ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Deine Lakaien ─ Acoustic w serwisie ArtRock.pl

Deine Lakaien — Acoustic

 
wydawnictwo: Chrom (Indigo) 1995
 
1. Love me to the end 05:31
2. Lonely 04:23
3. Down down down 03:50
4. Mindmachine 04:44
5. Nobody's wounded 04:51
6. Mirror Men 05:52
7. Walk to the moon 03:20
8. Wasted years 03:55
9. 2nd sun 04:17
10. Don't wake me up 04:52
11. Follow me 04:30
12. Madiel 03:53
13. Dark star 03:08
14. Traitors 03:48
15. Resurrection machine 04:16
 
Całkowity czas: 65:12
skład:
Ernst Horn - fortepian, produkcja; Alexander Veljanow – wokalista
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,18

Łącznie 27, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
09.01.2005
(Recenzent)

Deine Lakaien — Acoustic

TWÓJ SŁUGA
Tak tłumaczy się nazwę zespołu według słownika, jak jednak powiedział w 1992 roku wokalista i połowa zespołu, Alexander Veljanow nazwa ta, zaczerpnięta z tekstu jednego z utworów zespołu Einstűrzende Neubauten oznacza, że muzycy są Sługami Sztuki, choć według niego ma to lekko ironiczny wydźwięk. Historia zespołu jest dość interesująca, na tyle, że znajdzie się w osobnym felietonie już niedługo. Tymczasem zajmijmy się płytą. Dziś jest 9 stycznia 2005 roku. Dokładnie dziesięć lat temu świat znów został zaskoczony.

AKUSTYCZNIE
Kilka dni temu zakończyły się święta Bożego Narodzenia i rozpoczął nowy 1995 rok. Fani zespołu Deine Lakaien z niecierpliwością czekają na pojawienie się nowego albumu – od ukazania się poprzedniego upłynęły już dwa lata. Jakże są zdziwieni, gdy na rynku ukazuje się Acoustic. Jest to album koncertowy, ale jakże odmienny od poprzedniego (wydanego w 1992 roku DarkStart). Album nagrało dwóch założycieli Deine Lakaien  i na całej płycie występują tylko Oni, fortepian, oklaski fanów i... cisza.
Ponad sześćdziesiąt pięć minut i piętnaście utworów. To prawdziwa perła. Niektórzy z fanów byli na tych niezwykłych koncertach akustycznych w kościołach, małych salach i wielkich koncertowych centrach, ale niewielu liczyło na to, że będą mogli wysłuchać raz jeszcze tego fantastycznego widowiska. Płyta rozpoczyna się muzycznym pasażem kojarzącym się z mrocznymi klimatami Dead Can Dance czy Lacrimosy; czerń, która ogarnia wszystko i ten dziwny śpiew mrocznym damskim głosem, jakby ‘z drugiej strony’ naszego jestestwa. W pięćdziesiątej szóstej sekundzie rozbrzmiewa fortepian i krótkie oklaski fanów. Rozpoczyna się "Love me to the End". Spokojne klawisze fortepianu Ernsta i cichy baryton Alexandra. Lecz to nie jest ładna ballada. W trzeciej minucie utwór się rozkręca i fortepian atakuje nas krzykiem rozpaczy z całą mocą swego krystalicznego, idealnego dźwięku "The day's too long. The day's too bright. Love me, love me to the end". Burza oklasków, która zaraz milknie. "Lonely" to następny utwór, równie melancholijny. Mógłbym tu to samo zdanie napisać przy każdym utworze. To jednak i tak nie oddałoby klimatu. Całe instrumentarium stanowi fortepian a mimo to muzyka nie jest monotonna i nie wieje od niej nudą. W końcu,  kto powiedział, że w fortepianie do grania służą tylko klawisze? Nie wszystkie utwory są spokojnymi balladami. Utwór trzeci "Down, down, down" jest żwawy, szybki, mocny i psychodeliczny.

"Idąc poprzez piasek, piasek miękki i biały, czując słońce, słońce gorące i palące
i widząc ocean, ocean niebieski i myśląc, myśląc, przybywam myśląc o tobie...
Spójrz na mnie, spójrz na mnie, padłem na kolana, wróć, wróć, wróć proszę.
Widziałem świat i nie znalazłem odpowiedzi powiedz mi, powiedz mi, powiedz mi dlaczego...?".

