ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Kayak ─ Chance For A Live Time w serwisie ArtRock.pl

Kayak — Chance For A Live Time

 
wydawnictwo: ProActs 2001
dystrybucja: Oskar
 
CD 1: 1. Close To The Fire (8:03)/2. Crusader (3:47)/3. When Hearts Grow Cold (3:55)/4. Mammoth (3:07)/5. Wintertime (3:00)/6. Periscope Life (3:47)/7. Sweet Revenge (3:47)/8. See See The Sun (4:36)/9. Anne (3:34)/10. Anybody's Child (4:16)

CD 2: 1. Two Wrongs (4:54)/2. Forever (4:30)/3. Merlin (7:38) /4. Niniane (5:52)/5. Chance For A Lifetime (4:30)/6. Starlight Dancer (5:09)/7. Ruthless Queen (5:47)/8. Full Circle (5:41)
 
Całkowity czas: 85:57
skład:
Ton Scherpenzeel - keyboards, accordion, vocals / Pim Koopman – drums, accoustic guitar, vocals / Bert Heerink - lead vocals, percussion / Bert Veldkamp - electric & accoustic bass, guitar, vocals / Rob Vunderink - electric & acoustic guitar, vocals / Rob Winter - electric & accoustic guitar, vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 5, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
25.09.2007
(Recenzent)

Kayak — Chance For A Live Time

Z płytami koncertowymi jest jak… no powiedzmy ze szpinakiem. Jedni doceniają jego wartości odżywcze i dietetyczne zajadając się nim obficie, inni już na sam widok dostają kwaśnej miny, jakby przed chwilą zetknęli się z cytryną. Podobnie jest ze wspomnianymi płytami. Mam znajomych, którzy programowo omijają takie wydawnictwa. No bo po co wydawać pieniądze na muzykę, którą się już ma i to w krystalicznie czystej, jedynie słusznej postaci. Są jednak i tacy, którzy uwielbiają taki żywy, spontaniczny przekaz (choć przy obecnej technice, poprawiającej tu i ówdzie co trzeba, jest to coraz rzadziej słyszalne) zapisany na dysku i pokazujący ich ukochany zespół od innej strony.

Najpiękniej robi się, gdy zarejestrowany na płycie koncert ma świetnie dobraną setlistę, portretującą kapelę i mówiącą o niej prawie wszystko. I tak jest w wypadku tego wydawnictwa. Dla kogoś, kto jeszcze do tej pory nie zetknął się z muzyką Kayaka, docierając do tej płyty ma okazję szybko i w bardzo przyjemny sposób poznać tę grupę. Bo to prawdziwe „The Best Of…”

Powyższa uwaga o możliwym braku kontaktu z muzyką zespołu nie jest bezpodstawna. Choć Kayak to holenderska progresywna megagwiazda z ponad trzydziestoletnim stażem i szesnastoma płytami w podstawowej dyskografii, ciesząca się zasłużonym kultem wśród wyznawców stylu, w naszym kraju traktowany jest raczej niszowo, jako przedstawiciel pierwszoligowego zaplecza. Zupełnie niesłusznie. Wydany w 1981 roku „Merlin” spokojnie moglibyśmy postawić na półce obok najlepszych dzieł Camel czy The Moody Blues. Tymczasem już chyba do końca swoich dni pozostanie grupą Tony Scherpenzeela - klawiszowa, który zagrał na kilku najpiękniejszych płytach Camel. Szkoda. Nawet w naszym przebogatym, serwisowym zbiorze recenzji jakoś brakuje tej nazwy.

Te dwa krążki to doprawdy znakomity bryk w twórczość grupy. Materiał tu zarejestrowany upamiętnia „Close To The Fire Tour 2000”, który promował płytę o tym samym tytule i z którą Kayak powrócił do żywych po prawie dwudziestoletniej przerwie. Nie dziwi zatem aż osiem kompozycji z tego albumu, wszak płyta to niezwykłej urody i z tego wyboru należy się tylko cieszyć. Pozostałe dziesięć utworów reprezentuje te najpiękniejsze chwile w historii grupy.

Nie jest to zapis jednego koncertu lecz kilku występów w takich miastach jak Rotterdam, Utrecht czy Enschede. Nie drażni to jednak w zupełności. Napięcie nie spada ani na chwilę, reakcje publiczności są entuzjastyczne. Widać (po zdjęciach umieszczonych w książeczce), że tych sześciu panów, których ząb czasu już lekko nadgryzł, nie traci werwy i ochoty do gry sprawiając tym samym sporo radości zebranym.

A muzyka? Cóż, jest piękna od otwierającego całość camelowatego „Close To The Fire”. Zresztą w następującym po nim „Crusader” też mamy wygładzone, uduchowione solo gitarowe, którego nie powstydziłby się sam Andy Latimer. Trzecia w kolejności patetyczna, wzniosła i z niesamowicie bajeczną melodią ballada „When Hearts Grow Cold” zamyka pierwszą część prezentującą album „Close To The Fire”. Takich ładnych ballad, przy których najchętniej usiedlibyśmy z ukochaną przy rozpalonym podczas mroźnej zimy kominku, tu nie brakuje. Wystarczy tylko posłuchać „Niniane” czy „Ruthless Queen”. Trudno powiedzieć, która z nich jest bardziej przejmująca i urocza zarazem. Wraz z „Mammoth” przenosimy się na pochodzący z 1973 debiutancki album „See See The Sun”, z którego możemy jeszcze na tym albumie usłyszeć kompozycję tytułową, tu jednak zagraną - wraz ze staruteńką „Anne” (z albumu „Periscope Life” z 1980) i świeżą „Anybody’s Child” - w wersji akustycznej, gdzie „pierwsze skrzypce” gra akordeon. No ale żeby nie było, że tylko balladowe i akustyczne granie tu króluje. Skutecznie możemy przytupać nóżką w tnącym do przodu, klasycznie rockowym „Two Wrongs” czy zamykającym płytę irlandzkim, skocznym „Full Circle”. Oczywiście niektóre zagrywki i aranże trącą myszką i przypominają czasy dancingowych zabaw naszych rodziców („Chance For A Life Time”, „Periscope Life” odpowiednio z 1975 i 1980 roku) ale ma to swój urok i klasę… powiedzmy artrockową. Wśród tych wszystkich hitów nie mogło zabraknąć chyba najważniejszego dla zespołu utworu „Merlin” z tak samo zatytułowanej płyty. Prawie ośmiominutowe cudeńko zostało zagrane przez znakomitych instrumentalistów z solidnym zacięciem i atencją. Na koniec jeszcze wspomnę o moim osobistym faworycie - „Forever” - zgrabnym, melodyjnym kawałku z wokalnymi harmoniami, mogącym tchnąć ducha w człowieka, w najbardziej paskudny z możliwych poniedziałków.

Wartościowe to wydawnictwo. Dla wszystkich spóźnialskich, którzy nie odrobili jeszcze lekcji z Kayaka to idealne i błyskawiczne korepetycje. Podczas nich możemy jeszcze przejrzeć standardową przy takich albumach książeczkę ze zdjęciami muzyków na poszczególnych stronach. Może to i muzyka dla nieco starszych, dla innego pokolenia. Nie zmienia to postaci rzeczy, że słucha się jej wyśmienicie i każdy młody adept dźwięków pachnących latami siedemdziesiątymi powinien się z nią zapoznać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.