ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hadouk Trio ─ Air Hadouk w serwisie ArtRock.pl

Hadouk Trio — Air Hadouk

 
wydawnictwo: Naive 2010
 
1. Lomsha [7:19]
2. Aerozen [4:36]
3. Babbalanja [4:08]
4. Yillah [5:17]
5. Dididi [3:23]
6. Friday The 13th [5:18]
7. Hang Around Me [2:19]
8. Hang2hang [4:55]
9. Nambarai Gate [1:01]
10. Nambarai [4:38]
11. Ayel [4:31]
12. Tricotin [8:41]
13. Soft Landing [5:31]
 
Całkowity czas: 61:33
skład:
Didier Malherbe – flutes, soprano sax, doudouk / Loy Ehrlich – bass, keyboards / Steve Shehan – percussions
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 8, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
13.06.2010
(Recenzent)

Hadouk Trio — Air Hadouk

Jak trudno jest cokolwiek dostrzec nocą na „odwróconej czaszy”* nazywanej niebem, gdy roziskrzone wielkomiejskie ośrodki wystrzeliwują w górę niezliczone snopy światła, oślepiającego miłośników gwiazd. Jak żmudne jest szukanie odpowiedzi na pytania nigdy wcześniej nie postawione. Jak próżno jest mieć nadzieję, że usłyszy się głos rozsądku na okręcie pełnym głupców. Wydaje mi się, że tak samo niełatwo byłoby chcieć złożyć partyturę czarodziejskiego fletu z przeraźliwego huku i pisku tysiąca roztrąbionych klaksonów aut.

Jednakże, niniejszy tekst nie będzie namawiał nikogo do zakupu lepszego teleskopu o większej aperturze obiektywu, która rozproszy obawy amateur astronomers i zmniejszy uciążliwą poświatę (tzw. Skyglow). Tym bardziej nie będzie opiewał popularnych klasycystycznych dzieł ogólnie znanego kompozytora, który już wieki temu zgotował sam sobie pożegnanie marzeń, jak na króla muzyki poważnej przystało – Requiem Mass K626 – nie podlegające i nie poddające się krytyce w żaden uczciwy sposób.

Moimi wypocinami chciałbym po prostu skierować wiązkę jasnego światła na coś niezwykłego, co spoczywało przez ostatnią dekadę w niszy zapomnienia, niebycie medialnym, czarnej dziurze ars pulchra, zaścianku muzyki rozrywkowej.

W takim dość nieszczęsnym położeniu znalazło się trzech muzyków Didier Malherbe (flet, saksofony, duduk), Loy Ehrlich (klawisze, bass) i Steve Shehan (perkusja). Pierwotnie Hadouk Trio było tylko duetem o nazwie Hadouk. W 1999 roku para muzyków Didier Malherbe i Loy Ehrlich nagrała swój debiutancki krążek, który zdradzał fascynację muzyką etniczną, jak również oczarowanie jazzem. Prekursorem world music w Polsce była, natomiast, grupa Ossian, która dwadzieścia lat wcześniej nakładem PolJazzu opisała korzenne brzmienia matki ziemi za pomocą fletów, trąbki, trombity, tabli, garnków, gongów i innych perkusyjnych wynalazków. Podobnie bogate instrumentarium posiadają członkowie Hadouk Trio, których muzyka nie pozbawiona szeroko zakrojonych eksperymentów dźwiękowych, wprawdzie brzmi zdecydowanie mniej awangardowo niż polska muzyka świata, za to wyraźnie więcej w niej jazzowych rytmów i niepospolitych melodii.

W latach 2000-2009 Didier (współzałożyciel psychodeliczno-jazzowej formacji Gong, muzyk sesyjny w pracy nad Jazzloops Hugh Hoppera), Loy (współpracownik Youssou N’Doura, Petera Gabriela) oraz Steve (współudział w nagraniach z Brianem Eno i Paulem McCartneyem) przygotowali trzy wyśmienite projekty o etniczno-jazzowym charakterze Shamanimal, Now i Utopies, z których materiał został trzy lata temu zaprezentowany na żywo szerszemu gronu wielbicieli Trio w Sauvage Cabaret we Francji, skąd też wywodzą się wszyscy trzej muzycy. Ów koncert, wydany w 2008 roku na nośniku DVD pod tytułem Baldamore, doskonale podsumowuje pierwsze dziesięć lat aktywności Hadouka i poświadcza ich wielce artystyczną tożsamość zrodzoną z pełnej świadomości tego, czym się zajmują od lat, ogromnego doświadczenia wynikającego z długiego stażu pracy i poczucia głębokiej uczciwości wobec siebie i słuchaczy.

Niecałe dwa lata minęły od ostatniego wydawnictwa tria i pojawiła się w witrynach wirtualnych sklepów piąta płyta zatytułowana Air Hadouk. Od strony muzycznej, zresztą o żadnej innej nie może być mowy, jako że jest to rzecz całkowicie instrumentalna, nie zaskakuje niczym nowym, nadal chełpi się pomysłami ze wszystkich stron świata, w czym dopomaga jej nader egzotyczny dobór instrumentów – doudouk (rodzaj armeńskiego oboju), bambusowy flet, khaen (gatunek tajskiej harmonijki ustnej), hajouj (marokańska gitara basowa obita koźlęcą skórą), hadgini (latynoski instrument perkusyjny), djembe (coś na kształt hinduskiej tabli z czarnego kontynentu), sanza (ugandyjski idiofon), derbouka (egipski bęben). Kto widział Baldamore nie mógł nie zauważyć tej imponującej kolekcji, wśród której wirujące bączki na membranie tradycyjnego bębna czy uderzany otwartą dłonią odwrócony „durszlak” nie stanowiły większej sensacji.

Air Hadouk wyróżnia coś więcej niż kręcący bączki Didier Malherbe; to przede wszystkim bardzo przyjemny nastrój, który udziela się nam od pierwszych taktów spokojnej kompozycji „Lomsha” i wzmaga przy synkopowanym „Aerozen”. Przez następne kilkadziesiąt minut turlamy się po sinusoidzie przyjemności jak w zwolnionym tempie kółeczka wagoników po rollercoasterze w wesołym miasteczku. Jedynie „Nambarai” przynosi chwilę refleksji nad majestatycznym „Starym zamkiem” z Obrazków z wystawy Modesta Musorgskiego. Duduk wchodzi tu w rolę fagotu z oryginalnej kompozycji rosyjskiego romantyka i naraz porzuca ją, by za chwilę do niej wrócić. Trudno o bardziej romantyczną grę.

Air Hadouk, być może, wywoła lekki grymas niezadowolenia na twarzy zwolennika Utopies i Baldamore, lecz zapewne zniknie on szybciej, aniżeli się pojawił, trudno bowiem nie oddać się uciesze płynącej z czystego relaksu niekoniecznie w czasie popołudniowej sjesty.
 


 

*) – fragment wiersza "Rubajat" Omara Chajjama (1048-1131)
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.