ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Stolt, Roine ─ The Flower King w serwisie ArtRock.pl

Stolt, Roine — The Flower King

 
wydawnictwo: Foxtrot 1994
 
1. The Flower King [10:28]
2. Dissonata [9:57]
3. The Magic Circus of Zeb [7:02]
4. Close Your Eyes [3:10]
5. The Pilgrims Inn [part 1& 2) [9:11]
6. The Sounds of Violence [5:38]
7. Humanizzimo [20:55]: a) Twilight Flower, b) The Messenger, c) The Nail, d) Only Human, e) This is the night, f) The River Of Love; 8. Scanning The Greenhouse [3:32]
 
skład:
Roine Stolt - 6&12 str. electric & acoustic guitars, bass, keyboards, lead vocal; Hasse Bruniusson - drumkit track 4,5,7,8, percussion; Jaime Salazar - drumkit track 1,2,6; Hasse Fröberg - lead vocal 1,8; Ulf Wallander - soprano saxophone
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,69

Łącznie 72, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
20.04.2006
(Gość)

Stolt, Roine — The Flower King

Historię grupy The Flower Kings trzeba zacząć od tej właśnie płyty. I choć nie jest ona pierwszym oficjalnym krążkiem grupy, to trudno mówić o muzyce zespołu bez pierwszej solowej płyty jego lidera i gitarzysty, Roine Stolta. Jeśli Back In The World of Adventures jest właściwą pierwszą płytą w dyskografii Szwedów, to The Flower King jest dziełem je poprzedzającym i zarazem zapowiadającym. To właśnie na tej płycie Stolt określił muzyczne credo przyszłej formacji i wyznaczył muzyczny kierunek, w jakim miała podążać. Trudno jednoznacznie stwierdzić: czy plan utworzenia zespołu, który nawiązywałby do korzeni rocka progresywnego lat 70. i zarazem eksplorował w tym gatunku nowe pola twórczych poszukiwań, zrodził się jeszcze przed wejściem do studia nagraniowego - w Szwedzkiej Uppsala, gdzie na bez mała rok Roine Stolt zamknął się, aby nagrywać (między majem 1993 a lutym 1994), a później miksować swoje nowe utwory (między lutym a marcem 1994)? Czy też ten pomysł na grupę, zrodził się pod wpływem sesji? A może pod wpływem dzieła, jakie ta sesja zrodziła, i szumu medialnego (na miarę rzecz jasna progresywnych możliwości w tej materii)? W każdym razie Roine Stolt, muzyk wywodzący się ze znanej i cenionej grupy Kaipa, stworzył i wydał w r. 1994 dzieło, które tchnęło w rocka progresywnego nową dawkę twórczej energii.

