciałbym napisać, iż mam nadzieję na znów wysoki poziom Hypothetical, ale nadzieja musi mieć jakieś swe źródło. Jak na razie Wilson do Thresholdu nie wrócił, a więc i ze źródłem krucho. Pozostaję w naiwnym oczekiwaniu na cud.


 

PS. Podziekowania dla Dreamdarka.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.