ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Asgard ─ Esoteric Poem w serwisie ArtRock.pl

Asgard — Esoteric Poem

 
wydawnictwo: Music Is Intelligence 1992
 
Esoteric Poem part I (6:10)
Esoteric Poem part II (6:25)
Esoteric Poem part III (11:14)
Esoteric Poem part IV (5:30)
Esoteric Poem part V (7:22)
 
Całkowity czas: 36:41
skład:
Francesco Grosso - wokal / Massimo Michieletto - gitary / Marco Michieletto - perkusja / Chris Bianchi d'Espinosa - bass, gitary, wokal / Alberto Ambrosi - klawisze, flet, wokal
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,1

Łącznie 10, ocena: Dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
07.02.2006
(Recenzent)

Asgard — Esoteric Poem

W roku 1992 włoska grupa Asgard wydała dwa albumy: Esoteric Poem oraz Arkanę (rok wcześniej zadebiutowała interesującą płytą Götterdämmerung) i to właśnie tej drugiej usilnie poszukiwałem zachęcony fragmentami prezentowanymi w radio. W pierwszej połowie lat 90 XX wieku zdobycie płyt przypisanych do gatunku neoprogressive było bardzo trudnym zadaniem. Prawdziwą Mekką był pewien sympatyczny sklepik przy ul. Szpitalnej w Krakowie. Tam właśnie, odwiedziwszy to piękne miasto wypatrzyłem płytę Asgardu. Ku mojemu rozczarowaniu to nie była Arkana, lecz nieznany mi Esoteric Poem. Ot jak to czysty zbieg okoliczności wpływa czasem na ludzkie losy. Gdybym w pierwszej kolejności usłyszał całą Arkanę pewnie nie miałbym wielkiej ochoty na poznawanie pozostałych płyt, (co zresztą byłoby błędem). A Esoteric Poem już od wielu, wielu lat niezmiennie pieści moje zmysły.
Muzycy Asgardu w coraz nudniejszej niszy prog-rocka znaleźli dla siebie bardzo ciekawą, choć niebezpieczną formułę – tworzą muzykę przesyconą mistycznym, baśniowym klimatem. W niezwykły sposób udało im się połączyć prawdziwie rockowe, nieraz ostre granie z krainą łagodności. Począwszy od Arkany w ich muzyce dominować zaczęły coraz cięższe brzmienia zbliżające ich niemal do prog-metalu (Imago Mundi 1994), co akurat w moim odczuciu zaletą nie jest, ale na Esoteric Poem takiego grania wiele nie ma. Jest natomiast nieco ponad półgodzinny prawdziwej zmysłowej uczty dla wielbicieli pięknej, bogato zaaranżowanej muzyki. Ten album to jeden długi utwór, który na płycie CD został dla wygody słuchaczy podzielony na pięć odrębnych fragmentów. Podział nie jest przypadkowy – odseparowane fragmenty, choć występujące pod jednym wspólnym tytułem stanowią pewne zamknięte całości, których można słuchać osobno.
Wspaniale skomponowaną, gęsto zaaranżowaną muzykę wielokrotnie wzbogacają dodatkowe efekty dźwiękowe wspaniale z nią współgrające. Co ciekawe takie efekty pojawiają się nie tylko, jak to zwykle bywa w wyciszonych momentach, ale także w tych bardziej dynamicznych, gdzie ich wyłowienie wymaga pewnego wysiłku.

