Seeds Of Rage to debiutancki krążek włoskiej formacji Eldritch grającej dość modną ostatnio odmianę progmetalu - tę wybitnie techniczną w stylu Dream Theater czy też niektórych zespołów ze stajni Magna Carta. O nie - jęknie ktoś - znowu ?! Ano znowu, ale nie jest źle - zapewniam, że tego albumu warto posłuchać. Odczucie wtórności co prawda towarzyszy nam przez cały czas, niemniej można dać się porwać manierze zespołu i zapomnieć, że jest to układanka zbudowana - nader umiejętnie - z elementów już nieraz stosowanych. Kiedy słyszę Eldritch - fantazję z jaką muzycy: Eugene Simone - g, Martin Kyhn - b, Adriano Dal Canto - dr, Terence Holler - voc i Oleg Smirnoff - k tworzą swoje kawałki, to taki Vanden Plas wydaje mi się - z całym zresztą szacunkiem dla dokonań tej grupy - dość toporny. Utwory z Seeds Of Rage nie są długie, ale dzieje się w nich nadzwyczaj wiele - weźmy na ten przykład takie perełki jak Incurably Ill, Chains czy Colors - wszędzie tam znajdziemy, obok dobrych melodii, niezwykle błyskotliwe partie instrumentalne w stylu Shadow Gallery. Simone i Smirnoff doskonale się uzupełniają tworząc fascynującą mieszankę brzmieniową, a i poziom techniczny sekcji rytmicznej w niczym im nie ustępuje. Głos Hollera nie przywodzi żadnych natrętnych skojarzeń co też nie jest bez znaczenia. Eldritch obok typowo progmetalowego wymiatania potrafi też zagrać piękne, spokojne ballady - Cage Of Sins oraz w dużym stopniu akustyczną Blind Promise.Wszystkie powyższe atuty sprawiają, iż pomimo prezentowania przez włoską formację mało odkrywczego stylu muzyki mogę z czystym sumieniem napisać, że mamy do czynienia z bardzo dobrym albumem.