ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Bon Jovi ─ The Circle w serwisie ArtRock.pl

Bon Jovi — The Circle

 
wydawnictwo: Island 2009
 
1. We Weren't Born To Follow
2. When We Were Beautiful
3. Work For The Working Man
4. Superman Tonight
5. Bullet
6. Thorn In My Side
7. Live Before You Die
8. Broken Promiseland
9. Love's the Only Rule
10. Fast Cars
11. Happy Now
12. Learn To Love
 
Całkowity czas: 52:44
skład:
Jon Bon Jovi - lead vocals / Richie Sambora - guitars, backing vocals / Tico Torres - drums, percussion / David Bryan - keyboards, piano / Hugh McDonald - bass / Charlie Judge - additional keyboards and strings
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,6
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,8
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,7

Łącznie 34, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
12.11.2009
(Recenzent)

Bon Jovi — The Circle

 

Niektórzy może się zdziwią, co robi Jon Bon Jovi na artrock.pl. Wiem jednak, że artysta ten, choć powiązany raczej z rynkiem komercyjnego gitarowego grania, ma w Polsce wielu fanów. Kiedy pojawił się kilka dni temu na rynku nowa płyta grupy z New Jersey – „The Circle”, chętnie sprawdziłem czy warta jest polecenia i czy mi się po prostu podoba. Muzycy zapowiadali, że ma to być powrót do rock’n’rolla. Album ma również ukazać się jako dwupak CD+DVD. Dodatkiem DVD ma być oficjalny film dokumentalny „When We Were Beautiful”. Czyżby Bon Jovi rzeczywiście zatoczył krąg i wraca do tradycji?

Pierwszy, singlowy utwór „We Weren’t Born To Follow” daje niezłego kopa. Mocne, rockowe granie, oczywiście w nieco słodko-popowej oprawie, ale do tego się przecież już przyzwyczailiśmy. O surowiźnie nie może być mowy. Dalej czuję  się nieco tak, jakbym słuchał niektórych wypocin U2 czy Aerosmith. Uduchowione ballady, z chóralnymi refrenami („When We Were Beaufiful”), spokojne akustyczne akordy, rozmarzone, rozpływające się solówki, mocny wokal Jona, w tle pianino – niemal w każdym kawałku schemat się powtarza. Co jakiś czas zostajemy zaskoczeni jakimś mocniejszym hitem („Bullet”, „Brokenpromiseland”, „Love’s The Only Rule”), jednak w większości jest to album balladowy. Miał być chyba rock’n’roll? Coś tu nie gra. Oprócz dobrego początku, który zapowiadał fajną muzykę, reszta jest po prostu miałka, słodka, amerykańska i pozbawiona jaj. Czyli w sumie nic nowego, a raczej dokładnie to czego można było się spodziewać. Na 100% album i tak sprzeda się doskonale, a pół Ameryki będzie szaleć na koncertach. Made in You-Es-Ej.

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.