Album rozpoczyna się powoli, onirycznie… ezoterycznie. Zachwyca pięknymi harmoniami, świetnie nałożonymi liniami wokalnymi Francesco (Kikko) Grosso, wspaniałą współpracą gitar i klawiszy oraz wzbogacającą całość partią perkusji, która w pierwszym fragmencie (umownie nazwanym przeze mnie Esoteric Poem part I) nie służy do odmierzania rytmu. Ta jej bardziej konwencjonalna funkcja objawia się we fragmencie drugim. Natychmiast też zwraca uwagę oryginalny – bardzo ilustracyjny styl Marco Michieletto. Rockowe brzmienie Asgardu jest niezwykle charakterystyczne dla konwencji zespołu, przesycone baśniowym klimatem.
Trzeci fragment najdłuższy i chyba najpiękniejszy jest budowany powoli ze stopniowo narastającym napięciem. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale początek tego „utworu” zawsze przypomina mi (zupełnie bez związku) kultowy w połowie lat 80 XX wieku serial Robin Of Sherwood (oczywiście w jego mistycznych, poświęconych Herne Myśliwemu, fragmentach). Być może to okładka albumu sprawiła, ze moja podświadomość pobiegła aż do lasów Sherwood. Muzykom bardzo zręcznie udaje się zmieniać nastroje, doskonale panują nad rytmem (do utrzymania, którego niekoniecznie wykorzystują perkusję), mają doskonałe wyczucie, by tej swej zespołowej baśniowej konwencji nie karykaturyzować.
Zamknięcie fragmentu trzeciego w sposób kojarzący się ze średniowiecznymi zamkami prowadzi do gwałtownego wyciszenia. Na tle efektów dźwiękowych Kikko Grosso szepcze kolejny fragment tekstu. To już Esoteric Poem IV. Początkowo partia wokalna nieco irytuje, ale szybko zostaje zdominowana przez niepokojący, tajemniczy klimat tego utworu. Napięcie stopniowo rośnie i choć od razu wiadomo, że za moment coś się wydarzy myślę, że każdy, kto tego posłucha po raz pierwszy będzie bardzo zaskoczony gwałtowną zmianą. Oto nagle pojawia się brzmienie Asgardu z jego późniejszych płyt – głośne, dość ciężkie, ale przy tym bardzo charakterystyczne i oryginalne.
Ostatnia część to bardzo inteligentna rekapitulacja wszystkiego, co dało się usłyszeć wcześniej. Z mieszanki wcześniej wykorzystanych fragmentów przearanżowanych i uzupełnionych powstała bardzo ciekawa kompozycja udanie zamykająca ten Ezoteryczny Wiersz.

Zespołowi Asgard udało się na tym albumie coś naprawdę niesamowitego: stworzyli prawdziwie progresywną muzykę, wolną od stereotypów, nie dającą się wpisać w utarte i co gorsza niemiłosiernie wyeksploatowane schematy. A przy tym jest to muzyka, której słuchanie sprawia prawdziwą przyjemność, bo jest po prostu piękna. Instrumentaliści w bardzo dyskretny sposób prezentują swe niesamowite umiejętności, bez nudnych wirtuozerskich popisów czy kakofonicznych eksperymentów (mających zastąpić oryginalność). To taki szlachetny rodzaj grania, gdzie chęć zrobienia czegoś nowego odbywa się bez straty tego, co w muzyce jest najważniejsze – troski o melodię.

Być może nie jestem już wystarczająco młody, a może z innych powodów, nie potrafię się przekonać do trzeciego pokolenia „progresywnych” (pierwsze to dla mnie przede wszystkim „Gabriel-Genesis” i Pink Floyd; drugie utożsamiam właściwie wyłącznie z Marillionem). Owszem znalazło się kilku interesujących wykonawców np. Chandelier, Aragon czy choćby nasz rodzimy Collage, ale zawsze prędzej czy później okazuje się, że z ich płyt wybieram kilka pojedynczych utworów a reszta nudzi mnie niemiłosiernie. Absolutnie jedyny wyjątek to Esoteric Poem Asgardu – album, którego od kilkunastu lat słucham z prawdziwą przyjemnością i zawsze, kiedy już raz włożę go do odtwarzacza muszę go przesłuchać co najmniej kilka razy.

Jedyną ułomnością tej płyty jest dość niekonsekwentny mastering. W połowie IV fragmentu poziom głośności (artystycznie zasadnie) nagle rośnie i do poprzedniej wartości do końca płyty już nie wraca. Z tego powodu albo trzeba jej słuchać z pilotem w dłoni, albo decydować się na dyskomfort umilania życia nadwrażliwym sąsiadom (których sam szczęśliwie nie mam) lub ewentualnie godzić się na bardzo stonowane słuchanie fragmentów, których akurat naprawdę warto posłuchać głośniej.

Jak ocenić taki album? Przyznać maksymalną ilość punktów to znaczy zestawić go za absolutnymi klasykami „progresywnego dziedzictwa”. Aż taki odważny nie jestem. Ale przecież w moim prywatnym odczuciu słucha się tego tak wspaniale, że zasługuje na naprawdę jednoznaczne uznanie. Niech więc będzie, że jest to album, który bardzo, bardzo gorąco polecam, zwłaszcza tym, którzy nie gustują w ciężkim graniu. A zatem bardzo mocna i bardzo zasłużona ósemeczka.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.