ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Budka Suflera ─ Czas czekania, czas olśnienia w serwisie ArtRock.pl

Budka Suflera — Czas czekania, czas olśnienia

 
wydawnictwo: Polton 1984
 
1. Cały mój zgiełk (Lipko, Zeliszewski) [05:10]
2. Zmiany w organizmie (Lipko, Zeliszewski) [04:10]
3. Czas czekania, czas olśnienia (Lipko, Zeliszewski) [09:42]
4. Wyspy bez nazw (Lipko, Zeliszewski) [05:25]
5. Woskowe dusze (Lipko, Cugowski) [04:45]
6. Dobrej zabawy nigdy dość (Zeliszewski, Zeliszewski) [03:20]
7. Lot nad bocianim gniazdem (Lipko, Zeliszewski) [04:17]
 
Całkowity czas: 37:03
skład:
Krzysztof Cugowski – śpiew / Romuald Lipko – instrumenty klawiszowe / Krzysztof Mandziara – gitara / Andrzej Sidło – gitara / Piotr Płecha – gitara basowa / Tomasz Zeliszewski – perkusja, instrumenty perkusyjne
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,5
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,8
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,8

Łącznie 38, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
11.12.2009
(Recenzent)

Budka Suflera — Czas czekania, czas olśnienia

Najpierw była – całkiem dobra – płyta „Za ostatni grosz”. Potem z Budką pożegnał się Romuald Czystaw. Zastąpił go – również dysponujący dość delikatnym głosem – Felicjan Andrzejczak. Wspólnie nagrali słynną „Jolkę”, poświęcony Wielkim Nieobecnym „Czas ołowiu” „Czas komety”. Potem, na 10-lecie działalności, panowie postanowili wydać album typu greatest hits. Ponieważ uznali, że starsze utwory brzmią tak sobie – zdecydowali się nagrać je na nowo. I okazało się, że Andrzejczak średnio sobie radzi ze starymi piosenkami. W studiu więc pojawił się syn marnotrawny – Krzysztof Cugowski. Dość szybko okazało się, że obie strony dawnego sporu wyrażają chęć zgody i współpracy. I tak oto Budka powróciła z najlepszym ze swych frontmanów.

„Za ostatni grosz” był płytą bardziej rockową od „Ona przyszła prosto z chmur” („Wielkie lody ruszyły, disco wreszcie trafił szlag, zima wreszcie się zmyła, rock'n'rollem pachnie kraj...” - to z „Rock'n'roll na dobry początek”). Był też płytą bardziej spójną, jednorodną (miał też kilka wydań CD. W serii remasterów czekamy na wydanie poszerzone o trzy kompozycje Jana Borysewicza.) Na „Czas czekania, czas olśnienia” - płycie nagranej w pierwotnej wersji jeszcze z Andrzejczakiem - Lipko wrócił do brzmienia bardziej elektronicznego, syntezatorowego.

Po raz pierwszy w historii grupy całość tekstów (oprócz „Woskowych dusz”) napisał Tomasz Zeliszewski. I trzeba przyznać – poradził sobie z tym zadaniem bardzo dobrze. Czy to w kapitalnej, późnowieczornej obserwacji z jakiejś „dzielnicy cudów” - „Zmiany w organizmie”, czy w „Wyspach bez nazw” (zainspirowanej prawdopodobnie „Lotem nad kukułczym gniazdem”), czy w ponurym, klimatycznym utworze tytułowym.

Brzmienie jest mocno elektroniczne – dominują syntezatory, gitary bardziej umieszczono na drugim planie; najlepszym określeniem jest „rock elektroniczny” - ale mocno zróżnicowane. Słychać, że szef Budki poświęcił trochę czasu, by wydobyć z cyfrowych pudełek różne ciekawe, nawet po ćwierć wieku nie sprawiające wrażenia zbytnio zestarzałych dźwięki i brzmienia.

Od strony repertuaru – jest bardzo spójnie. Wszystkie siedem kompozycji – może oprócz ciut słabszego od reszty peletonu „Dobrej zabawy nigdy dość”, autorskiej kompozycji perkusisty – trzyma równy, dobry, ciekawy poziom. Jakby mniej tu chwytliwych refrenów i przebojowych tematów. Bardziej liczy się klimat całości. Są żywsze, bardziej rockowe fragmenty – jak choćby właśnie „Wyspy bez nazw” czy „Woskowe dusze” – gdyby podkręcić i bardziej wypchnąć na pierwszy plan gitary, wyszłyby kawałki bardzo dobrego, dynamicznego rocka. Jest też bardziej spokojnie, klimatycznie – jak choćby w „Zmianach w organizmie”. Tu i tam – choćby w „Dobrej zabawy nigdy dość” - Cugowski przepuszcza swój głos przez vocoder. Jeśli chodzi o ballady, do których Lipko z reguły miał dobrą rękę – jest bardzo udany, finałowy „Lot nad bocianim gniazdem” i...

Znów, jak w przypadku „Planety smoka” - ozdobą i najlepszym fragmentem albumu jest najdłuższa kompozycja. W tym przypadku – utwór tytułowy. Mimo że z pozoru dzieje się w nim niezbyt wiele. Długa, elektroniczna ballada, przywodząca na myśl wspólne nagrania Jona Andersona z Vangelisem. Istny trwający dziewięć minut i czterdzieści pięć sekund spektakl. Gdzie głównym elementem jest nastrój. Przywodzący na myśl niektóre stare kryminały. Stara, odrapana, niechlujna dworcowa poczekalnia. I bohater, czekający w kącie na kogoś, kto się już tam nigdy nie pojawi, a o kim, mimo wysiłków, nie sposób zapomnieć. „Scarred for life, no compensation...” Trochę szkoda, że ten utwór wylądował w środku płyty, nie na wielki finał.

W wydaniach CD – oprócz kilku nagrań z płyty „Ratujmy co się da!!” - z reguły można było znależć też jeden odrzut z sesji. Dość żwawa, mocno ironiczna w warstwie tekstowej piosenka „Ostatnie ogłoszenie”. Która w sumie spokojnie mogła znaleźć się na trackliście, nie odstaje od reszty płyty. Jak dla mnie – najlepszego albumu Budki Suflera lat 80.

I tylko jedno mnie zastanawia. W wersji, w jakiej zapoznałem się z tym albumem po raz pierwszy – MC firmy Polmark – cały album otwierała instrumentalna kompozycja „Burza”. Ładnie sobie płynąca, trochę filmowa, ze stylowym, smoothjazzowym saksofonowym solem bodaj Henryka Miśkiewicza. Z tego co wyszukałem w necie, kompozycja ta nie znalazła się na żadnym z dotychczasowych wydań CD. Dlaczego? Oto jest zagadka „Czasu czekania, czasu olśnienia”.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.