
Crazy World
Crazy World
Zamiast oceny - wyróżnienie
(brak oceny)
Lista utworów:
- No White Marble
- Welcome to The Crazy World
- Long Hair Wildman Rides Again
- Poor Alice
- Out of Me
- Sweet Little Ugly Duckling
- Old Tambourine
- Welcome to The Crazy World (slight return)
- Solvestborg Afternoon
- Good Times, Bad Times
- Misery Loves Company
- Mika Jarvinen –
- vocals
- Esa Kotilainen –
- Hammond B3, Moog, Mellotron
- Timo Kamarainen –
- guitars & vocals
- Ansi Nykanen –
- drums
- Lauri Porra –
- bass & backing vocals
„Historia zaczyna się od końca... jak wszystkie dobre historie” (przypis do pierwszego utworu – „No White Marbles”)
Melodyjny hard-rock to coś, co mogę spożywać w każdej ilości , prawie zawsze. Jak są fajne melodie, zagrane z odpowiednim wykopem, to nigdy nie powiem na to złego słowa, bez względu na to czy jest to strasznie wtórne, czy tylko okropnie wtórne.
Crazy World to coś w rodzaju supergrupy – tworzą ją muzycy dość znanych, nie tylko w Finlandii zespołów, np. Stratovarius, Wigwam, Pekka Pohjola Group i Five Fifteen.
„No White Marbles” – gdybym nie wiedział, ze to zespół z Finlandii, to posądziłbym ich o pochodzenie z Bushlandu – wydawało mi się, że tak stylowo potrafią grać tylko kapele amerykańskie – „łyżwa”, pudło - przypomina to Cinderellę z drugiej i trzeciej płyty, albo „Blaze of Glory” Johna Bon Jovi (momentami bardzo dosłownie), z „Dream on” Aerosmith też mi się kojarzy. Co by jednak nie powiedzieć – balladka ta jest wyjątkowej zacności, z nieco niesamowitym tekstem, chwytliwym refrenem. Zdecydowanie najlepsza na płycie. Chyba każdy amerykański zespół parający się podobną muzyka, za taki numer dałby sobie jaja ogolić i pomalować czerwoną farbą – bo wydane na singlu hitem byłoby okrutnym – gwarantowane długie tygodnie w pierwszej dziesiątce Billboardu, niewykluczone , że całkiem na szczycie.
Sama płyta ułożona jest na zasadzie – szybki, wolny, przeważnie. Szybkie mają fajne riffy, a wolne – niezłe melodie. Do tego klawiszowiec odpowiednio wyposażony – Hammond B-3, mellotron, Moog i ładnie te jego parapety chodzą – „podkręci” tempo moogiem, zrobi klimat mellotronem, doda dynamiki hammondami. Tak, „Good Times, Bad Times” to nie przypadkowa zbieżność tytułów – Crazy World porwali się na coverowanie Led Zeppelin i , o dziwo, nie polegli. Zagrali z werwą, dynamicznie, może nieco chaotycznie, ale entuzjazmem nadrobili wszelkie niedociągnięcia.
Jest to koncept album. Jego tematem jest chlanie, ćpanie i granie rocka (czyli same fajne rzeczy). Ale przedstawiono ten nieco mniej zachęcający aspekt tej działalności – w sumie głównego bohatera poznajemy na cmentarzu. I nie jest tam w charakterze odwiedzającego...
Muzycznie całe to przedsięwzięcie oscyluje między klasycznym europejskim hard-rockiem, a dekadę późniejszym amerykańskim pudel-metalem (zwanym też heavy-aluminium), w jego nieco ambitniejszej postaci, spod znaku Tesli i Cinderelli. Bardziej uważni mogą dosłuchać się podobieństw do Styxu , Bostonu albo i Journey. Czyli o żadnej oryginalności i awangardowości nie może być mowy. Ale słucha się tego bardzo przyjemnie.
A kończy się tak , jak się zaczęło – „No White Marbles”. W innej , bardziej akustycznej i wyciszonej wersji. Po chwili ciszy wraca ten temat ponownie, wokalista śpiewa znacznie spokojniej, sekcja delikatnie punktuje rytm, w tle ktoś cichutko sobie pogrywa na gitarze bottleneckiem, klawiszy nie słychać. Dopiero w samej końcówce cały zespół zaczyna grać na pełny regulator.
„Bye, bye black lady
How many suckers have You buried
My ashes are gone with the wind”
:)