ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Tool ─ Aenima w serwisie ArtRock.pl

Tool — Aenima

 
wydawnictwo: Volcano 1996
 
1. Stinkfist [5:11]
2. Eulogy [8:28]
3. H. [6:07]
4. Useful Idiot [0:38]
5. Forty Six & 2 [6:04]
6. Message to Harry Manback [1:53]
7. Hooker With a Penis [4:33]
8. Intermission [0:56]
9. Jimmy [5:24]
10. Die Eier Von Satan [2:17]
11. Pushit [9:55]
12. Cesaro Summability [1:26]
13. Ænema [6:39]
14. [-]
Ions [4:00]
15. Third Eye [13:47]
 
Całkowity czas: 77:08
skład:
Danny Carey / Drums; Justin Chancellor / Bass; Adam Jones / Guitar, Producer, Art Direction; Maynard James Keenan / Vocals; David Bottrill / Keyboards, Producer, Engineer, Mixing
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,3
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,8
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,25
Arcydzieło.
,138

Łącznie 181, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8++ Arcydzieło.
13.07.2007
(Gość)

Tool — Aenima

Co oznacza Ænima? Najbardziej rozpowszechnioną teorią jest ta, że jest to mieszanka dwóch wyrazów: łacińskiego terminu określającego duszę: „anima” (czy raczej tego samego pojęcia używanego przez C. G. Junga do nazwania żeńskiego pierwiastka tkwiącego w świadomości mężczyzny) i słowa „enema”, oznaczającego lewatywę... Bardzo toolowe zestawienie, nieprawdaż?

Ważniejsze jednakże od samego słowa jest to, co ono określa a tym czymś jest druga długogrająca płyta ekscentrycznych amerykanów. O ile wydany trzy lata wcześniej Undertow, był albumem dobrym (ze świetnymi utworami takimi jak Prison Sex, czy Sober), zwracającym na siebie uwagę i pozwalającym rokować nadzieje na ciekawą przyszłość Toola, to Ænima okazała się dziełem klasy najwyższej, unikalnym, nowatorskim i porywającym.

Co odróżnia tę płytę od poprzedniczki? Na pewno znakomita produkcja Davida Bottrilla, człowieka odpowiedzialnego za brzmienie takich albumów jak Thrak King Crimson, The End of All Things to Come Mudvayne’a czy Faceless Godsmacka. Inne różnice? Jest ich sporo: Osoba basisty zespołu (Paula d'Amoura zastąpił Justin Chancellor); pojawienie się większej ilość eksperymentów muzycznych, rozszerzenie instrumentarium o różnego typu przeszkadzajki perkusyjne (genialna robota Danny’ego Careya), klawisze i procesory efektów dźwiękowych; struktury kompozycyjne poszczególnych utworów, które stały się bardziej złożone i rozbudowane; pójście w stronę rocka progresywnego, przy jednoczesnym trzymaniu się swoich korzeni; oraz - w końcu – objawienie się talentu Maynarda, który dopiero na Ænimie pokazał, że jest jednym z najciekawszych współczesnych wokalistów rockowych.

Tego typu zalety można by wymieniać jeszcze długo, warto się jednak skupić na tej najważniejszej, mianowicie, na niezwykłej atmosferze albumu. Jest ona oczywiście charakterystyczna dla Toola: to rozpacz odrzucenia, smutek samotności, ciężar wyboru, rozgoryczanie niewysłuchania czy złość niezrozumienia. Wszystko to głęboko poruszające i doprawdy ciężkie, ale nie męczące, bo jak mogłoby męczyć coś przybranego w tak piękne melodie i poruszającego tak bardzo?

Panowie zresztą świetnie równoważą powagę i mroczną atmosferę... humorem! W końcu, jak na zespół z otoczką filozoficzno-moralno-dekadencką, bardzo często serwują swoim fanom różnej maści żarty pod postacią utworów-pastiszów, gier słownych pochowanych w niektórych tekstach i tytułach, czy za sprawą wydań swoich płyt. Parę tego typu smaczków znalazło się oczywiście na Ænimie...

Drugi LP Toola w dziesięć lat po premierze wciąż brzmi tak samo energetycznie i świeżo, a z perspektywy czasu nie można wręcz przecenić jego wpływu na współczesny rock progresywny. Keenan, Jones, Chancellor i Carey udowodnili, że gatunek ten może się swobodnie rozwijać, a jego eksploatacja nie musi się ograniczać jedynie do powielania patentów i brzmień z lat 70 i 80, przedłużania w nieskończoność solówek gitarowych, czy epatowania patosem kompozycji. Celowo nie podaje tytułu ani jednego utworu z Ænimy, ponieważ jest ona płytą wybitną, a jako taka powinna być postrzegana jako całość i słuchana od pierwszej do ostatniej sekundy. Jest rewelacyjna jako całe 77 minut muzyki, świetna jako każdy utwór po kolei oraz wzorowa w każdym z elementów składowych, które można by wymienić. Nie należy jej się więc tylko jedna dziesiątka w skali od jednego do dziesięciu, ale parę:

10 na 10 za warstwę muzyczną;

10 na 10 za warstwę tekstową;

10 na 10 za nastrój;

10 na 10 za ładunek emocjonalny;

10 na 10 za nowatorstwo;

10 na 10 za produkcję;

10 na 10 za umiejętności techniczne muzyków;

10 na 10 za wydanie...

itd.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.