ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rhapsody ─ Power Of The Dragonflame w serwisie ArtRock.pl

Rhapsody — Power Of The Dragonflame

 
wydawnictwo: SPV Records 2002
 
1. In Tenebris 1:28
2. Knightrider Of Doom 3:57
3. Power Of The Dragonflame 4:27
4. The March Of The Swordmaster 5:04
5. When Demons Awake 6:47
6. Agony Is My Name 4:58
7. Lamento Eroico 4:38
8. Steelgods Of The Last Apocalypse 5:49
9. The Pride Of The Tyrant 4:53
10. Gargoyles, Angels Of Darkness 19:03
 
Całkowity czas: 61:06
skład:
Luca Turilli - lead and rhythym guitars / Alex Staropoli - keyboards, harpsichord and piano / Fabio Lione - lead, backing and "opera" vocals / Alex Holzwarth - drums / Additional musicians: Epic choirs: Herby Langhans, Cinzia Rizzo, Robert Hunecke-Rizzo, Oliver hartmann, Miro / Church choirs: Bridget Fogle, Previn Moore / Female baroque voice: Bridget Fogle / Baroque recorders: Manuel Staropoli / Lead violin: Dana Lurie / Narration: Jay Lansford / Bass played by Sascha Paeth / Drums played by Thunderforce / 1st classical guitar solo intro of "Gargoyles, Angels Of Darkness" composed and performed by Sascha Paeth / 2nd classical guitar intro and interlude composed by Luca Turilli and performed by Johannes Monno
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,6

Łącznie 17, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
26.04.2002
(Recenzent)

Rhapsody — Power Of The Dragonflame

Tak właściwie to żałuję, iż nie skrobnąłem tej recenzji przed wysłuchaniem finałowej, czwartej odsłony Emerald Sword Saga - wiele bym się pewnie nie pomylił - od czasów Legendary Tales muzyka Rhapsody zmieniła się tyle co nic. Czy to źle? Hm... zależy od punktu widzenia. Niemniej skoro już płytkę łyknąłęm... przystąpmy do rzeczy.

W poprzednim odcinku:

W końcu wzięli lidera formacji żywcem z rozkazu Królowej Śniegu: orkowie obejmowali go i czepiali się rękami jego odzieży, nie puszczając nawet wtedy, gdy odrąbywał im ramiona, a było ich wielu i przybywały coraz to nowe chmary, aż wreszcie Turilli upadł nakryty mrowiem napastników. Wtedy związano go szydząc z pokonanego...

Akcji ciąg dalszy:

