Książka o UK? Kurde, dużo do pisania to tu nie będzie – rok z hakiem działalności, trzy płyty w tym jedna koncertowa. Zrobić z tego coś więcej niż duży artykuł do prasy branżowej – spora sztuka. No ale autor się sprężył i mu się ta sztuka udała. Dostaliśmy gruntownie opracowaną historię UK, wzbogaconą wieloma wypowiedziami samych muzyków. Michał Wilczyński nie ograniczył się do samego UK, bo mamy dokładne biografie wszystkich muzyków, którzy brali udział w tym przedsięwzięciu, ze szczególnym uwzględnieniem Eddiego Jobsona. Na uwagę zasługuje szczegółowa "nieoficjalna" dyskografia UK – do tego okraszona komentarzem Jobsona – bardzo negatywnym. Eddie jawi sie jako wróg wszelkich bootlegów, traktując je jako zło konieczne. A szczególną niechęcią darzy tych co handlują bootlegami, pół biedy ci, co sie nimi wymieniają. Poza tym okazuje się, że "UK – Concert Classics Vol.4" też wydano bez wiedzy i pozwolenia muzyków, którzy bezskutecznie próbują usunąć to z rynku (i chwalić Pana, że im się to nie udaje, bo to znakomity koncert). Przy okazji tych bootlegów i zamieszania z tym „Concert Classics” ciśnie się na usta: No to kuźwa weźcie wydajcie oficjalnie kilka koncertów, bo tego stuffu i to dobrej jakości sporo ponoć jest (sam Jobson się do tego przyznaje). Sam chętnie kupiłbym jakieś porządnie opracowane koncerty UK w wersji cztero- i trzyosobowej. Jest popyt na rynku – to go trzeba zaspokoić. Nie robicie tego Wy – robi ktoś inny.
Bardzo barwnie jest to wszystko opisane, czyta się bardzo dobrze. Nie wiedziałem, że w gruncie rzeczy UK komercyjnie radziło sobie tak dobrze – kilkaset tysięcy sztuk pierwszej płyty się sprzedało – jak na prog-rockowych debiutantów w tamtych czasach wynik zaiste imponujący. „Danger Money” poszło równie dobrze, nawet koncert „Night After Night” trafił na listy przebojów. Myślę, że gdyby nie nieporozumienia między Wettonem i Jobsonem, UK miałoby szansę, żeby spokojnie sobie radzić na rockowej scenie jeszcze przez lata. Znam trochę inną wersję powstania UK, o tej z Wakemanem nie słyszałem. Czytałem też kiedyś, całkiem niedawno, wypowiedź Frippa, że to właśnie on zwrócił się do Wettona (a nie na odwrót), jeszcze w 1975 roku, czy by znowu nie zacząć grać jako King Crimson, ale Wetton już nie miał na to ochoty (a nie na odwrót), raczej pociągała go muzyka nieco łatwiejsza, bardziej przebojowa. Czas pokazał, że to chyba jednak wersja Frippa bardziej odpowiada prawdzie, bo oprócz UK reszta przedsięwzięć Wettona była sporo lżejszego kalibru niż King Crimson.
Książka „UK. Presto Vivace” to bardzo wartościowa pozycja. Dla fanów UK jazda obowiązkowa, dla innych – ciekawy, chociaż dosyć krótki wycinek z historii muzyki rockowej. I nie zgodzę się, z twiedzeniem autora, że UK było pierwszą progresywną supergrupą z prawdziwego zdarzenia (A ELP?). UK było, ale ostatnią prog-rockową supergrupą z prawdziwego zdarzenia i ostatnią naprawdę wielką, klasyczną grupą prog-rockową. Jej rozpad zapoczątkował okres Wielkiej Progresywnej Smuty, która trwa już praktycznie trzydzieści lat. I końca nie widać.
Ale jednej rzeczy się z tej książki nie dowiedziałem – czy to faktycznie prawda, że Jobson rozwalił swoje słynne przeźroczyste skrzypce na głowie Brufforda i na tym skończył się okres działalności UK w czteroosobowym składzie?