Na płycie nie ma nowych utworów (?), za to wszystkie są opracowane na nowo i przygotowane specjalnie dla potrzeb koncertu akustycznego. Większość z nich wcześniej była grana z udziałem dodatkowych muzyków i instrumentów. Płyta jest bardzo interesująco nagrana. To jeden z nielicznych albumów, gdzie poza brawami fanów, którzy rozpoznają utwory i oklaskami na końcu, w trakcie wykonywania utworów panuje - absolutna wręcz - cisza. Słychać tylko fortepian, głos i bicie serc. Cała płyta jest zresztą smutna i skłaniająca do refleksji. Muzyka na niej zawarta to ponad godzina melancholijnego obłędu, pięknych tekstów i tych głosów. Warto się w nią wsłuchać, lecz ostrzegam... jeśli ktoś miewa myśli depresyjne, to ta płyta może je tylko pogłębić. I dlatego właśnie jest wspaniała.
Gdy będziecie słuchać tej płyty zwróćcie uwagę na początek piątego utworu, "Nobody’s Wounded" gdzie przez pierwsze półtorej minuty Ernst gra na fortepianie, używając wszystkich jego elementów… poza klawiszami. Interesującym utworem jest też szósty "Mirror Men", opowiadający historię mordercy widzącego siebie w lustrze, o upadku jego świata. Porażający początek, jak pękająca kurtyna światła, niesamowity jest krzyk Aleksandra, oskarżenie "Here comes the night for the gods Here comes the night for the empire… Murder, Murder, Murder". Mam wrażenie, że pojawiają się tu inne instrumenty, bo burza dźwięków jest wprost oszałamiająca. To lepsze niż wyrok ławy przysięgłych. Nikt nie ma wątpliwości, że oskarżony jest winny. Czy są wśród was tacy, którzy chcieliby się przejść po księżycu? Z pewnością tak i dla nich jest "Walk to the moon". Zaś ósmy utwór "Wasted Years" to piękny opis obrazów z przeszłości. Szybki i pełen ekspresji. "2nd Sun" to utwór, który nie znalazł się na poprzednich albumach. Tak więc kolejny raz zespół zaskoczył fanów – tym bardziej, że na następnych płytach również go nie ma. Co może oznaczać, ze był to specjalny koncertowy prezent dla publiczności.

"Better leave this place, there's another land
there's no time to waste, there's another friend
Give it all away for another run
find a better day for the 2nd sun"

Dwunasty utwór "Madiel" to kolejny pokaz wykorzystania fortepianu, a nie tylko samych jego klawiszy. Bardzo interesujące i niepokojące zarazem. Podejrzewam, ze niektórzy klasycznie wychowani muzycy mogliby mieć opory przed takim wykorzystaniem instrumentu. "Dark Star" utwór, w którym pojawia się szept Alexandra, który jest lepiej słyszalny niż krzyk (specjaliści od psychologii zawsze tak twierdzili). Szept ten pojawia się w trzech słowach "torn, dazzled, blind" – znajdźcie te słowa i inne je otaczające na płycie, piękny tekst.

"Mroczna Gwiazdo, jesteś światłem podczas mojej nocy,
Mroczna Gwiazdo, dlaczego nie chcesz być moim przewodnikiem?
Mroczna Gwiazdo, dlaczego ode mnie uciekasz?
Mroczna Gwiazdo, dlaczego mnie nie zabijesz?"

"Resurrection Machine" utwór kończący płytę – to jeden z najbardziej przerażających utworów jakie słyszałem. Pełna, psychodeliczna, mordercza kanonada fortepianu, krzyczący Aleksander i trudne do opanowania dźwięki. Ernst gra na klawiszach, strunach, młoteczkach, śrubach i wszystkich innych częściach swojego instrumentu. Burza energetyczna i Maszyna. Czy demony zmartwychwstały? Czy Otchłań powróciła? Boję się. Zabierzcie mnie stąd...

"Resurrection machine resurrection machine It's all in a dream it's all in a dream…
Switch to the death or try out life, check out heaven check out hell
So you go 'round and 'round and 'round Resurrection machine
Resurrection machine Resurrection machine Resurrection machine
RESURECTION MACHINE..."

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.