Płyta The Flower King zrodziła się ze sprzeciwu. Miała być alternatywą – jak twierdzi sam Stolt – wobec destrukcyjnego wpływu „dark’n-evil-hardcore-death-trash-speed-black’n suicidal metal music”, dominującej na scenie rockowej przełomu lat 80. i 90. Muzyk i kompozytor chciał stworzyć dzieło – „Prophet, Healer, Hippie, Joker, Spacetraveller, The Great Gardener and possibly... son of God”. Chodziło o pozytywną stronę muzyki, pozytywną czy wręcz radosną stronę rzeczywistości, o to wszystko, co jest po jasnej stronie świata. Radość i optymizm towarzyszą tej płycie od pierwszych dźwięków tytułowego The Flower King. Ten ponad dziesięciominutowy utwór jest głęboko osadzony nie tylko w estetyce progresywnego rocka, ale też wczesnych lat 60., przede wszystkim The Beatles. Dość chwytliwa melodia tworzy ramę dla utworu, zaś jego środkowa, rozbudowana partia stanowi popis umiejętności gry Stolta. Gitara jest bez wątpienia tym instrumentem, który nie tylko dominuje, ale przede wszystkim prowadzi tu całą muzykę. Długie, nie pozbawione ekspresji sola, grane zarazem z pasją i dużą dozą elegancji oraz przejrzystości – to swoisty wyróżnik stylu szwedzkiego gitarzysty. Nie unika on przy tym dysonansów i spięć, równie chętnie sięga po efekty a la Jimi Hendrix, co po wygładzone i pełne frazy a la Andrew Latimer. Zmiany tempa, skomplikowane i połamane rytmicznie figury, partie dysonansowe należą do często stosowanych na tej płycie środków wyrazu, dobrym tego przykładem niemal dziesięciominutowa Dissonata. Jak na progresywną płytę przystało dominują tu utwory długie, rozbudowane wielowątkowe, charakteryzujące się zmiennością rytmiczną i melodyczną. W pamięć wbijają się te o pięknych, długich frazach, grane z niekłamaną pasją i cudowną wirtuozerią. Stolt, pomimo, że nie stroni od górnych i piskliwych dźwięków, to z polotem godnym mistrza wyczarowuje ze swojego instrumentu niebanalne harmoniczne pasaże. Dwa wspaniałe gitarowe utwory, godne najlepszych mistrzów gatunku, to The Magic Circus Of Zeb oraz dwuczęściowy The Pilgrims Inn, są tego najlepszym przykładem. Zwłaszcza ten drugi wypada bardzo interesująco – okraszony partią saksofonu Ulfa Wallandera, budującego czarowny dialog z instrumentem Stolta. Z kolei wyciszony miniaturowy Close Your Eyes pokazuje bardziej liryczne oblicze szwedzkiego muzyka, zaś The Sounds of Violence zdradza fascynacje Bachem. Stolt zresztą czerpie całymi garściami z bogatego dorobku muzyki europejskiej, głównie rzecz jasna progresywnej lat 70. (takich grup, jak np.: Yes, King Crimson, Genesis, Camel i – rzecz jasna – Kaipa), ale też muzyki klasycznej – prócz wspomnianego już lipskiego kompozytora, można by jeszcze wymienić Mozarta i Czajkowskiego. Pomimo widocznych wpływów, buduje swój świat dźwięków oryginalnie i twórczo. Odwoływanie się do tradycji określa wyłącznie miejsce i kierunek artystycznych poszukiwań, cała reszta leży po stronie nieznanego, fascynującego i kreatywnego świata. Tak dzieje się w wielowątkowym utworze Humanizzimo. To najbardziej twórcze i zarazem najbardziej złożone na płycie dzieło jest klasyczną art-rockową suitą (trwa ponad 20 minut), zbudowaną z sześciu doskonale zagranych i skomponowanych części. O ile wielu późniejszym większym formom The Flower Kings często zarzucano (najczęściej niesłusznie) brak proporcji i swoistą „gigantomachię”, o tyle tu mamy do czynienia z finezją i świetnym doborem proporcji. Doskonale rozegrany początek (znów ta wspaniała melodyka) zaraz przechodzi w szybszy i oparty na rytmie fragment zatytułowany The Messenger. Później mamy marszowy The Nail i finezyjny Only Human, by zaraz po dramatycznym This is the night, będącym czymś w rodzaju muzycznej mantry, przejść do grand finale – The River of Love. Jest tu i patos, i podniosła melodia, i bijący z tekstu oraz z każdej wygranej nuty optymizm. Cała suita płynie niezwykle wartko, poszczególne części są dobrze dobrane i logicznie się zazębiają. Przejścia między nimi nie są wymuszone i sztuczne, ale płynnie i niezauważalnie dla słuchającego łączą elementy w zwartą całość. Stąd też utwór, mimo swej długości, nie nudzi; ba, przykuwa naszą uwagę od pierwszej do ostatniej nuty. Bogate aranżacje i świetne dialogi instrumentów budują w Humanizzimo przebieg muzycznej akcji. Uderza brak zbędnych popisów instrumentalistów, choć czuje się zarazem mistrzostwo w rozgrywaniu solówek przez Stolta, które do tego wchodzą w dialog z delikatnym i oszczędnym saksofonem sopranowym Wallandera. Pomysł na wprowadzenie tego instrumentu „do gry” godny jest szczególnego uznania. Dzięki temu suita nabiera niezwykłego kolorytu, lekkości i finezyjności. Trudno przy tym jednocześnie uwierzyć, że ta wielowątkowa kompozycja została zagrana jedynie w trio (Bruniusson – Wallander – Stolt) – tak wiele się przecież w niej dzieje: w zmianach rytmu, kolorytu, napięcia, barwy i brzmienia. Humanizzimo to opowieść o poszukiwaniu ludzkiej tożsamości, której symbolem jest Kwiat Miłości. Przypomina to trochę Małego Księcia, choć w porównaniu z dziełem Saint-Exupéry suita jest na pewno mniej bajkowa i bardziej oszczędna w operowaniu alegoriami. Z drugiej jednak strony religijny wymiar w dziele Stolta jest bardziej bezpośredni niż u francuskiego pisarza. Jeśli już wspomniałem o aksjologii, to trzeba odnotować, że płyta jawnie odwołuje się do świata religijnych wartości. I bynajmniej nie chodzi wyłącznie o pojawiające się w tekstach utworów określenia typu „King of King”, „the blood of Jesus on the nail”, ale o cały system i wizję świata ukazaną przez Stolta – przede wszystkim zaś wizję człowieka, opartą na wierze w ostateczne dobro i zwycięstwo światła. Uosobieniem tego przekonania jest tytułowa postać Króla. Na rysunku zdobiącym okładkę płyty – nb. pomysłu Stolta – Król trzyma w dłoni kwiat róży oraz gołębia. Odziany jest w purpurowy płaszcz, przyozdobiony wizerunkiem herbu, przedstawiającym serce i wpisany weń krzyż, zawieszony na hippisowskim symbolu pokoju. Łacińskie „PAX” (na zielonym pasie) zdobi z kolei królewskie czoło. Z tyłu chyba zarys anielskich skrzydeł?

The Flower King Stolta to dzieło nietuzinkowe. Jedna z tych płyt, które w zwietrzały świat progresywnego rocka tchnęła w r. 1994 nowe życie i energię. Lubię do niej wracać. Być może dlatego, że krążek jest całością. Nie w tym tylko sensie, iż odwołuje nas do idei muzycznej pętli: ostatni krótki utwór Scanning The Greenhouse przywołuje i melodię, i tekst pierwszej kompozycji The Flower King. Jest przede wszystkim całością w sensie proporcji, kompozycji poszczególnych części, brzmienia, melodyki, atmosfery, współpracy muzyków, a nade wszystko idei.

Acha, jeszcze jedno: polecam płytę w wersji Artwork Edition, która ukazała się 10 lat po premierze. Okładka w tym wydaniu przypomina z jednej strony typowy digipack, zaś z drugiej, dzięki większym rozmiarom (19 x 19 cm) zbliża się formatem do starych płyt winylowych (niegdyś single były w podobnych rozmiarach).

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.