ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Taylor's Universe ─ Return to Whatever w serwisie ArtRock.pl

Taylor's Universe — Return to Whatever

 
wydawnictwo: Mals 2009
 
1. Mooncake 06:44/ 2. July 6th 07:33/ 3. Haunted Yellow House 04:21/ 4. The Atlas Clock 05:22/ 5. Earth 07:16/ 6. Pink Island 07:39/ 7. Mooncake - reprise 05:35
 
Całkowity czas: 44:35
skład:
Michael Denner: guitar/ Carsten Sindvald: saxes/ Pierre Tassone: violins/ Taylor: keyboards, percussion and "laser" guitar/ Flemming Muus Tranberg: bass/ Klaus Thrane: drums
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Album słaby, nie broni się jako całość.
 
 
Ocena: 4 Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
19.06.2009
(Recenzent)

Taylor's Universe — Return to Whatever

Naczeka się człowiek, napali, jak szczerbaty na suchary, oślini, wreszcie dostaje płytę do ręki i… nic. Albo jeszcze gorzej, bo spodziewał się bógwico, a tu takie rozczarowanie. Przynajmniej tak się czułem, kiedy słuchałem „Return to Whatever”. "Certain Undiscoveries" lekko mnie sponiewierało, pozostawiając po sobie niezapomniane wrażenia (między innymi i walki ze swoim opornym mózgiem), a muzyka z tego nowego krążka jest taka… normalna. Jak po kuracji psychotropami. Nie te emocje. Nie ten poziom co „Certain Undicoveries”. Nawet momentami nie. Idzie się jednak do niej przyzwyczaić, ale uczucie sporego niedosytu pozostaje.

Generalnie jest to siedem w miarę przyzwoitych melodyjek, tyle że odegranych bez większego zapału, emocji, trochę bez życia. I nic poza tym. Uleciał gdzieś klimat lekkiego szaleństwa, a została tylko niezbyt ciepła i nieco mdła zupka, tyle że nawet zjadliwa. Mam wrażenie, że Taylor ostatnio nasłuchał się za dużo muzyki kolegów z firmy – Dyonisosa, albo Little Tragedies, bo jego muzyka zaczynać dryfować w takie rejony. A nie jest to dobry pomysł.

Nie ma co dywagować za dużo na tym krążkiem, bo po prawdzie niezbyt na to zasługuje. Bez właściwości – średnie muzycznie, średnie emocjonalnie, trochę nudzi, trochę strata czasu. Zupełnie dobrze mogłoby jej nie być.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.