Tak się jakoś dziwnie porobiło, że w przepastnej bazie naszych serwisowych recenzji zabrakło do tej pory miejsca dla drugiej płyty francuskiej formacji The Black Noodle Project. Nie szkodzi. Jak to mówią: co się odwlecze, to nie uciecze. A okazja do pozostawienia paru słów dla potomności o tej płytce nadarzyła się znakomita, bo oto w trzy lata po pierwszym wydaniu albumu, ukazuje się na rynku jego reedycja i to wydana przez nasz rodzimy Oskar. To naturalnie pokłosie tegorocznej i zarazem pierwszej wizyty Francuzów w naszym kraju, organizowanej przez wspomnianego wydawcę.
A warto było tę płytę przypomnieć, bo moim skromnym zdaniem, to z pewnością najlepsza rzecz jaką do tej pory panu Grima i spółce udało się stworzyć. Dlaczego? Ano dlatego, że gdy spojrzymy na ten album z perspektywy czasu, to zauważymy, iż artyści znaleźli na nim złoty środek, który zaczął czynić ich muzykę naprawdę intrygującą. To płyta nagrana po niewątpliwie urzekającym, „cukierkowym” i szybko wpadającym w ucho „And Life Goes On...”, który jednak raził swoją jednorodnością i niskim pokłonem przed Pink Floyd… To wreszcie krążek zarejestrowany przed „Eleonore” – ostatnim dokonaniem muzyków, bardzo dobrym i urozmaiconym ale… chyba nazbyt ciężkim.
Dziś, gdy przy okazji tej reedycji, wracam do „Play Again”, wiem, że jest na tym wydawnictwie to, za co TBNP najbardziej lubię. Z pierwszego albumu przetrwała owa ulotność, sielankowość, specyficzny klimat i nastrój, ubrane w bardzo wyrazisty bas i takowe wokalne harmonie. Na brak znakomitych melodii także nie można narzekać. Wystarczy posłuchać choćby „Tomorrow Birds Will Sing” czy „”Wave On A Soul”. A gwarantuję, że to nie jedyne perły w tej kategorii. Zapowiedzią tego, co znajdzie się na trzeciej płycie są mocne szarpnięcia gitarowych strun w „Introspection”, „Not Yet”, „Garden Of Delights” i „Pink From Blue”.
Najważniejsze jednak, że są tu fragmenty odchodzące od pewnej sztampy i przewidywalności, jak „The Great Northern Hotel” – duszny, klaustrofobiczny kawałek, silnie nawiązujący do „Lullaby” The Cure. Mamy też w paru momentach skrzypce (”Wave On A Soul”, „Room For Everyone”, „Happy End”) i saksofon. Wspomniany przed chwilą przejmujący i majestatyczny “Room For Everyone” zawiera wsamplowane fragmenty z filmu “Dyktator” Charliego Chaplina. Oczywiście od Pink Floyd nie udało się grupie zbyt daleko uciec. Zresztą…, czy chciała? W „1(3bute)2”, który momentami brzmi wręcz hardrockowo, serwuje tekst złożony z tytułów kompozycji tej legendarnej formacji!!
Najpiękniejsze chwile. Z pewnością „Wave On A Soul”, instrumentalny drobiazg „o□” i kończący całość „The End” z duetem wokalnym Jeremiego Grima i Amelie Festy oraz gitarowo - skrzypcowymi popisami, zajeżdżającymi na kilometr pięknymi latami siedemdziesiątymi.
Reedycja, oprócz gustownego digipacka, zachęca dwoma dodatkami - kompozycjami „Somewhere Between Here & There” i „Time Has Passed”, pochodzącymi z debiutu TBNP a zarejestrowanymi podczas paryskiego koncertu w 2005 roku.