ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Katatonia  ─ Night Is The New Day w serwisie ArtRock.pl

Katatonia — Night Is The New Day

 
wydawnictwo: Peaceville Records 2009
dystrybucja: Mystic
 
1. Forsaker [4:05]
2. The Longest Year [4:39]
3. Idle Blood [4:23]
4. Onward Into Battle [3:51]
5. Liberation [4:18]
6. The Promise of Deceit [4:17]
7. Nephilim [4:27]
8. New Night [4:27]
9. Inheritance [4:30]
10. Day and Then the Shade [4:27]
11. Ashen (Swedish Edition CD and Vinyl Edition bonus track) [4:09]
12. Departer [5:28]
 
Całkowity czas: 48:40
skład:
Jonas Renkse – lead vocals / Anders "Blakkheim" Nyström – lead & rhythm guitars / Fredrik "North" Norrman – lead & rhythm guitars / Mattias "Kryptan" Norrman – bass guitar / Daniel Liljekvist – drums, percussion
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,4
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,5
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,9
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,30
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,20
Arcydzieło.
,47

Łącznie 120, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
27.12.2009
(Gość)

Katatonia — Night Is The New Day

Szwedzka Katatonia od lat tworzy albumy zimne, nostalgiczne i smutne. Jednak, trzeba dodać, iż zawsze są to płyty... dobre, tak po prostu. Nie wybijali się nigdy w moim mniemaniu, przyjemnie ich od czasu do czasu posłuchać, najlepiej w deszczowy wieczór, ale tylko tyle. Żadnej chemii między nami nie było. W 2009 roku, czyli trzy lata po wydaniu "The Great Cold Distance", Szwedzi powracają z "najlepszym i najmocniejszym albumem w swoim dorobku". Jako iż hasło to ostatnimi czasy jest mocno naciągane, nie wyczekiwałem na "Night Is the New Day" z wypiekami na twarzy. Ciekawiej zrobiło się, gdy materiałem (jeszcze przed oficjalną premierą) zachwycił się Mikael Åkerfeldt, a następnie Steven Wilson. Choć wiadomo, że ci muzycy mają dosyć serdeczne stosunki z Katatonią, albumu wysłuchałem z niemałymi nadziejami na "coś więcej", niż dobry album. Czy zostały one spełnione?

Każdy album Szwedów przyporządkowany jest kolorowi, który dominuje na okładce. "Viva Emptiness" to szary, "The Great Cold Distance" czerwony, a najnowsza długogrająca płytka, jak doskonale widać przyporządkowana jest czerni. I przyznaję, tym razem czuć to bardzo wyraźnie. Utwory są mroczne, gitarowe riffy przygnębiające, teksty zaś po raz kolejny emanują smutkiem. Błąd popełnia zatem każdy, kto tłumaczy tytuł płyty jako "noc jest kolejnym dniem". Muzykom chodziło o to, iż każdy nowy dzień jest kolejną nocą. Czyli ogólny nastrój katatonicznej muzyki nie uległ zmianie. Zmieniła się za to... sama muzyka.

Nowością i największym plusem jest przestrzeń w dźwięku. Utwory mają drugi i trzeci plan, wypełniają je klawisze, chórki oraz przeróżne efekty. Automatycznie sprawia to, iż poznawanie "Nigh Is the New Day" staje się o wiele przyjemniejsze, przy dziesiątym odsłuchaniu zaskoczyć może jakiś szczegół, którego wcześniej nie dosłyszeliśmy. Wiąże się to też z większą ilością elektroniki, teraz muzyka Katatonii może się co niektórym kojarzyć z twórczością Porcupine Tree (ostatnimi albumami). Takie "Forsaker" imponuje klawiszowym tłem, a na "The Longest Year", w wyciszonym momencie, usłyszymy sample w tle zamiast perkusji. Miłe urozmaicenie, choć nieuniknione w tego typu muzyce.

Na "Night Is the New Day" można wyróżnić kilka wspaniałych perełek. Uwagę zwraca ballada "Idle Blood", zagrana nieco na modłę Opeth - sposób śpiewania Jonasa Renkse i typowe akustyczne gitary nie pozostawiają wątpliwości. Bardzo dobrze wypada też "Inheritance" z melotronem w tle i kilkoma partiami skrzypiec, ale najbardziej zachwyca psychodeliczne "Nephilim" z porwanymi riffami i syntezatorami w tle oraz kończący cały krążek "Departer". Ten ostatni po prostu miażdzy uczuciem smutku, przestrzenią i śpiewem, w którym Renkse wsparł Krister Linder. Jego głos zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Niestety, nowa Katatonia to nie tylko plusy. Mimo smaczków, kilka kompozycji nie uniknęło monotonii i całego albumu nie słucha się z zapartym tchem. Po prostu, na zmianę dostajemy utwór bardzo dobry i zaledwie dobry. Wiele razy złapałem się na wyczekiwaniu następnego utworu, zamiast wsłuchiwania się w bieżący. Do tego, to co na słuchawkach brzmi fantastycznie, na normalnych głośnikach czasem zdaje się chaotyczne. Zakładam, iż niedługo pojawi się wersja surround (jak było z "The Great Cold Distance") i w takiej formie wszystkie smaczki sprawią się dużo lepiej niż w stereo.

No więc, jak to wygląda? Dostaliśmy nareszcie album wyjątkowy i czy rzeczywiście Steven Wilson miał powód do zachwytu? I tak, i nie. To zdecydowanie najprzyjemniejsza pozycja Katatonii bez Åkerfeldta w składzie, ale nie album wyjątkowy. "Night Is the New Day" to płyta bardzo dobra, a i to w sumie dzięki kilku wyjątkowym kawałkom. Może to dopiero krok w nowym kierunku? Miejmy nadzieję, przekonamy się za jakiś czas. Drogi Czytelniku, jeżeli do tej pory nie słyszałeś muzyki Szwedów, ich najnowsza pozycja to najlepszy wybór do przełamania pierwszych lodów.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.