ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Estuary ─ To Exist and Endure w serwisie ArtRock.pl

Estuary — To Exist and Endure

 
wydawnictwo: Conquer Records 2004
 
1. To Exist.../ 2. Soul Scarred Captives/ 3. Draining the Debtor/ 4. Of Weakening Stone/ 5. Woven Denial/ 6. The Evershielding/ 7. Flesh and Blood Dilemma/ 8. Silence and Mind/ 9. Riding the Tides of Malice/ 10. ...To Endure
 
Całkowity czas: 42:24
skład:
Zdenka Prado - wokal, Brad Howard - Gitary, Jesse Wilson - perkusja, Steve Eberl - bas, Ash Thomas - gitary/wokal
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
28.12.2004
(Gość)

Estuary — To Exist and Endure

Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczesując paczkę kilkunastu płyt otrzymanych niedawno do recenzji, natrafiłem na krążek amerykańskiej formacji Estuary. Nazwa brzmi znajomo, pomyślałem, ale wrodzone lenistwo nie pozwoliło mi na zbyt intensywne szukanie w zakamarkach pamięci, skąd ja znam tę nazwę. Dlatego nieświadomy co mnie czeka, czym prędzej wrzuciłem płytkę do odtwarzacza i....głęboko mną wstrząsnęło. Dlaczego? Dlatego, że w moim mniemaniu znalazłem prawdziwą perełkę, zespół, który może nieźle namieszać w przyszłości. Może jeszcze nie do końca tym albumem, ale na pewno kolejnymi produkcjami. Choć i opisywany tu debiutancki album, zatytułowany 'To Exist and Endure' pozostawia niezpomniane wrażenie. Najdziwniejsze jest jednak to, że Estuary nie gra muzyki zbyt odkrywczej ani nowatorskiej. Co więc powoduje żywsze bicie serca? Jak dla mnie jest taki jeden, bardzo ważny element każdej twórczości, który od razu czyni ją w jakiś sposób wyjątkową. Ten element to czysty spontan. I tego właśnie tej płycie nie brakuje. W zasadzie debiutancki krążek Estuary aż tryska spontanicznością, która w dobie czystej, wykalkulowanej wręcz muzyki, jaka nas otacza, jest czymś niezwykle wyjątkowym. Od razu przypomina mi się taka amerykańska formacja Oracle i płyta 'When Darkness Reigns'. Mimo nienajlepszego, aczkolwiek w sumie bardzo poprawnego warsztatu technicznego, album ten wspaniale broni się właśnie za sprawą niesamowitej porcji twórczej ekspresji. I chociaż muzyka prezentowana przez Oracle nijak się ma do Estuary, to zarówno jeden jak i drugi krążek tchnie tą ekspresyjną świeżością.

A jaką muzykę gra Estuary? Ja bym to nazwał technicznym death/thrashem. Już od pierwszego kawałka słychać, że płyta będzie się różniła od typowych death metalowych produkcji. 42 sekundowy 'To Exist' nie pozostawia cienia wątpliwości, iż będziemy obcować z muzyką kompleksową i pokręconą. Zaraz po tym króciutkim wstępie mamy prawdziwy majstersztyk w postaci numeru 'Soul Scarred Captives'. Równiutkie pięć minut oszałamiającej muzyki, oscylującej w granicach bardzo agresywnego i dynamicznego thrash metalu, ubarwionego od czasu do czasu deathowymi blastami, z niezwykle skomplikowaną strukturą riffów, nie zostawiło na mnie suchej nitki. Bezsprzecznie najlepszy kawałek na płycie, smakowicie rozpoczynający przygodę z muzyką Estuary. Dalej jest podobnie. Praktycznie wszystkie numery trzymają równy poziom, a różnorodnością riffów można by obdzielić jeszcze przynajmniej kilka innych albumów. Czasem na myśl przychodzi nawet rewelacyjny Psycroptic, który ilością zagrywek w obrębie kawałka wyprzedza inne grupy o kilka długości. Estuary ma coś z Psycroptic, zwłaszcza jak chłopaki zaczynają blastować.

Tyle że tu mamy kolejną niespodziankę. Prócz chłopaków zawieruszyła się w zespole urodziwa dziewoja, o typowo słowiańskich korzeniach. Ma na imię Zdenka i obsługuje wokale. I robi to nie gorzej niż słynna Angela z Arch Enemy. Szczerze przyznam, że jak dla mnie Zdenka jest lepsza od Angeli, ma bardziej głęboki wokal, choć potrafi również zaskrzeczeć trochę wyżej. W duecie z gitarzystą Ashem stanowią zgraną wokalnie, growlującą parę.

Wróćmy jednak do muzyki. Na uwagę zasługuje tutaj również brzmienie. Jest diametralnie różne od wszystkiego, co dane mi było ostatnio słyszeć. Gitary tną jak żyletki, mają jakieś takie niby cienkie, ale bardzo ostre brzmienie, podkreślające wszystkie te gitarowe wygibasy. Bardzo ładnie rozdzielone są kanały stereo, każde wiosło ma swój osobny, przy czym trzeba zaznaczyć, że rzadko kiedy oba instrumenty grają te same riffy. Co to to nie, każda gitarka ma swoją osobną ścieżkę melodyczną, co jednakże doskonale się uzupełnia. To duży pozytywny punkt dla zespołu. Drugim takim punktem jest gra perkusisty. Widać że gość nie lubi sie nudzić za instrumentem, bo wywija pałeczkami aż wióry lecą. Notoryczne przebitki, zmiany tempa, przejścia, młyny plus fajnie zaaranżowane i czytelne stopki dopełniają obrazu ścieżki perkusyjnej. Są jednak lekkie niedociagnięcia tu i tam. Po pierwsze riffy czasem wydają się być zbyt chaotyczne, przez co powstaje wrażenie nierówności grania, po drugie chłopaki muszą popracować nad solówkami, bo o ile rytmika jest ok, to partie solowe zostawiają wiele do życzenia. Ale jak bedą ciężko pracować to dadzą radę. W końcu taki Psycroptic prawie w ogóle nie gra solówek a jaki jest miodny. Wracając jednak do Estuary trzeba powiedzieć,że jak na debiut płyta jest bardzo świeża i ciekawa. To coś w stylu: wzięli chłopcy instrumenty i zagrali to co czują, bez oglądania się na innych, na trendy i mody panujące ostatnimi czasy nawet na rynku metalowym. Nie ma tu wyrachowania i przekalkulowanej muzyki. Jest za to masa spontaniczności, młodzieńczej energii, zabawy dźwiękiem, tego wszystkiego czego dzisiejszemu metalowi najbardziej brakuje. Cieszę się, że są jeszcze zespoły które stać na taki ruch. Mimo wszechogarniającej komercji. Wspierajmy je i nie dajmy umrzeć. Warto.

p.s. Miało być 7 punktów, ale na zachętę oczko wyżej.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.