ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Monster Magnet ─ 4 Way Diablo w serwisie ArtRock.pl

Monster Magnet — 4 Way Diablo

 
wydawnictwo: SPV Records 2007
 
"4-Way Diablo" - 3:19/ "Wall of Fire" - 3:44/ "You're Alive" - 4:03/ "Blow Your Mind" - 4:27/ "Cyclone" - 5:32/ "2000 Light Years from Home" - 4:51 (Mick Jagger, Keith Richards)/ "No Vacation" - 5:01/ "I'm Calling You" - 4:21/ "Solid Gold" - 5:51/ "Freeze and Pixillate" - 4:25/ "A Thousand Stars" - 5:29/ "Slap in the Face" - 4:26/ "Little Bag of Gloom" - 2:18
 
Całkowity czas: 57:47
skład:
Dave Wyndorf/ Ed Mundell/ Jim Baglino/ Bob Pantella
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,3

Łącznie 13, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
20.11.2007
(Recenzent)

Monster Magnet — 4 Way Diablo

 

 

 

Czasami zdarza się, że inspiracją dla mojego pisania są recenzje z “Teraz Rocka”. No, ale nie inspiruję się w ten sposób, w jaki szef pewnego portalu o podobnej tematyce, zainspirował się recenzją naszego redakcyjnego kolegi, że całe zdania z niej po przepisywał. Nie, recenzje w TR wzbudzają we mnie pasję polemiczną. No , Kapała , u ciebie pasje polemiczną potrafi wzbudzić nawet krzywo postawiony przecinek, wiele ci nie potrzeba. Niby tak.

 W sumie to nie mam z czym polemizować, recenzja ciepła , bez większych pretensji , może tylko że trzy gwiazdki (na pięć). Ale ja bym “4 Way Diablo” potraktował nieco inaczej. Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a punkt siedzenia zależy od znajomości tematu. Monster Magnet to ja już poznałem na samym początku lat 90-tych - na Headbangers Ball ich clip chodził – Dave Wyndorf w spodniach dzwonach i z fryzurą a’la Marek Piekarczyk – czyli wczesne lata 70-te się kłaniały. Było to o tyle zaskakujące, że prawie nikt tak nie grał , a nikt tak nie wyglądał. Wtedy mój kontakt z MM był raczej incydentalny, tyle co u Vanessy można było zobaczyć, bo dostęp do tej muzyki w Polsce był praktycznie żaden. Wypłynęli na szersze wody swoją trzecią płytą – “Dopes to Infinity”, przyrządzoną według receptury – wziąć i wymieszać Hawkwind z Sabbsami, poczekać co z tego wyjdzie, serwować na zimno, ale i tak nieźle zagrzeje. To była pierwsza płyta MM, którą poznałem w całości, bo wreszcie ruszyła szersza dystrybucja ma Polskę. “Dopes...”  była przełomowa  dla zespołu, bo dzięki niej zaistnieli – może nie tak bardzo jak chcieli, ale w MTV ich teledyski pojawiały się dosyć często. Była to też ich najlepsza płyta , bo już żadna następna płyta nie łączyła w tak doskonały sposób lekko nietrzeźwego, psychodelicznego klimatu z ostrym, motorycznym rockiem. Dlatego zależy , co kto lubi. Ci , którzy poznali MM od “Powertrip” będą traktowali grupę, jako bardziej hard-rockową, a tacy jak ja, będą ją raczej pamiętać za odleciane “Dopes to Infinity”.

“Nie ważne z czego – ważne, żeby dobrze sponiewierało” - że po raz kolejny zacytuję Ferdynanda Kiepskiego. Nie ma dla mnie większego znaczenia, czy MM odchodzi od hard-rocka , czy nie. Faktycznie na “4 Way Diablo” nastąpiła pewna zmiana formuły i odejście od tego bardziej hard-rockowego grania z ostatnich trzech płyt. Bardziej to wszystko skłania się ku latom sześćdziesiątym, Więcej tu psychodelii, kwaśno-ziołowych klimatów, z drugiej strony odniesień do hałaśliwego, amerykańskiego garażu w stylu The Stooges, MC5. Przyznam, że “4 Way Diablo" to dla mnie dosyć miła odmiana po ostatnich dwóch albumach – nie żebym miał coś bardziej do “God Says No”, albo “Monolithic Baby!”. Tylko, że akurat ja dosyć tęskniłem za oparami jak z “Dopes...” i przy okazji tego najnowszego albumu znowu je odnalazłem. Muzycznie – całkiem dobra, równa. Z wiadomych przyczyn bardziej wyrafinowana brzmieniowo i delikatniejsza od poprzedniczek. Bardzo dobrze wyszedł im cover stonesowskiego “2000 Light Years from Home” – nawet chyba lepsze niż w wersji autorskiej...? Bywa trochę muzycznie na jedno kopyta. Na szczęście jest to dosyć fajne , rockowe kopyto i słucha się tego w sumie przyjemnie. Na pewno też jest kilka utworów, o których można zdecydowanie lepiej wypowiedzieć – to właśnie te bardziej psychodeliczne “Cyclone”, “No Vacation” , “I’m Calling to You”, “Freeze & Pixillate” do tego “Wall of Fire”, “Blow Your Mind” – chociaż te dwa to z tej bardziej rockowej beczki. Podoba mi się też kończąca płytę ballada “Little Bag of Gloom” – jakiś archaiczny klawisz (fisharmonia) i Wyndorf śpiewający dosyć nietypowo dla niego dorosłym głosem o poważnych rzeczach – taka chwila rockowej refleksji.

 Przydała się zespołowi pewna zmiana stylu (szczególnie, że jest to zmiana stylu bardzo po mojej myśli), bo “4 Way Diablo” jest ciekawszą płytą od swoich poprzedniczek.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.