Palmę pierwszeństwa wśród kapel grających progresywny power-metal dzierży według mnie dzielnie Symphony X z charyzmatycznym i urzekającym możliwościami wokalnymi Russelem Allenem. Duńskie Wuthering Heights raczej pozycji lidera nie zagrozi, jednak jest to muzyka dobra i wartościowa.
"To travel for evermore" to taki właśnie, dosyć inteligentny i uprogresywniony power-metal. Daleko mu jednak na szczęście od kiczowatych wytworów Luca Turilli, daleko jednakże do maestrii Piątej Symfonii. Całkiem miłe, rozbudowane i fajnie skomponowane utwory nie wybijają się niczym szczególnym - płytka, paradoksalnie, dzięki temu jest dosyć równa. Nie mam przynajmniej powodu do narzekań, że o ile zespół zrobił coś dobrego w którymś z utworów, o tyle całość zawalił dokumentnie. Nie. Mamy tu dobrych instrumentalistów; gitarzyści młócą konkretnie, klawiszowiec również niczego sobie... Bębny walą jak oszalałe, co jest poniekąd standardem dla gatunku. Wokalista Krisitan Andersen śpiewa całkiem przyzwoicie, co ciekawe - w chórkach wspomaga go Finn Zierler (dla niewtajemniczonych - Beyond Twilight się kłania...) Dziewięć utworów, w sam raz na jazdę samochodem do pracy. Nie polecałbym tego raczej do słuchania w momencie, kiedy chcemy doznać olśnienia po raz kolejny. Ot, dobra, warsztatowa robota.
Nie ma sensu opisywać po kolei wszystkich utworów. Więkoszość z nich ma strukturę w rodzaju "Pan śpiewa szybko - instrumenty szybko za Panem", aczkolwiek są chwile wytchnienia, np. całkiem miłe, typowo balladowe fragmenty w trzecim na płycie "Dancer in the light" czy "The nevershining stones". W odróżnieniu od innych power-metalowych grajków chłopcy z Wuthering Heights nie boją się czasem użyć gitary, której do prądu się nie podłącza i potrafią nawet na niej grać bez rwania strun :) Krótko mówiąc, od patataj do patataj i od ballady do ballady. Ładne, zrównoważone, sympatyczne, jednym uchem wchodzi, drugim wychodzi. Po prostu mocna liga średnia. Teksty obracają się w tematyce heroic-pseudo-romantic-fantasy (właśnie stworzyłem nowy gatunek literacki, proszę, proszę, co te koniki w galopie robią z ludźmi :) Włoch Luca śpiewa o Szmaragdowym Mieczu; tu takich cukierków nie uświadczysz, ale na teksty w stylu Fisha też proszę się nie szykować.
Całe wydawnictwo broni się. Jest niezobowiązujące, sympatyczne, wesołe i zagrane z zaangażowaniem, acz nie przesadnym. Słyszy się, że muzycy znajdują się w tym co robią i bubli stworzyć raczej nie powinni (polecam zwłaszcza zwrócić uwagę na grających od czasu do czasu na klawiszach Ravna i Rune`a Brinka). Jednakowoż, ja bym tego nie kupił. Po prostu jeszcze jedna w miarę niezła płyta na półce, mam takich dużo. Moja rada? Jeśli Chcesz posłuchać dobrych, "uprogowionych" pieśni o romantycznych, wojujących z mrokiem rycerzach - poczekaj na nowe Symphony X lub w ostateczności Rhapsody. Zdecyduj się na coś - wybierz mistrzostwo albo kicz. Jak dla mnie, Wuthering Heights stoi gdzieś po środku. A nie lubię półśrodków.
Pięć. Pięć na dziesięć. Dobrze, mogłoby być lepiej, ale gorzej też. O cholera, półśrodek... ;)                
                
                                    
                    Wuthering heights
To travel for evermore
                                Zamiast oceny - wyróżnienie
                                (brak oceny)
                            
                        
                                            Lista utworów:
                        
                    - Behind tearstained ice: 2:15
 - The nevershining stones: 6:25
 - Dancer in the light: 5:31
 - Lost realms: 8:28
 - Battle of the seasons: 8:50
 - A sinner`s confession:
 - I) Dawn
 - II) The child in the sun
 - III) The man in the Moon
 - IV) Dusk
 - 9:37
 - See tomorrow shine: 5:13
 - Through within to beyond: 6:50
 - River oblivion: 3:51
 
- Erik Ravn - klawisze, gitara i bas
 - Rune S. Brink - klawisze
 - Henrik Flyman - gitara
 - Morten Surensen - gary
 - Kristian "Krille" Andersen - wokal
 - Lorenzo Deho - gitara basowa