Przykuty łańcuchami do ściany Turilli z niepokojem nasłuchiwał zbliżających się kroków, były zbyt miarowe i zbyt dostojne - mogły oznaczać tylko jedno.
- Szacunek Luca (ganja) - usłyszał.
Podniósł wzrok. To była ona.
- Szacunek Królowo Śniegu (ganja) - odpowiedział opuszczając natychmiast oczy.
- Nie musisz nazywać mnie Królową, wystarczy Cold.
- Tak jest Pani... znaczy się Cold.
- Pojętny jesteś - przyznała - o czym więc porozmawiamy?
- Ty Pani decydujesz.
- Zgadza się. Porozmawiamy więc o ostatniej płycie Rhapsody, odpowiada?
- Tak Pani... Tak Cold.
- Cieszę się. Cóż więc masz na swoją obronę? Kat już czeka.
Turilli z przerażeniem łyknął ślinę, a właściwie to bardziej chciał łyknąć gdyż gardło ze strachu wyschnięte miał na wiór.
- Nasza ostatnia płyta jest wspaniała - wybąkał.
- Ach czyżby? Jakoś nie potrafię odróżnić jej od Dawn Of Victory.
- Pozory Cold, stale się rozwijamy. Jesteśmy wszak progowym bandem.
- Nie sądzę, dla mnie stoicie w miejscu przebierając nóżkami, udowodnij swoją tezę byle prędko.
- Intro...
- Intro - przerwała mu brutalnie - jest sztampowe, na dodatek pozbawione mocy i świeżości Ira Tenax, Epicus Furor, a nawet Lux Triumphans, nie wspomijnając o tym z Twojego solowego dokonania - To Magic Horizons.
- Kwestia gustu...
- Gust? Mój gust jest dziś dla Ciebie odpowiedzią na pytanie: To be or not to be?
- Szanuję Szekspira...
- Tak? A Tolkiena?
- Też. Ale najbardziej Bobasa za warstwę liryczną do Lord Dragon.
- Hm... to dobrze, do Bobasa mam dziwną a rozkoszną słabość. Mów dalej.
- Zatem intro jest majestatyczne i potężne jak zawsze. Na dodatek melodyka...
- Jaka melodyka? Od czasu Symphony Of Enchanted Lands Wasze melodie schodzą na psy jak u tego nieudacznika Barretta.
- Nieprawda Cold, wspomnij choćby The March Of The Swordmaster.
- No dopsz, momentami jest to milusie, a skąd taka śmiechogenna nazwa utworu?
- Mój ukochany wujek miał kolekcję mieczy, często chodziłem z nim na parady z okazji święta Bractwa Mrocznego Wiatru Wirujących Liści.
- Czyli lubisz Gothhhhyk?
- Bardzo. Koresponduję z jednym Polakiem. On jest dla mnie guru w tych sprawach. Między innymi dlatego na Rain Of A Thousand Flames znalazła się The Gothic Saga.
- Mogę się domyślać o kogo chodzi. Taki w okularach i ogólnej czerni? Lubi banany i gumy do żucia? Podobno bardzo się kochają z Bobasem?
- Tenże, ale nasza nowa płyta ma daleko więcej smaczków. Uwierz mi Cold.
- Próbuję uwierzyć. Spowiadaj się dalej. Kat wciąż czeka.
- Dobrze, daj mi szansę. Otóż nasze melodie naprawdę nie są wyświechtane, a świeże i potrafią porwać. Posłuchaj Knightrider Of Doom, Power Of The Dragonflame czy innych. Myślę, że na tym polu daleko przebiliśmy Dawn Of Victory. Posłuchaj jak pięknie wkomponowane w nasz tradycyjny, speedowo-metalowy styl są skrzypce.
- Kosztem brzmienia klawesynu, tego Wam nigdy nie wybaczę.
- Mówiłem, że stale się rozwijamy. To co było dobre na pierwsze dwa albumy nie może trwać w nieskończoność. Zresztą posłuchaj choćby Agony Is My Name, odnajdziesz tam klawesyn i nie tylko tam. Zauważ, że na takim When Demons Awake wokale momentami zbliżają sie do growlu, to też coś nowego jak na nas.
- No tak, trudno żeby Demon piał falsetem.
- Dokładnie, zwłaszcza jak się obudzi. Rewelacyjnie brzmią partie chóralne, którymi płyta napakowana jest gęsto, chyba jeszcze nigdy nie zabrzmiało to u nas w tak naturalny sposób, potęga i patos na najwyższym poziomie. Z kolei fragmenty bardziej melancholijne...
- Właśnie, może coś o Lamento Ero(t)ico?
- Hm... bezpośrednia jesteś. To bardzo piękna kompozycja odśpiewana przez Fabio po włosku. Kontynuujemy to co zaczęliśmy na Rain Of Thousand Flames - sięgamy po frazy naszego ojczystego języka i nie dotyczy to tylko Lamento Eroico. Zauważ też jak podniosły jest jego finał.
- To teraz coś może o finałowej suicie? Spodziewałam się kawałka najwyżej 13-minutowego, a tymczasem...
- Tak, trochę sobie tu zaszaleliśmy - blisko 20 minut. Niemniej nie jest to kompozycja wydłużona na siłę. Już sam początek musi zaskakiwać - zadumane pląsy gitary akustycznej i żeńska wokaliza w tle - tak jeszcze nie graliśmy. Stale się rozwijamy, to naprawdę słychać.
- Tylko po co ten łzawy monolog narratora? Zaraz przypomina mi się beznadziejny Tears Of A Dying Angels z Rain Of A Thousand Flames.
- To element składający się na budowanie dramaturgii utworu, wręcz konieczny w kontekście snutej, epickiej opowieści. W ogóle cała suita budzi zachwyt.
- Przestań Luca. Nagrałeś już lepsze kawałki jak finał Symphony Of Enchanted Lands czy Kings Of The Nordic Twilight.
- Hm... dzięki, ale i tak uważam że zamknięcie całej sagi jest doprawdy niebanalne. Rhapsody to Rhapsody. Wiadomo czego można się po nas spodziewać. Fan otrzymuje to czego pragnie, a jednak zawsze staramy się przemycić mu coś nowego. Hm... obroniłem się przed katem Cold?
- Jeszcze nie wiem, straszny bufon z Ciebie. Skoro Emerald Sword Saga jest zamknięta to co dalej?
- Myślę o Emerald Sword Saga II Very Gothhhhic.
- Wow! Tym mnie zabiłeś. Very Gothhhhic brzmi interesująco.
- Tylko jak ją nagram? Moi towarzysze drogi miecza polegli z rąk Twoich siepaczy...
- Nie polegli głuptasie. Są w celi obok. No może poległ Alessando Lotta, ale to już stare dzieje. Głowa do góry Luca. Na razie jeszcze jesteś uratowany.

Kamera w zadumany sposób unosi się w górę, oglądamy przerażającą w swej potędze i pomroczności twierdzę Królowej Śniegu, mkniemy na orlich skrzydłach ku zielonym dolinom, nad którymi fruwają smoki, w jednej chwili ogarniamy świat od Morza Trolli na północy po Święte Jeziora i Ragalorn na południu. Widać ruchy wojsk, ni miecz ni ogień nie powstrzyma przecież myśli w pędzie. To już blisko. Bardzo blisko. Do zobaczenia zimą 2003 r podczas emisji Dwóch Wież moi wszyscy niepoprawni, romantyczni entuzjaści fantasy.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.