ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Allen, Russell ─ Russell Allen’s Atomic Soul w serwisie ArtRock.pl

Allen, Russell — Russell Allen’s Atomic Soul

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2005
dystrybucja: Mystic
 
01. Blackout 04:52/ 02. Unjustified 03:43/ 03. Voodoo Hand 03:54/ 04. Angel 05:14/ 05. The Distance 04:49/ 06. Seasons of Insanity 04:20/ 07. Gaia 04:33/ 08. Loosin You 04:01/ 09. Saucey Jack 04:02/ 10. We Will Fly 07:55/ 11. Atomic Soul 03:08
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,4
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,9
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,2

Łącznie 23, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
01.09.2005
(Recenzent)

Allen, Russell — Russell Allen’s Atomic Soul

Russel Allen to wokalista amerykańskiego,  prog-metalowego zespołu Symphony X, a ta płyta to jego solowy debiut. Robi trochę za taką rockową Zosię-Samosię. Oprócz perkusji, sam nagrał większość partii instrumentalnych, a wymienieni wyżej muzycy  niezbyt wielkim stopniu go w studiu wspomagali. Czyli ta grunge’owo sfuzzowana, nisko strojona gitara,  to też jego dzieło. Twórczość jego macierzystego zespołu nie jest mi bardzo obca, parę razy obiła mi się o uszy, albo lepiej powiedzieć odbiła się od moich uszu, nie robiąc żadnego wrażenia. Na szczęście tym razem Allen zostawił prog-metalowe poletko i zabrał się za coś innego.  Niezbyt odległego. Mianowicie z hard-rocka, takiego amerykańskiego, z drugiej połowy lat siedemdziesiątych spod znaku Y&T, Teda Nugenta, April Wine,  BTO , Montrose, czy paru jeszcze innych.

To bardzo dobry wokalista, taki rasowy, rockowy krzykacz, o głosie nieco podobnym do Davida Coverdale’a i do tego śpiewa z bluesowym feelingiem (Paul Rogers się kłania). Jak jest ten feeling ważny, to wie każdy, kogo skręciło podczas słuchania "Hush" w wykonaniu Quidam.

Dużą zaletą tej płyty jest różnorodność  zawartego na niej materiału. Pierwsze dwa utwory nie zapowiadały tego, zanosiło się na płytę sympatyczną, ale niezbyt urozmaiconą muzycznie. Już jednak  w trzecim pojawia się moog (!) i to ciekawie się pojawia.  Następne "The Distance" i "Angel" to fajne rockowe numery z zadatkami na duże przeboje, oczywiście przy  konkretniejszej promocji.  "Seasons of Insanity" mogłoby po pewnych zmianach w aranżacji nagrać Iron Maiden. I nie miałoby się czego wstydzić. "Gaia" to pomyłka – po raz kolejny ktoś próbuje podrobić  "Kashmir" Zeppów. Nie da się. To patent jednorazowy, jakiekolwiek   powtórki śmierdzą plagiatem na kilometr. Ale największym zaskoczeniem jest najdłuższy na płycie "We Will Fly". Pierwsze takty -  jazzujące pianino, co to? Fusion? Nie, to tylko taki wstęp, bo Allenowi przypomniało się , że para się i rockiem progresywnym. Niezbyt pasuje to do tej płyty, ale jest to jeden z lepszych utworów na tym albumie.

Płyta udana, bardzo sympatyczna. Szczególnie polecana fanom starego hard-rocka.  Na szczęście jeszcze są tacy, którzy taką muzykę czują i potrafią  grać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.