Powiem uczciwie. To była pierwsza płyta Marillion, na którą nie czekałem z wypiekami na twarzy. Żadnego przyspieszonego bicia serca, mrowienia w palcach i tym podobnych rzeczy. I przeczucie mnie nie myliło...
Żeby się specjalnie nie rozwodzić, pierwsze cztery nagrania z Radiation to strata czasu. Posługując się sztampowym porównaniem: może i spodobają się te utwory osobom, dla których muzyka zaczęła się od płyt Radiohead, ale ja nie znajduję tam niczego, nad czym można by dłużej się zatrzymać. Solówki Rothery'ego z Under The Sun można posłuchać raz. Pokiwać głową i nacisnąć przycisk "next"
Three Minut Boy niestety jest strasznie ograny. Ten schemat utworu Marillion w obecnym składzie stosuje do znudzenia na każdej prawie płycie. Zwrotka śpiewana spokojnym głosem (co H'owi najlepiej wychodzi) i refren... straaaaasznie sztuczny patos.
Now She'll Never Know klimatem nawiązuje do nagrań Marillion znanych choćby z płyty Brave. To nie jest zły utwór, ot, po prostu ładna pioseneczka. Jednak ciśnie się pytanie "po co ?" Po co nam popłuczyny po Brave?
These Chains to w sumie nijakie nagranie, marna linia melodyczna, mizerny i błahy refren, po prostu nuda. Taki utwór do ogniska... Tylko, czy my chcemy od Marillion, by grał na ognisku? Poza tym znowu schemat: zwrotka / refren / zwrotka / refren / solówka... Szkoda gadać.
No, jednak nie wszystkie nagrania są takie złe (dlatego nie ma "jedynki"). Bo Born To Run to absolutne cudeńko. Takie pięć minut bluesowego grania, które zapada w pamięć za pierwszym razem. Dalej na szczęście nie jest źle. Cathedral Walls jest ciekawy. Wokalnie nieźle (nawet te chórki zgrane przez H'a brzmią przyzwoicie), trochę eksperymentów brzmieniowych na syntezatorach.
No i finał. A Few Words for the Dead. Utwór nieodparcie kojarzący się niżej podpisanemu trochę z różnymi nagraniami filmowymi, a trochę z ... The Doors. Co nie jest przecież samo w sobie "przestępstwem". Ładnie, grają i śpiewają... To jedno z tych nagrań, do których być może będzie się chciało wracać...
W sumie – baaaaardzo nierównie. Zespół podobno chciał się rozwijać i poszukiwał nowych brzmień. No to niezbyt się przykładali. Fan dobrej muzyki niewiele (lub nic) tu nie znajdzie, to pozycja wyłącznie dla zatwardziałych fanów.
Szczerze powiedziawszy, nie polecam...