ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Motörhead ─ Orgasmatron w serwisie ArtRock.pl

Motörhead — Orgasmatron

 
wydawnictwo: GWR 1986
 
"Deaf Forever" – 4:25/ "Nothing Up My Sleeve" – 3:11/ "Ain't My Crime" – 3:42/ "Claw" – 3:31/ "Mean Machine" – 2:57/ "Built for Speed" – 4:56/ "Ridin' with the Driver" – 3:47/ "Doctor Rock" – 3:37/ "Orgasmatron" – 5:27
 
Całkowity czas: 35:36
skład:
Lemmy – bass, vocals/ Phil Campbell – guitar/ Würzel – guitar/ Pete Gill – drums

Recorded at Master Rock Studios, London, UK
Produced and engineered by Bill Laswell and Jason Corsaro
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,15
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 16, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
14.12.2008
(Recenzent)

Motörhead — Orgasmatron

 

 

Jak na Motorhead to dosyć specyficzna płyta. Na pewno nie stylistycznie, bo oni zawsze grali tak samo i to samo, z żelazną konsekwencją. Tu bardziej chodzi o to, jak ten krążek zrobiono. Wyjątkową osobą biorącą udział w jej powstawaniu był producent, niejaki Bill Laswell. Postać to bardzo znana, ceniony muzyk i producent, ale raczej kojarzony z jazzem, ewentualnie z fusion, szef projektu muzycznego Material. Motorhead i Laswell – kto i jak skojarzył to małżeństwo? Kto to wymyślił? Kilka osób musiało chyba za dużo czegoś wypalić albo wciągnąć. Dosyć oryginalne zestawienie. Efekt współpracy – powiedzmy, że dyskusyjny. Motorhead produkowany przez jazzmana, który preferuje przestrzenne, czyste, sterylne brzmienie – abstrakcyjność takiego połączenia jest… to musiało się zdarzyć, bo inaczej nikt by w to nie uwierzył.

Laswell “wypolerował” i uprzestrzennił muzykę Motorhead, a do tego jako bassman “z urodzenia” dość mocno zaingerował w samą sekcję. Bas Lemmiego już nie dudni i charczy, tylko dudni, a charczy jedynie sam Lemmy. Perkusję potraktował jeszcze ciekawiej – najprawdopodobniej nagrywana została przy pomocy mikrofonów ambiensowych. Daje to taki efekt, że bębny automatycznie stają się “ogromne” i lekko rozmyte. Można się spierać, co do słuszności takich zabiegów i czy to w jakiś sposób nadało nową jakość jego muzyce. Moim zdaniem - nie bardzo. A utwierdza mnie w tym “alternatywna wersja” “Claw” dodana jako bonus do remastera – zdecydowanie tak powinno to brzmieć. Tylko trzeba też wziąć pod uwagę czasy w których się to działo – lata osiemdziesiąte. Judasze nagrywali disco, to nawet Motorheada postanowiono nieco uwspółcześnić. Ale produkcja produkcją, na niej świat się nie kończy, zawartość albumu jest na szczęście na tyle dobra, że ten aspekt schodzi  na dalszy plan. To była pierwsza płyta Motorhead jaką poznałem w całości, pierwsza i przez długie lata jedyna jaką miałem (najpierw na kasecie). Przy niej oblewałem zdany egzamin z mikrobiologii, dlatego podchodzę do “Orgasmatrona” z dużym sentymentem. Ale nawet teraz, kiedy już w twórczości bandu jestem znacznie lepiej obznajomiony, to dalej uważam, że jest to jak najbardziej udane dzieło, nawet porównując z innymi krążkami. Cała druga strona (będę posługiwał się kategoriami winylowo-kasetowymi, bo mi tak wygodniej) jest nie do wyjęcia, tak po kolei – “Built for Speed”, “Ridin’ with A Driver”, “Doctor Rock” i tytułowy – to  same takie “pełnokrwiste”, rockandrollowe przeboje, melodyjne, porywające, od razu wpadające w ucho. A w “Doctor Rock” ta “posuwista” perkusja naprawdę się sprawdza. Pierwsza strona – niewiele gorzej. Zaczyna się od bardzo dobrego “Deaf Forever” też z taką “hydrauliczną” perkusją. A z pozostałych to wyróżniają się “Ain’t My Crime” i “Claw”. Siedem utworów na dziewięć. Znakomita średnia. I bardzo dobra płyta.

 Ostatnio remajstery “Orgasmatrona” “chodzą” za jakieś śmieszne pieniądze, w cenie dwóch paczek fajek, albo jednaj flaszki wódki. Grzech nie kupić.

Podziękowania dla Drummera00 za konsultację.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.