ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Green Carnation ─ Light of day, day of darkness w serwisie ArtRock.pl

Green Carnation — Light of day, day of darkness

 
wydawnictwo: Prophecy Production 2001
 
1. Light of day, day of darkness
 
Całkowity czas: 60:00
skład:
Tchort - electric and accoustic guitars
A. Kobro - drums
Kjetil Nordhus - vocals
Stein R - bass
Bjorn H - slide and ebow
Synne Soprana - vocals
Bernt A Moen - strings and string arrangements
Endre Kirkesola - synth, sitar, string- and vocal arrangements
Jan Kenneth T - vocals
Damien Aleksander -childs voice
Rabba Koret - childrens choir
Opera choir
Arvid Thorsen - saxophone
Roger Rasmussen - screaming vocals
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,51

Łącznie 63, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
25.03.2002
(Gość)

Green Carnation — Light of day, day of darkness

Ściemnia się... Drzewa przybrane cienką warstewką śniegu połyskują w świetle latarni za oknem. Jest mróz; malowane na szybie wzory przykuwają wzrok, kiedy rozmarzonym okiem podążam za ostatnimi promieniami światła. Kiedy wynurzam swój umysł z magicznego świata Green Carnation.

Crimson tide
A wave of lost time
Scenario of a velvet blue sky
I dreamed about day
But I lived in the night
I looked and I saw
That in my dream I was so free [...]


Dreszcz przebiega przez plecy skurczonego ze strachu przed codziennością istnienia słuchacza. Głośniki nie nadążają za narkotyczno - klimatycznymi dźwiękami, wydobywającymi się z nich z pełnią tego, co nazywamy pięknem. ""Light of day, day of darkness". Dzieło. Przez duże "D". Sześćdziesiąt minut nieposkromionego, niesamowitego, prawdziwego, mrocznego grania. Zrodzonego z talentu zespołu muzyków, którzy wspięli się na wyżyny Twórczości.

Do Green Carnation podchodziłem z zaciekawieniem, jednak - jak się okazało - żadna ciekawość nie byłaby wystarczająca dla pozyskania nagrody, jaką otrzymałem w chwili, kiedy udało mi się wreszcie ów cudowny krążek przesłuchać od początku do końca. "Światło dnia, dzień ciemności" jest bowiem płytą ze wszech miar wybitną. Chociaż niektórzy z Szacownych Kolegów ;) zarzucają jej wtórność i "liściaste" korzenie, nie dbam o to. Dla mnie jest ona niezwykle romantyczną, arcy-interesującą wędrówką po zakamarkach duszy.

Płyta jest zbudowana bardzo ciekawie. Jej zawartość to jeden utwór o długości... Pełnej godziny. Rozpoczynający się klimatami z lekka art-rockowymi, przechodzi on przez ciężkie, metalowe granie do wspaniałego przerywnika w postaci nastrojowego, bazującego na niesamowitych popisach wokalnych środka, po to, aby przy końcu popaść znów w monumentalne, metalowe granie. Choć... Nie jestem do końca przekonany, czy nazwać mogę gatunek muzyki uprawiany przez Green Carnation metalem. Oscyluje on przecież bardzo zgrabnie pomiędzy gotykiem, brzmieniami cięższymi a muzyką miękką, plastyczną i wyrazistą, pozbawioną niewyraźnego odcienia brutalności. Środki, jakich użyli muzycy do nagrania płyty również mówią wiele o jej wyrazistości; mamy tu chór operowy i dziecięcy, standardowy, acz bardzo rozbudowany zestaw gitar i instrumentów perkusyjnych, sitar oraz... saksofon, grający zresztą bardzo pięknie.

Teksty Tchorta, założyciela formacji i autora koncepcji "Light of day, day of darkness" są uderzająco proste, ale doskonałe. Poetyckie, rozbudowane - tworzące nastrój, poszerzające granice percepcji zjawisk zwyczajnych. To, czego człowiek ten dokonał wespół z In The Woods - nieistniejącym już - odbiło się korzystnie na obecnych jego pomysłach.

Nie potrafię dokończyć tej recenzji, podchodząc do rzeczy w sposób techniczny i bezuczuciowy. Rzadko zdarza się bowiem, żeby wydawnictwo, o którym nic wcześniej nie słyszałem, pojawiające się znikąd, nie wychodziło z mojego odtwarzacza, rozgrzewając go do czerwoności. Wywoływało tyle emocji.

Green Carnation jest wielkie. Można by rzec, "grajcie je głośno przy zgaszonych światłach". Ranga wielkości podobna. Ocena: 10. Inaczej nie mogę. Nie byłbym uczciwy wobec samego siebie.

If what I wrote was real
Could I then a God be?
Would what I see
Then be part of reality?
Would I then reach divine entity?
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.