ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hayward, Justin ─ Classic Blue w serwisie ArtRock.pl

Hayward, Justin — Classic Blue

 
wydawnictwo: Castle Music Ltd. 1989
 
"The Tracks of My Tears" (William Robinson, Marv Tarplin, Warren Moore)– 3:23/ "MacArthur Park" (Jimmy Webb) – 7:16/ "Blackbird" (John Lennon, Paul McCartney) – 2:31/ "Vincent" (Don McLean) – 4:53/ "God Only Knows" (Brian Wilson, Tony Asher) – 3:34/ "Bright Eyes" (Mike Batt) – 3:53/ "A Whiter Shade of Pale" (Keith Reid, Gary Brooker) – 4:28/ "Scarborough Fair" (Trad., Arr. Paul Simon, Art Garfunkel) – 4:18/ "Railway Hotel" (Mike Batt) – 3:23/ "Man of the World" (Peter Green) – 3:29/ "Forever Autumn" (A. Vigrass, A. Osborne, Jeff Wayne) – 5:15/ "As Long As the Moon Can Shine" (Mike Batt) – 4:20/ "Stairway to Heaven" (Jimmy Page, Robert Plant) – 7:42
 
Całkowity czas: 58:59
skład:
Justin Hayward - vocals/ Mike Batt - producer, conductor
The London Philharmonic Orchestra
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,4

Łącznie 7, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
14.04.2010
(Recenzent)

Hayward, Justin — Classic Blue

Miałem zamiar napisać coś o najnowszej płycie Petera Gabriela “Scratch My Back”, ale dałem sobie spokój. Szkoda czasu. Mistrz wziął na „warstat” stertkę cudzych numerów, pozbawił je ich charakterystycznych cech autorskich, a następnie… zapomniał w zamian zastąpić to czymś swoim. Wyszła rzecz idealnie pomagająca przy problemach z zasypianiem.
 
Jak już sobie odpuściłem tego Gabriela, to przypomniałem sobie o innej, podobnej płycie, która stoi na mojej półce. Ponad dwadzieścia lat temu coś podobnego wydał wokalista The Moody Blues – Justin Hayward. Za założenia dosyć nieufnie podchodzę do wszelkiego typu „classic coś tam”. Jak dobrze pamiętam, to pod koniec lat osiemdziesiątych ten proceder był dosyć powszechny. Profanowano w ten sposób Bitli, Queen. Nie, no swój „target” te wyroby miały i w sumie nie ma co tego tak w czambuł potępiać. Mnie do tego nigdy nie ciągnęło, raczej takich rzeczy unikałem. Albumem Haywarda pewnie w ogóle bym się nie zainteresował, gdyby nie to, że posłuchałem fragmentów w radiu. Parę lat później, kiedy ponownie  wpadł mi w ręce, to już został. A co mi tam. W każdym razie kurzem nie zarasta, od czasu do czasu do niej wracam. I pewnie nigdy bym się nie zabrał za pisanie o niej, gdyby nie album Gabriela. „Classic Blue” to w pewnym sensie przeciwieństwo „Scratch My Back”. Gabriel chciał koniecznie odcisnąć na cudzej muzyce swoje piętno, Hayward podszedł do cudzej muzyki w sposób bardziej konwencjonalny. Nie starał się koniecznie być mądrzejszy od autorów wykonywanej muzyki. Ani on, ani Mike Batt nie ingerowali zbytnio w linię melodyczną piosenek, jedynie zmienili aranżacje tak, żeby pasowały dla orkiestry. Niekiedy te zmiany były daleko idące (ale szczegółowo jakie – to dalej) .
 
Jedna rzecz mi się nie podoba – wszystko jest to nieco za ładne, za śliczne, za gładkie, za słodkie. Poziom lukru jest blisko granicy zamulenia. Ale przyjąłem „Classic Blue” z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo jednak zalet ten album ma więcej niż wad. Repertuar dobrano ciekawie, chociaż bez większych niespodzianek. Najczęściej są to utwory znane, albo bardzo znane, albo bardzo, bardzo znane. Większość z nich święciła triumfy na listach przebojów, a kilka to normalne rockowe klasyki. Te najmniej znane to te, które Mike Batt wcześniej skomponował dla Arta Gartfunkela i znalazły na solowych płytach wyższej połowy tego słynnego duetu.
 
Jak wspomniałem - orkiestra ma swoje wymagania, więc trzeba było nieco te utwory pozmieniać. W wielu wypadkach musiały być zagrane nieco wolniej. W oryginałach były to rockowe przeboje, zagrane w „słusznym” tempie, np. „God Only Knows” Beach Boysów. I tak chyba najlepiej poszło im ze "Stairway to Heaven", a teoretycznie właśnie tu najłatwiej było o spektakularną porażkę. Zamieszczona na „Classic Blue” wersja jest zrobiona z rozmachem, dynamiczna i naprawdę efektowna. Oczywiście wiadomo, że poziom oryginału to nie jest, ale stanowi mocny finał tego albumu.
 
Niektórych utworów w oryginale nie znam, na przykład "The Tracks of My Tears", czy "MacArthur Park". Ten pierwszy to przebój The Miracles, w którym sławę zdobywał Smokey Robinson i domyślam się, że ich wykonanie było zgodne z kanonami czarnej muzyki z początku lat 60-tych. „MacArthur Park” napisał Jimmy Webb, a pierwszym wykonawcą tej piosenki w 1968 był aktor Richard Harris. Potem nagrywało ją bardzo wielu wykonawców, min. z naszej „branży” angielski zespół Beggars Opera (na trzeciej płycie „Pathfinder” – tą wersję znam). Pozostałe wypadły ładnie, niektóre  - na przykład "God Only Knows", "Man of the World" - odrockowiono, odhałaśliwiono, uwypuklono melodie – zyskały przez to całkiem nowy charakter. Te piosenki, które Batt napisał dla Gartfunkela z założenia były ładne i melodyjne, a wykonanie Haywarda i aranżacje Batta tą melodyjność podkreślały. Podobnie sprawa się ma i z „Vincentem”, bitelsowskim „Blackbird”. Najbardziej nijako wypada „Whiter Shade of Pale”, oryginał ma jednak niepodrabialny charakter.
 
Zawsze ceniłem Haywarda jako autora i wykonawcę znakomitych ballad, czy to tych pisanych dla The Moody Blues, jak i tych, które znalazły się na jego płytach solowych. Tym razem postanowił przy wydatnej pomocy Mike’a Batta zmierzyć się z cudzą „sztuką” i udało mu się to całkiem dobrze. Bardzo przyjemna płyta.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.