1. Monday Morning Apocalypse/ 2. Unspeakable/ 3. Lost 4. Obedience/ 5. The Curtain Fall/ 6. In Remembrance/ 7. At Loss For Words/ 8. Till Dagmar/ 9. Still In The Water/ 10. The Dark I Walk You Through/ 11. I Should/ 12. Closure
Całkowity czas: 44:40
skład:
Rikard Zander : Keyboards, Backing Vocals /
Jonas Ekdahl : Drums /
Tom S. Englund : Vocals, Guitars/
Michael Hakansson : Bass /
Henrik Danhage : Guitars, Backing Vocals
Evegrey przeszło metamorfozę. Może nie są to drastyczne zmiany, ale wyraźnie odczuwalne na płycie „Monday Morning Apocalypse”. Progresywne zapędy i gmatwanina struktur ustąpiły chwytliwym melodiom i prostszym aranżacjom. Materiał jest w miarę przyjemny, przebojowy (można wyłuskać z albumu kilka numerów w sam raz do radia), momentami ociera się nawet o Paradise Lost, nie brakuje nawiązań do nu metalu i tradycyjnego heavy. Jest to soczyste ciężkie granie z ukłonem w stronę mainstreamu. Płyta „Monday Morning Apocalypse” pełna jest mocnych riffów i ostrego grania. Jest przyjemna w odbiorze i nie trąci monotonią. To jeden z niewielu krążków ostatnich miesięcy, które w 90% mogę przyswoić bez skwaszonej miny. A nawet jeśli kogoś zmęczą ciężko pulsujące kompozycje, to wytchnienie może znaleźć podczas subtelnej miniaturki „Till Dagmar”, czy delikatnego „Closure, bardzo kameralnego, z ciekawą partią pianina i mało przejmującym wokalem...
Nie mam zamiaru dywagować, czy nowe oblicze Evergrey jest chęcią szerszego zaistnienia, czy wynika z prosto z serca. Pewne jest natomiast, że zmiana stylu musi mieć swoje konsekwencje. Z pewnością Evergrey zyska wielu zwolenników, ale bardziej konserwatywni fani niekoniecznie z euforią przyjmą nowy krążek. Jednak muzyka broni się na tyle, ze tyłowa apokalipsa zespołowi nie grozi. Ważne, że miał odwagę wykonać tak śmiały krok i tym samym otrzymujemy odświeżone oblicze Evergrey oraz dobrą płytę, która co prawda rewelacji nie przynosi, popada w schematy, ale słucha się jej z przyjemnością. Ciekawe jest to granie, „Monday Morning Apocalypse” potrafi zainteresować na dłużej, choć nowemu wcieleniu Szwedów do geniuszu brakuje jeszcze wielu lat świetlnych...