ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Dice ─ Eternity's Ocean w serwisie ArtRock.pl

Dice — Eternity's Ocean

 
wydawnictwo: Scene Records 2010
 
1. Venus And Mars [10:10]
2. Following The Wind [12:50]
3. Eternity's Ocean [10:26]
4. Secret Harmony [6:58]
5. The Last Hour [11:04]
6. Falling Apart [10:15]
 
Całkowity czas: 61:56
skład:
Christian Nové - vocals, keyboards, bass, rhythm-guitars / Peter Viertel - lead and rhythm-guitars / Jens Lubeck - sax, recorder, flutes / Tom Tomson - drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 4, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
19.03.2010
(Recenzent)

Dice — Eternity's Ocean

Założę się, że niewielu z was zna niemiecką grupę Dice. Tymczasem, ten grający progresywnego rocka zespół powstał w 1974 roku i ma na swoim koncie już szesnaście studyjnych płyt i dwa wydawnictwa DVD! To dlaczego o nim u nas tak cicho? Może dlatego, że ta założona przez Christiana Nové w Gütersloh formacja pochodzi ze wschodnich Niemiec (dla tych, którzy z historią są nieco na bakier przypomnę, że był kiedyś taki kraj zwany Niemiecką Republiką Demokratyczną, podobnie jak my, odgrodzony od cywilizowanego świata żelazną kurtyną, dosyć szczelnie blokującą także i muzykę, która szansę na światowy rozgłos, poza „demoludami”, miała raczej marną). A może po prostu, muzyczna oferta Niemców nie była nigdy intrygująca? Może… Faktem jest, że zespół, w czasach słusznie minionych, wydał dwa krążki: „Dice” (1979) oraz „Live” (1983) i zniknął. Powrócił na początku lat dziewięćdziesiątych, reaktywowany w Lipsku, najpierw jako formacja koncertowa, potem już, od 1997 roku, regularnie co roku wydający kolejne studyjne krążki. „Eternity’s Ocean” jest szesnastym albumem w dyskografii Dice, wydanym przez firmę lidera grupy – Scene Records i dystrybuowanym w Niemczech przez wydawnictwo Point Music, a w Europie przez doskonale znaną, francuską Museę.

Jaka jest najnowsza muzyka Dice? W materiałach promocyjnych pojawia się nazwa atmosferycznego, kosmicznego progrocka. Jak dla mnie jest nieco przekombinowana. Lepiej pewnie, byłoby pozostać już przy haśle "progrock" i zaznaczyć, iż jego charakterystycznymi elementami, stanowiącymi jakiś wyróżnik, są partie saksofonu i fletu. Fakty też nie pozostawiają złudzeń: godzina muzyki z małym haczykiem i pięć, ponad dziesięciominutowych, kompozycji (tylko jedna zamyka się w „drobnych” 7 minutach).

Sensacji większych zatem tu nie ma a muzyka wybrzmiewa sobie całkiem przyjemnie. Mnóstwo ciepłych klawiszowych tematów, na tle których na przemian prezentują się długie solowe sekwencje gitary, fletu i saksofonu. Wszystko to ubrane w dosyć przyzwoite melodie i ciepły głos Christiana Nové, jakoś lekko przypominający mi „natchnioną” manierę Hubiego Meisela, byłego wokalisty Dreamscape, z jego solowych krążków. Trudno wyróżnić którykolwiek z utworów, choć z drugiej strony chyba najbardziej rzuca się w uszy, najdłuższy – prawie trzynastominutowy – „Following The Wind”. Niestety, jest to też utwór straconych szans. Ciągnących się do bólu i wydłużanych niepotrzebnie melodycznych wątków, z każdą kolejną minutą już nic nie wnoszących. A szkoda, bo parę chwil w nim jest naprawdę wybornych. Jedna rzecz mnie na tej płycie razi i odbiera, zapisanej nań muzyce, kolorytu. Perkusja. Niezwykle kanciasta, schematyczna, nachalna i wręcz toporna. Czy coś przeoczyłem i zapisany w książeczce jako bębniarz Tom Tomson jest… automatem?! Kontrast między zwiewnością i lekkością muzyki, a bębnami jest wręcz nieprzyzwoity. I tak oto słuchając dobrych partii fletu i saksofonu, zamiast piać o Camelu, myślę o jego… spapranej perkusją podróbce. Mimo wszystko - można posłuchać. 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.